16:48

3

Trójeczka :D


Snape znów parł naprzód, nie zważając na nikogo, nawet na nią. Musieli wydostać się z głównego holu, który był przejściem arystokracji z pokoi wprost do luksusowych restauracji i kawiarni. Powinni szybko znaleźć ustronne pomieszczenie, gdzie w spokoju mogliby przenieść się do Hogsmeade. Najlepszym miejscem okazała się część trzeciej klasy, której pokoiki znajdowały się pod głównym pokładem.

Hermiona starała się nadążyć za swoim profesorem, który przepychał się przez tłum biedniejszych pasażerów. Korytarze były bardzo ciasne, podzielone na części przez metalowe bramy. Wielu ludzi nadal stało pod ścianami i starało się wypatrzeć dla siebie wolne miejsce, co nie było proste w takim tłumie. Snape zniknął jej za rogiem, więc zmuszona była przyspieszyć. Dostrzegła go w chwili, kiedy otwierał drzwi do jednej z kajut. Weszła za nim do pokoiku i zamknęła szybko drzwi, opierając się o nie plecami. Mężczyzna rozejrzał się szybko i automatycznie wyjął różdżkę zza pazuchy. Obracał ją nerwowo w palcach, jakby mogło to spowodować chwilowe uspokojenie. 
Hermiona wiedziała, że profesor nie denerwuje się sytuacją, ale jest wściekły na nią, że wciągnęła go w tę absurdalną podróż. Jej też nie było to na rękę i jednego była pewna: już nigdy nie użyje Pokoju Życzeń do celów naukowych.

- Ty pierwsza Granger. Na trzy przeniesiesz się do Hogsmeade. Będę zaraz za tobą.

-Dobrze- odpowiedziała posłusznie i stanęła pośrodku pomieszczenia. Zamknęła oczy, odetchnęła głośno i skupiła się z całej siły na miejscu docelowym. Poczuła łaskotanie w okolicach pępka, jakby ktoś delikatnie przejechał opuszkami palców po jej skórze. Było to zdecydowanie słabsze uczucie niż zazwyczaj, więc szybko otworzyła oczy i jęknęła desperacko. Snape nadal stał przed nią w tym małym pokoiku, opierając się lekko o jedno z piętrowych łóżek.

- Sądziłem, że zdałaś egzamin i potrafisz się teleportować.- warknął cicho. Jego ręka wystrzeliła przed siebie i złapała ją za ramię. Poczuła jego palce, które wbiły się mocno i przymknęła oczy. Wolała nie odpowiadać, że przecież zdała najlepiej ze wszystkich uczniów i powinien o tym wiedzieć, bo był wtedy w Wielkiej Sali. Znów poczuła lekkie łaskotanie i niestety, gdy otworzyła oczy cały czas stała w kajucie. Snape rozejrzał się wkoło, jakby szukał przyczyny ich niepowodzenia. Jego palce nadal boleśnie wbijały się w jej ciało, ale nie śmiała nawet pisnąć.

- Co się dzieje?- szepnęła i przygryzła wargę. Skoro nawet jemu nie udało się ich przenieść, to może oznaczać tylko tyle, że magia przestała działać i zostali uwięzieni. 
Mężczyzna zdał sobie wreszcie sprawę, że nadal przy niej stoi, więc puścił ją i obszedł pokój.

-To, co widzisz, Granger. Stój przy drzwiach i pilnuj, by nikt nie wszedł.- jego rozkazujący ton zawsze przyprawiał ją o gęsią skórkę i ślepe posłuszeństwo. Z powrotem oparła się plecami o drzwi i w milczeniu obserwowała, jak Mistrz Eliksirów celuje różdżką w miękką, białą poduszkę znajdującą się na łóżku. Po chwili przeleciała przez pokój i znalazła się w jego rękach.

- Ciekawe- mruknął pod nosem i uniósł krzaczastą brew. Mogli używać czarów, ale nie było mowy o deportowaniu. Był to chociaż jeden plus, bo bez magii czułby się tak, jakby ktoś nagle pozbawił go ręki. Przymknął oczy i z całych sił skupił się na tym, by pojawić się tuż przed twarzą Granger. Miał ochotę parsknąć śmiechem, kiedy dziewczyna pisnęła przestraszona. Udało mu się przenieść tak blisko niej, że prawie przyciskał ją ciałem do drzwi.

- Możemy się teleportować, ale tylko na statku. Nie wiem, co nie pozwala nam wrócić do naszych czasów, ale sądzę, że powinniśmy dojść do tego, jak najszybciej. Powiedz mi, Granger, który dziś jest?

- Przypuszczam, że to początek rejsu, więc… Powinien być 10 kwietnia 1912 roku, profesorze.

- A to oznacza, że ile mamy dni?- szepnął, ale Hermiona wyczuła, że ją sprawdza. Najwidoczniej nawet w takiej chwili chciał utrzymać swoją pozycję i nie ominąłby sytuacji, w której mógłby ją przepytać.

- Cztery…- westchnęła i odchyliła głowę w tył. Jej wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Zna historię Titanica tak dobrze, jak Ron zasady Quidditcha, dlatego wiedziała doskonale, że muszą szybko znaleźć sposób na wydostanie. Nie specjalnie uśmiechała jej się wizja katastrofy i wszechogarniającej paniki.

- Zostaniemy w tym pokoju. Przez ten czas musimy udawać pasażerów. Potrafisz udawać, Granger?- spojrzał na nią kpiąco. Czuła, jak stres zaczyna przechodzić w złość. Nawet teraz musiał stroić z niej żarty, jakby chociaż raz nie mógł zachować się przyzwoicie, jak dorosły człowiek. Skrzywiła się tylko w odpowiedzi i skrzyżowała ręce na piersi.

W momencie, kiedy Snape usiadł na dolnej pryczy, ktoś nadusił klamkę i zmusił Hermionę do odsunięcia się od drzwi. W progu stanęła bardzo młoda dziewczyna. Na jej rękach spał mały chłopczyk, a tuż za nią stała dziewczynka, która ściskała jej spódnicę.

-Przepraszam bardzo, czy jest tu wolne?- zapytała i posłała w stronę Hermiony delikatny uśmiech. 

Gryfonka spojrzała niepewnie na Snape, który znów przybrał maskę obojętności i tylko wzruszył delikatnie ramionami.

-Oczywiście- odpowiedziała w końcu i w geście zaproszenia, wskazała dłonią na drugie łóżko. 

Dziewczyna dopiero teraz weszła do kajuty i zamknęła za sobą drzwi. Niemowlę poruszyło się niespokojnie w beciku, kiedy układała je ostrożnie na pościeli.

- Już myślałam, że niczego nie znajdę- westchnęła, ale posłała im promienny uśmiech. Była dosyć wysoką kobietą, ale bardzo młodą. Blond włosy zaczesane miała w ciasny kok, a jej zielone oczy dodawały buzi jeszcze więcej uroku. - Jestem Stella Sage- wyciągnęła drobną dłoń w stronę Hermiony i uścisnęła lekko- A to moja córka Constance i syn William.* – wskazała na dzieci.
 Ujęła swoją córkę za ramię i delikatnie popchnęła w stronę Hermiony. Mała dygnęła przed nią lekko i znów schowała się za matką. Hermiona posłała jej uśmiech, ale spojrzała na Snape’a i wbiła w niego wzrok. Nie miała pojęcia co powiedzieć, dlatego spojrzała mu mocno w oczy, mając nadzieję, że zrozumie tę jawną prośbę o ratunek. On z kolei pokręcił delikatnie głową, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że jest beznadziejna, ale wstał i ku jej przerażeniu, objął ją lekko ramieniem i przycisnął do siebie.

- Jestem Severus Snape, a to moja żona, Hermiona.

-Och, miło mi- Stella rzeczywiście wyglądała na szczęśliwą, bo jej usta podjechały w górę tak mocno, że dojrzeli jej zęby.- Nie chciałabym być wścibska i urazić państwa, ale... mają państwo bardzo, hmm... piękne odzienie.

Hermiona czuła się strasznie dziwnie wciśnięta w bok swojego profesora, ale tym razem przejęła pałeczkę i odezwała się poważnie.

-Ależ skąd, nie uraziła nas pani. Praktycznie cały czas ktoś na nas zwraca uwagę, ale razem z mężem projektujemy ubrania. Nasze pomysły czerpiemy z każdej dziedziny życia i sztuki, stąd pewna ekscentryczność. Chcemy wprowadzić wiele nowości w modzie, dlatego płyniemy do Nowego Jorku, bo to tam jest nasze miejsce. – miała nadzieję, że jej wypowiedź będzie przekonująca, więc dla uwiarygodnienia położyła głowę na ramieniu Snape'a. Poczuła, jak się spiął, ale wzmocnił uścisk na jej biodrze.

Stella z kolei otworzyła lekko usta, ale zaraz je zamknęła. Wyglądała jak ucieleśnienie zachwytu. Najwidoczniej była typem osoby, która potrafiła wpadać w euforię z byle powodu. Hermiona miała nadzieję, że Snape, chociaż teraz nie powie czegoś obraźliwego i zachowa się jak na „męża” przystało.

-To by wiele wyjaśniało. W takim razie jest mi jeszcze milej, ale skoro są państwo projektantami, to nie powinni być państwo w wyższej klasie?

- Cóż... Nie lubimy się wyróżniać- Snape miał tak spokojny ton głosu, że Hermiona miała ochotę się zaśmiać. Nie zdawała sobie sprawy, że udawanie może być tak proste, a dzięki temu, chociaż przez chwilę zapomniała, gdzie się znajdują.

   Stella okazała się tak rozgadaną kobieta, że Hermiona co chwilę zerkała na Snape’a, by upewnić się, czy nadal wytrzymuje to gadulstwo. Siedziała obok niego i z uśmiechem słuchała młodej dziewczyny, która właśnie usadowiła córkę na piętrze łóżka.

-Płynę z dziećmi do męża. Pracuje przy budowach już prawie rok, ale dopiero teraz udało mi się uzbierać pieniądze na podróż. No i jestem taka szczęśliwa, że udało nam się dostać na dziewiczy rejs Titanica. Dzieci będą miały co opowiadać, prawda Constance? William jest za mały, ale to nic, opowiesz mu wszystko, jak już podrośnie. A wracając do mojego męża, to strasznie się cieszę, że wreszcie się zobaczymy. No i pierwszy raz zobaczy swojego syna. Mały jest do niego podobny, ma jego nos i usteczka i jest tak kochany, praktycznie nie płacze, a to chyba dobrze, przynajmniej nie będzie nam przeszkadzał w nocy...
 
Dziewczyna mówiła i mówiła. Opowiadała o swojej matce, która zmarła na gruźlicę, o swoich dziadkach i o pracy pokojówki, którą była tylko przez 3 miesiące, bo druga dziewczyna, z którą pracowała, oskarżyła ją o kradzież kolczyków, a zrobiła to wyłącznie z zazdrości. Hermiona zaśmiała się pod nosem, widząc minę Snape’a, kiedy temat zszedł na miłość i małżeństwo.

 
Statek płynął spokojnie, a słońce powoli znikało za horyzontem, kiedy udało im się uciec na chwilę z kajuty. Stella była biedna, co do tego nie było wątpliwości, ale była też strasznie poczciwa i nawet przez chwilę nie wahała się, kiedy Hermiona zapytała ją, czy mogłaby od niej pożyczyć suknię. Całym dobytkiem kobiety były raptem trzy proste suknie, ale z ogromną życzliwością ofiarowała jej najlepszą, którą posiadała. Snape również dostał nowe ubranie składające się z ciemnych, prostych spodni i białej koszuli, które należały do męża Stelli. Kobieta pobrała wszystko, co tylko mogła, dlatego w swoim tobołku miała nawet dwie poszewki i koc.
Hermiona przystanęła przy burcie i wciągnęła mocno powietrze. Wieczór był przyjemny i chociaż w tym momencie nie chciała myśleć, co ich jeszcze może spotkać. 

Snape stał obok niej i opierał ręce na balustradzie, patrząc tak samo intensywnie w zachodzące słońce, jak ona.
___________________
** Stella, William i Constance żyli naprawdę. Byli pasażerami trzeciej klasy na Titanicu.



2 komentarze:

  1. Od razu polubiłam Stellę, przeurocza kobieta.
    Przynajmniej nasza biedna para będzie mieć miłe towarzystwo.
    Dobrze, że mogą używać magii na statku, zawsze to jakieś pocieszenie. Marne, bo marne, ale lepsze to niż nic.
    Pozdrawiam cieplutko w pierwszy dzień grudnia.
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe jak rozegrasz dalej historię. Szkoda będzie Stelli, jak ma dojść do katastrofy chyba, że uratujesz wszystkich i zmienisz bieg wydarzeń. :D

    OdpowiedzUsuń