Snape wreszcie zrezygnował z chodzenia w kółko po pokładzie i przysiadł na ławce obok Hermiony, która od dłuższego czasu obserwowała młodszych pasażerów trzeciej klasy, którzy urządzili sobie wieczornego berka. Severus oparł się plecami o drewno i skubał rękaw koszuli, marszcząc co chwilę brwi.
Obydwoje milczeli od momentu, kiedy wyszli na pokład. Hermiona
bała się powiedzieć cokolwiek, a wręcz wstydziła po pokazie, jaki
odstawili przed Stellą. On z kolei usilnie starał się zachować spokój i
przemyśleć od początku cały bieg wydarzeń. Kiedy Hermiona
przysiadła na ławeczkę, w ogóle nie zwrócił na to uwagi, tylko chodził
od jednej burty do drugiej, mierząc wściekle dzieci, które biegały we
wszystkie strony i śmiały się, unikając złapania przez niskiego chłopca.
Hermiona spojrzała w końcu w jego stronę, licząc na to, że może to on rozpocznie konwersacje. Snape obrócił lekko głowę w kierunku dziewczyny i skrzywił się, widząc jej niepewny wyraz twarzy.
- Skończ, Granger. Zajmij się sobą i nie przeszkadzaj.
-
Nie miałam takiego zamiaru, profesorze. Ja po prostu… Po prostu myślę,
że powinniśmy wspólnie porozmawiać i spróbować się stąd wydostać.
-
Jeśli jeszcze nie zdążyłaś zauważyć, utknęliśmy tu, Granger. I wiesz
przez kogo? – rzucił z przekąsem i warknął, kiedy otwierała usta, by mu
przerwać. - Przez ciebie. Tak przez ciebie, Granger!
-Wypraszam
sobie, profesorze. Nikt panu nie kazał za mną iść.- odpowiedziała z
lekką irytacją w głosie i przeniosła wzrok na dzieci.
-
Zamilcz.- rzucił oschle, ale w głębi nie mógł zaprzeczyć. Nikt go nie
zmusił, by szedł za nią. Zrobił to z własnej woli, z chęci dorwania
Złotej Trójcy i niestety popełnił błąd. Ta porażka wręcz paliła jego
dumę, ale nigdy nie dałby po sobie tego poznać.
Znów siedzieli w zupełnej ciszy i kątem oka widział, jak dziewczyna wygina sobie palce we wszystkie możliwe strony.
-
Co ci strzeliło do głowy, żeby zrobić z nas projektantów?- rzucił
zimno, bo nie mógł wytrzymać tego, co robiła ze swoimi dłońmi.
- Nie wiem… To była pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy, no i brzmiała wiarygodnie. W każdym razie Stella uwierzyła.
-Może.- mruknął w odpowiedzi.
-A
co panu strzeliło do głowy, że zrobił pan z nas małżeństwo?- uniosła
lekko głos, bo akurat jego pomysł był dla niej kompletnie chory. Już
chyba wolałaby, aby uznał ją za córkę, a nie za żonę. A teraz, przez
jego wymysł, będzie musiała udawać miłą i zakochaną, gdy
znajdą się wśród ludzi. Merlinie… Za jakie grzechy?
-
To raczej logiczne, no, chyba że masz problem z logicznym myśleniem. W
obecnych czasach ludzie mieli określone zasady życia, więc mogłabyś być
moją siostrą, ale to mi się nie uśmiechało, bo raczej nie widzę między
nami podobieństwa- stwierdził i zmierzył ją wzrokiem, zatrzymując się
dłużej na brzuchu i biodrach, dając jasno do zrozumienia, że ma więcej
ciała niż on- No więc uznałem, że lepiej już zrobić z ciebie żonę.-
wykrzywił lekko usta, kiedy prychnęła urażona i obróciła głowę w drugą
stronę, by nie patrzeć w jego oczy.
Rufa
statku była ogromna i to tam najwięcej osób przysiadało na wolnych
ławkach. Jako trzecia klasa oddzieleni byli od arystokracji, która miała
własne promenady i pokłady spacerowe. Z tego miejsca idealnie mogła
dostrzec bogate pasażerki, które przechadzały się po górnym pokładzie
razem ze swymi ukochanymi. Wyglądały na niezmiernie szczęśliwe i z całą
pewnością nie mogły doczekać się, gdy postawią swoje stopy na
amerykańskim lądzie. Cóż… Hermiona
wiedziała, że wiele z nich niestety nie doczeka tego momentu. Zdawała
sobie sprawę, że byłoby to niepoważne, ale miała ochotę stanąć na ławce i
ogłosić wszem i wobec, że statek ulegnie katastrofie i powinni obrać inny kurs, ale kto by jej uwierzył...? A Snape
z pewnością dopilnowałaby, aby jako pierwsza skoczyła w zimną wodę,
zapewne ze strachu i chęci ucieczki przed jego gniewem. Westchnęła sama
do siebie i wstała, poprawiając lekko sukienkę, która pomarszczyła się w
talii.
- Sądzę, że powinniśmy wracać. Stella może pomyśleć, że nie lubimy jej towarzystwa.
-A lubimy?- Snape
uniósł wyzywająco brew, ale również wstał z ławki i ruszył za nią,
niemal depcząc jej po piętach. Najwyraźniej bawiło go irytowanie jej i
chciał sprawdzić, jak daleko może się posunąć, lecz Hermiona
nie miała zamiaru mu tego ułatwić. Weszła więc bez słowa do ich kajuty i
usiadła na dolnym łóżku. Uśmiechnęła się kpiąco, dając mu do
zrozumienia, że do niego należy górna część.
Stella obserwowała ich bez słowa i kołysała Willa, który tym razem nie spał, a moczył w usteczkach małą piąstkę.
- Dobrze, że przyszliście. Podobno zaraz podadzą wieczorny posiłek.
- Och, to wspaniale- Hermiona ucieszyła się szczerze i posłała Severusowi
niewinny uśmiech. Mężczyzna stał nadal przy drzwiach i widać było, że
nie bardzo cieszy go fakt, że dzieli pokój z kobietami, które jak na
złość, przypadły sobie do gustu.
-Moja
droga, pamiętasz chyba o swoim postanowieniu.- powiedział nagle i
podszedł do zdziwionej dziewczyny- No przecież chciałaś rezygnować z
kolacji. Podobno to zdrowe, sama mi o tym mówiłaś.
-Co...
Naprawdę? Musiałeś coś pomylić.- wysiliła się na miły ton głosu.-
Zawsze uważałam, że posiłki są najważniejszym elementem dnia. No dobrze,
to może już chodźmy- dziewczyna wstała i nie czekając na niemiłą
odpowiedź, wyszła z kajuty zostawiając Severusa z ironicznym uśmiechem na twarzy.
Ich
jadalnia, jak na najbiedniejszą klasę, była naprawdę ładna. Rzędy
stołów rozstawione były po całej sali, a każdy przykryty był białym
obrusem z wyhaftowaną nazwą statku w rogu. Sztućce lśniły nowością, a
reszta zastawy idealnie komponowała się z jasnym wystrojem
pomieszczenia. Stella wybrała im wspólne miejsca przy jednym z ostatnich
stolików. Gryfonka z udawanym zadowoleniem dziękowała Snape’owi,
który odsunął jej krzesło, by mogła usiąść. Gdy nalewał jej herbaty,
położyła mu dłoń na ramieniu i uścisnęła lekko w ramach podziękowania,
na co on skinął tylko głową, chociaż wiedziała, że nie przez przypadek
szturchnął ją butem w kostkę. Stella najwidoczniej nie dostrzegała ich
gry, bo cały czas zachwycała się nad ich miłością, która ponoć była tak
widoczna, że zazdrościła im, że to ona z mężem nie tworzy takiej pary. Constance również zrobiła się śmielsza i z rozmarzonym wzrokiem przyglądała się Severusowi, który jadł zapiekankę z dorsza.
- Chyba masz powodzenie, mężu- szepnęła do niego i pokazała głową na dziewczynkę siedząca naprzeciwko.
- Granger, zlituj się.
- Tak tylko mówię. To nawet urocze. Ponoć dzieci potrafią dostrzec o wiele więcej niż dorośli, więc może Constance dostrzegła w panu coś bardzo absorbującego…- tym razem to ją bawiło małe uprzykrzanie czasu Snape’owi. On jednak dalej sprawiał wrażenie ogromnie znudzonego i gdy skończył jeść, nalał sobie herbaty i pił w milczeniu.
*
Hermiona
przekręciła się na bok i z irytacją odkryła z siebie kołdrę. Miała
wrażenie, że wszystko ją ściska, uwiera, a delikatne bujanie statku nie
pozwalało zasnąć. Słyszała spokojny oddech Stelli, która spała z synkiem
na drugim łóżku i ciche pomrukiwania, jakie wydawała z siebie Constance. Tylko Severus
leżał cicho, ale nie wiedziała, czy śpi, czy tak samo jak ona, nie
może zmrużyć oka. Chciała wychylić się odrobinę z posłania i spojrzeć na
górne łóżko, ale nie mogła się na to zdobyć. Mimo przytyków, jakie
sobie serwowali podczas kolacji, nadal czuła przed nim ogromny respekt, a
w obecnym położeniu dochodziło zażenowanie, że musi z nim spać w jednym
pomieszczeniu.
Tym
razem przekręciła się na plecy i odrzuciła pościel jak najdalej od
siebie. Leżała prosto na niewygodnym posłaniu i patrzyła tępo w górę na
łóżko Snape’a. Chciała zamknąć oczy, otworzyć i znów być w dormitorium. Cieszyłaby się chyba nawet ze spotkania z Lavender i Parvati,
ale niestety już tego próbowała i nie przyniosło to oczekiwanych
skutków. Cały czas tkwiła na Titanicu i nie mogła znaleźć sobie miejsca,
a oliwy do ognia dolewały wszystkie zmartwienia, które kłębiły się
ciasno w jej głowie.
-Granger, przestaniesz się wreszcie ruszać? Nie jesteś tu sama- usłyszała cichy syk, a po chwili dojrzała głowę Snape’a, który patrzył na nią w skupieniu.
- Przepraszam, profesorze- szepnęła i rzuciła niepewne spojrzenie w stronę Stelli, która jęknęła cos przez sen.- Nie mogę spać.
- To idź gdzieś i daj spać innym.
- No wie pan co… Wydaje mi się, że pan również nie śpi, skoro wszystko słyszy.
- A nie pomyślałaś, że twoje irytujące sapanie mnie obudziło?
-Że co? Nie sapałam- warknęła zirytowana i obróciła się do niego plecami.- Dobranoc.
Usłyszała skrzypnięcie łóżka, gdy Snape wracał do poprzedniego położenia i znów zalała ich cisza. Hermiona
nie miała nawet pojęcia, która jest godzina, ale skoro na korytarzu
nikt już nie chodził, musiało być późno. Zacisnęła mocniej zęby i
zamknęła oczy, starając się zwabić sen, ale bezskutecznie. Usiadła
zrezygnowana na łóżku i poprawiła włosy, które znów sterczały pod różnym
kątem. Chwilę zajęło jej zebranie się w odwagę, by wstać, ale
wyprostowała się wreszcie i obróciła w stronę swojego profesora.
Sięgnęła po różdżkę, którą schowała pod poduszką i najciszej jak umiała,
wspięła się po zimnych, metalowych stopniach na łóżko Snape’a.
Usiadła tak, by nie dotknąć jego nóg swoimi plecami i opuściła stopy w
dół, mając nadzieje, że profesor nie ryknie na nią za jej bezkarne
zachowanie, albo po prostu nie zrzuci na ziemię. Otworzyła szerzej oczy,
kiedy dostrzegła, że również usiadł. Chciała krzyknąć, kiedy sięgał po
swoja różdżkę, ale on machnął nią tylko bezszelestnie i mruknął cicho, „
Muffliato”.
- Daj mi powód, a nie zawaham się zrobić ci krzywdy- tym razem nie starał się zachowywać cicho. Hermiona
czuła się jak na lekcji eliksirów, kiedy grzmiał nad ich głupotą i
wydzierał się na tych, którzy znów udowodnili podstawowe braki w wiedzy.
-
Przepraszam, profesorze. Nie mogę zasnąć, nie wiem, co mam robić i jest
mi strasznie źle, bo nie chce tu być, a niestety jesteśmy tu razem i
tylko z panem mogę porozmawiać.- wyszeptała wreszcie i wstrzymała
powietrze, widząc, jak mężczyzna zaciska mocno usta.
-
Uwierz, Granger, że mi również nie jest na rękę, że znalazłem się tu
właśnie z tobą, ale z drugiej strony, na twoje szczęście, trafiło jednak
na mnie, a nie na przykład na pana Weasley’a.
Wtedy, to raczej nie mielibyście szans - odpowiedział oschle, ale usiadł
wygodniej i oparł się plecami o ścianę. - Sądzę, że sen dobrze nam zrobi,
a jutro zastanowimy się co dalej.
-
Ze wszystkim się zgadzam, profesorze, ale ja naprawdę nie zasnę. Nie
mogę przestać myśleć o tym, co ma się wydarzyć. Niech pan pomyśli,
moglibyśmy ostrzec ludzi, iść do kapitana i…
- I co mu powiesz?- przerwał jej szybko- Myśl, Granger. Niby to potrafisz robić najlepiej.
-
Chodzi tylko o to, że nie mogę patrzeć na Stelle i jej dzieci, kiedy
wiem, że mogą zginąć, rozumie pan? Ci wszyscy ludzie chodzą tacy
zadowoleni, liczą na lepsze życie, a ja nic nie mogę zrobić, tylko muszę
udawać pańską żonę i uśmiechać się głupio- nerwy wzięły górę i
teraz to ona uniosła się na niego- A co jeśli moglibyśmy jednak coś
zrobić? Naprawdę myśli pan wyłącznie o sobie, a nie obchodzi pana to, co
stanie się z tym statkiem? Jak można być takim… Takim…
-
No, dalej, nie hamuj się, Granger. Jaki jestem?- spojrzał na nią
wyzywająco, lecz dziewczyna spuściła wzrok na swoje kolana i zaczęła
bawić się różdżką. Severus ujął w
palce nasadę nosa i zacisnął mocno, zamykając przy tym oczy. Odetchnął w
końcu głośno, czym zmusił dziewczynę, by znów na niego popatrzyła.
- Powiem to raz i nie będę powtarzał. Nie wolno nam zmieniać biegu historii. To się musi wydarzyć, rozumiesz? Zdaje sobie sprawę, że moglibyśmy temu zapobiec, ale nie wolno nam tego robić. Dlatego dalej musimy udawać i nie waż się wychylać, a wiem, że jesteś do tego zdolna. Chociaż raz posłuchaj, co się do ciebie mówi.
- Powiem to raz i nie będę powtarzał. Nie wolno nam zmieniać biegu historii. To się musi wydarzyć, rozumiesz? Zdaje sobie sprawę, że moglibyśmy temu zapobiec, ale nie wolno nam tego robić. Dlatego dalej musimy udawać i nie waż się wychylać, a wiem, że jesteś do tego zdolna. Chociaż raz posłuchaj, co się do ciebie mówi.
-Zawsze słucham- odpowiedziała i uniosła w górę podbródek. Snape rzucił jej kpiące spojrzenie, a gdy dziewczyna zeszła w końcu do siebie, nie mógł ukryć prychnięcia, gdy znowu usłyszał jej bezskuteczną walkę z kołdrą.
_____________________
A tak wyglądała jadalnia trzeciej klasy :) Zapiekanka z dorsza podawana była na Titanicu biedniejszym pasażerom.
Ktoś tu ma powodzenie u kobiet, hę? ;)
OdpowiedzUsuńPoczciwy gbur z tego Severusa. Przyznam, że Hermiona ma prawdziwe szczęście. Faktycznie mogła wylądować na tym przeklętym statku razem z Ronem czy Harrym, a wtedy byłaby ogólna panika, lament i mieliby raczej marne szanse na przeżycie.
Ciekawa jestem, czy ktoś z realnego świata zauważył zniknięcie Seva i Miony...
No nic, trzymaj się :)
bullek
Te opowiadania są stanowczo za krótkie :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. :) lekko się czyta. Zaimponowałaś mi tą historią. Titanic. Genialne :D
OdpowiedzUsuń