17:15

5

Tralalalal :D

 


    Ta noc nie była dla niej łaskawa. Budziła się co chwilę i kręciła z boku na bok, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca w niewygodnym łóżku. Była pewna, że Snape również niewiele spał, bo dziwnym trafem, kiedy zmieniała pozycje, on też ruszał się na swoim posłaniu.

    Dlatego, gdy znów dosłyszała zgrzytanie nad swoją głową, niemal warknęła ze złości. W ostatnim momencie powstrzymała się przed tym działaniem i powoli otworzyła oko. Jej profesor zszedł właśnie z łóżka i bezszelestnie podszedł do krzesła, które stało przy drzwiach. Ze zdziwienia uchyliła drugą powiekę, kiedy zdała sobie sprawę, że Snape stoi w samej bieliźnie i sięga po swoje rzeczy, które starannie złożył w kostkę zeszłej nocy, gdy w kajucie panowała taka ciemność, że nikt nie był w stanie dojrzeć jego nagości.

Dziewczyna obrysowała wzrokiem jego sylwetkę i zatrzymała się na Mrocznym Znaku, który wyróżniał się na tle bladej skóry. Może gdyby nie znała prawdy o swoim nauczycielu, uderzyłaby w krzyk i rzuciła się na niego w panice, ale była już oswojona z myślą, że działał po dwóch stronach naraz.

Snape założył spodnie i koszulę, rzucając na siebie i ubranie zaklęcie odświeżające. Stella z dziećmi spała jak zabita, dlatego ze spokojem machnął różdżką, a potem schował ją za paskiem. Hermiona zamknęła szybko jedno oko, gdy Snape ustawił się do niej bokiem i zapinał starannie guziki białej koszuli, patrząc przy tym w małe lustro, które wisiało tuż przed nim. Nie chciała go podglądać, nigdy nie była typem osoby, która naruszała sferę prywatną innych ludzi, ale niestety ciekawość wzięła nad nią górę. Najciszej jak umiała, uniosła kołdrę pod twarz, aby w razie czego mogła udawać, że niczego nie widzi i smacznie śpi. Snape w tym czasie dopiął guziki pod samą szyję i włożył materiał w spodnie. Hermiona nie zdawała sobie sprawy, że jakikolwiek mężczyzna może robić wszystko z taką precyzją, chociaż akurat do niego jak najbardziej to pasowało. Profesor od zawsze wydawał się wręcz idealny, jeśli chodziło o przykładanie uwagi to takich właśnie drobiazgów. Wystarczyło widzieć, jak pracuje przy eliksirach lub z jaką uwagą i szybkością oddaje się w wir walki.

Dziewczyna z przerażeniem dostrzegła, że Snape obraca się w jej kierunku, więc zacisnęła mocno powieki i starała się wyrównać oddech. Rozluźniła się trochę, ale serce znów przyspieszyło, kiedy usłyszała strzyknięcie kolan. Mężczyzna musiał przycupnąć przed nią i opierał teraz dłonie o materac, bo poczuła, jak ugiął się lekko pod jego ciężarem. Miała nadzieję, że nie dostrzeże żyłki na jej skroni, która pulsowała z zawrotną szybkością. Niemal jęknęła, kiedy poczuła jego oddech na swojej twarzy, ale nadal udawała, że pogrążona jest w błogiej nieświadomości.

- Doskonale widzę, że nie śpisz, kłamczucho. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale posiadam tę jakże wspaniałą umiejętność przeczuwania i wiem, kiedy ktoś mnie obserwuje... I wiesz co, Granger?  Znowu sapałaś jak smok.– mówił cicho i spokojnie, dokładnie tak samo, kiedy wprowadzał uczniów w zakłopotanie. Hermiona musiała otworzyć oczy, bo dalsze udawanie nie miało żadnego sensu. Była przegrana w starciu z tym mężczyzną.
Czarne oczy patrzyły na nią intensywnie. Zauważyła w nich lekkie rozbawienie, ale znając Snape i jego „poczucie humoru”, bawił się jej zażenowaniem, które wypłynęło na policzki w postaci dwóch czerwonych plam.

- Nie sapałam przecież- to była jedyna odpowiedź, na jaką się zdobyła. Snape nadal opierał się o łóżko i była w stanie przyjrzeć się dokładnie jego twarzy. Krzywy nos, kilka bruzd na policzkach, wąskie usta, ale uwagę przykuwały czarne niczym węgle oczy. Mężczyzna zauważył jej ciekawskie spojrzenie. Wykrzywił usta w grymasie i podniósł się z niewygodnej pozycji.

Granger była taka przewidywalna. Od początku wiedział, że nie śpi i wodzi za nim wzrokiem, jak małe, głupie zwierzątko. Gdy stał bokiem, kątem oka mógł obserwować, jak zakrywa się szczelnie i łypie na niego zainteresowana.

Hermiona usiadła w końcu na łóżku. Zawinęła się w kołdrę tak mocno, że nie było widać nawet jej kostek. W porównaniu do Snape'a, nie chciała, żeby oglądał ją w samej bieliźnie, więc skorzystała z pościeli i prędko podeszła do krzesła po swoją suknię. Severus stał po drugiej stronie z rękoma założonymi na piersi i uśmiechał się cynicznie. Dziewczyna posłała mu tylko naburmuszone spojrzenie. Zabrała szybko sukienkę i wróciła do łóżka, okrywając się kołdrą po samą szyję.

- Mógłby pan iść sprawdzić, czy nie ma śniadania, albo przejść się na mały, poranny spacer?- szepnęła i zmusiła swoje usta, by wygięły się w błagalny uśmiech. Mężczyzna stał chwilę, ale miał ochotę przekląć ją za głupi wyraz twarzy, dlatego też skapitulował i wyszedł, licząc na to, że może faktycznie załapie się na śniadanie i będzie mógł zjeść w spokoju, bez paplania Granger, Stelli i szczerzenia się małej Constance.

W tym samym czasie Hermiona naciągała na siebie długą suknie Stelli i szamotała się wściekle ze wstążeczkami na placach, które co chwilę uciekały z jej uchwytu. Nigdy nie musiała użerać się z takim typem stroju, dlatego bardzo mocno starała się panować nad sobą, by nie krzyczeć i nie tupać ze złości nogami. Była pełni podziwu dla kobiet, które w tych, ale też wcześniejszych czasach, same radziły sobie z zakładaniem sukni, obszernych halek, czy gorsetów. A to wszystko dla facetów. Dla tych niewdzięczników, którzy traktowali kobiety, jak coś gorszego i słabszego.                                                                                                       Chociaż w jej czasach nie było lepiej. Wystarczyło spojrzeć na Snape’a, który oceniał wszystkich z góry, a do uczennic odnosił się jak do zła koniecznego.

Gryfonka opadła na łóżko, kiedy wreszcie udało jej się zawiązać wstążeczki i wyrównać sztywny materiał sukni. Mały William, który dotychczas popiskiwał przez sen, otworzył oczy i wydał z siebie głośny krzyk, który automatycznie postawił jego matkę na nogi. Dziewczyna spojrzała przepraszająco na Hermionę i zakrywając się lekko, zaczęła karmić synka piersią. Na górnym łóżku pościel poruszyła się gwałtownie i spod koca wynurzyła się rozczochrana głowa Constance, która mimo zaspanych oczu, uśmiechała się wesoło w stronę dziewczyny. Hermiona odwzajemniła uśmiech i wyciągnęła do małej ręce, by pomóc jej zejść. Constance objęła ją za szyję i pozwoliła postawić się lekko na zimnej posadzce. Po chwili leżała już obok Stelli, która cały czas kołysała małego Williama, czekając, aż odbije mu się po porannym posiłku.

- Constance, ubierz się, proszę. Hermiono- dziewczyna spojrzała na nią radośnie - Wiesz może, czy podali śniadanie? Zanim ja się wyszykuję i przebiorę Willa, to minie sporo czasu. Byłabym wdzięczna, gdybyś zechciała zabrać Constance razem ze swoim mężem do jadalni. Nie puszcze jej samej, bo znając jej wybryki, dziwnym trafem znajdzie się w jakimś zakazanym miejscu na statku. A właśnie, gdzie twój mąż?- Stella położyła synka na poduszce i wstała energicznie. Jej blond włosy również wiły się i sterczały w różne strony, przez co Hermiona zapałała do niej jeszcze większą sympatią.

- Przypuszczam, że kończy już jeść. Jest strasznym głodomorem- zaśmiała się, ale tak naprawdę nie miała pojęcia, czy Snape jadł dużo i przepadał za tą czynnością. Na wczorajszej kolacji sprawiał wrażenie, jakby jadł wyłącznie z przymusu, chociaż z drugiej strony mógł tak samo jak ona nie odczuwać głodu przez stres, jaki towarzyszył im przez cały dzień.

- To tak samo, jak mój Frederick. Kiedy był jeszcze z nami w Londynie i udało mi się przygotować wyszukany posiłek…- dziewczyna zarumieniła się zażenowana. Trudno było przyznać się, że częściej ich dzień składał się ze skromnego śniadania i późnego obiadu. Były też takie dni, że szli spać głodni, bo nie udało im się oszczędzić pieniędzy i pod koniec miesiąca żyli wyłącznie z dobroci sąsiadów, którzy bardzo często pomagali całej jej rodzinie. - ...wtedy zazwyczaj Frederick jadł z takim zapałem, że Constance była w szoku. No, ale niestety takich dni w roku mieliśmy mało- Stella spuściła głowę i zapatrzyła się intensywnie w swoje drobne dłonie. Hermiona nie znała tego uczucia, kiedy trzeba szczędzić na każdym najmniejszym okruszku, jednak potrafiła domyślić się, jak ciężko było żyć niektórym ludziom w obecnych czasach, dlatego ujęła ręce Stelli w swoje i uścisnęła przyjaźnie.

- Nie musisz się wstydzić- rzekła, gdy zdziwiona blondynka uniosła brwi-Bieda, to nie powód do zażenowania. Doskonale wiem, że to właśnie ludzie tacy jak ty mają ogromne serce i potrafią dać z siebie o wiele więcej, niż wszyscy ci bogacze, którzy zazwyczaj są ślepo zapatrzeni w swoją doskonałość. Najważniejsze, że masz dzieci, masz męża i nikt z was nie jest ciężko chory.

- Oczywiście-Stella odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się szczerze – Nie wyobrażam sobie bez nich życia. Swoją drogą, czemu i ty nie masz własnych dzieci?

Hermiona otworzyła usta, ale szybko je zamknęła, patrząc tępo w Stellę. Ona, Snape i ich dzieci? To się nie dzieje! Całe szczęście, że nie było go tutaj , bo zapewne Stella leżałaby właśnie potraktowana jakimś zaklęciem.

- No, cóż…- w końcu podjęła temat, chociaż z drugiej strony miała ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem- Severus jest dosyć uparty, jeśli chodzi o te kwestie… On woli najpierw skupić się na pracy…

- Och, daj spokój, a ty co na to? No nie wierzę, że jesteś taka spokojna. To widać w twoich oczach, że pragniesz zostać matką.

Gryfonka ledwo powstrzymywała się od chichotu. Musieli świetnie grać i udawać, skoro Stella wierzyła w ich ogromną, pełną żaru miłość.

- Wiesz… To nie tak, że się nie staramy – Snape zapewne walnąłby ją za te słowa- Chodzi o to, że nie chce wywierać na niego presji, a sama też lubię projektować i podoba mi się nasze życie. Chyba wyszliśmy z założenia, że jak się trafi, to dobrze, ale sami specjalnie do tego nie dążymy.

- Rozumiem. My też nie planowaliśmy, chociaż Constance była zamierzona- Stella uniosła lekko usta i sięgnęła po małego Willa, który zaczął ruszać się w beciku. Ujęła jego drobne piąstki i przycisnęła lekko do ust. – Z kolei ten malec był zaskoczeniem, ale bardzo, bardzo miłym.

Hermiona popatrzyła na tę uroczą scenę i stwierdziła, że jeśli kiedyś uda jej się znaleźć odpowiedniego mężczyznę, sprawi sobie nawet trójkę dzieci, które koniecznie będą musiały odziedziczyć po niej najwięcej pozytywnych cech, włączając w to intelekt i zapał do książek. Chciała porozmawiać jeszcze ze Stellą i wypytać ją o życie, które zostawiła za sobą raptem dzień temu, ale do kabiny wrócił Severus. Widziała, że gryzie się ze sobą, jakby wręcz odczuwał ból, że znowu musi zacząć udawać idealnego męża, ale bez słowa podszedł do niej i złożył na jej dłoni szorstki pocałunek.

-Wybacz, że nie poczekałem na ciebie, moja droga, ale nie chciałem cię obudzić.– wytłumaczył się zgrabnie, patrząc intensywnie w jej czekoladowe oczy. Hermiona mimowolnie zaczerwieniła się odrobinę i zmusiła na dygnięcie, na znak, że przecież nic się nie stało. Mężczyzna obrócił się do Stelli, która pomagała zawiązać córce buciki i skinął jej na powitanie.

- Severusie, udam się razem z Constance na śniadanie. Byłoby mi miło, gdybyś towarzyszył nam do jadalni, bo Stella potrzebuje trochę prywatności.

Snape rzucił jej kpiące spojrzenie, ale otworzył im drzwi i przepuścił przed sobą. Trzymała Constance za rękę, a drugą ujęła swego profesora, który sam z siebie zaproponował jej ramię. Znowu wyczuła absurdalność sytuacji, jakby śniła bardzo głupi sen. Niestety zarówno Snape, jak i Constance byli żywi, bo czuła bijące od nich ciepło. Dziewczynka podskakiwała całą drogę z nogi na nogę i obserwowała wszystko z zapałem.

- Będę na zewnątrz. Pogoda jest znacznie przyjemniejsza niż wczorajszego dnia- rzucił na odchodne i skręcił w stronę schodów, które prowadziły na wyższy pokład.

*
 
Hermiona odprowadziła dziewczynkę do matki i ruszyła na poszukiwania swego „męża”. Była ciekawa, czy wykorzystał wolny czas na poszukanie dla nich jakiegoś sensownego rozwiązania, chociaż teraz nie była już taka chętna na szybki powrót. Chciała spróbować chociaż ocalić ich współlokatorkę, więc dzień dłużej na Titanicu nie powinien ich zbawić.
 
Weszła na główny pokład i nie miała złudzeń, że zarówno kilka kobiet, jak i mężczyzn patrzyło na nią z nieukrytym zainteresowaniem. Dla pewności rzuciła na siebie szybkie spojrzenie, ale nie dostrzegła nic nadzwyczajnego. Była pewna, że nie odróżnia się niczym od pozostałych pasażerów, dlatego kompletnie nie miała pojęcia, o co mogło chodzić.

Z daleka dojrzała Snape'a, który stał z rękoma skrzyżowanymi na plecach i rozmawiał ze starszym, niezbyt wysokim mężczyzną. Ów jegomość miał długie, ciemne wąsy i jasny kapelusik, który dodawał mu wigoru. Obok stała kobieta w jedwabnej sukni, a sądząc po kilku siwych kosmykach, które komponowały się razem z czarnym kokiem, była jego żoną. Z tyłu, za starszym małżeństwem, stała młodziutka dziewczyna. Miała jasną, błękitną suknię i kapelusz w tym samym kolorze, a na ramionach spoczywał szeroki, biały szalik. Jej zgrabna, mała dłoń trzymała najwyższego mężczyznę, niewiele starszego od niej. Miał idealnie przystrzyżone brązowe włosy i szczery, ujmujący uśmiech, który zapewne zniewalał jego młodziutką wybrankę. Hermiona spojrzała na Snape’a pytająco, kiedy udało jej się zwrócić na siebie uwagę. Widziała, jak przeprasza towarzyszy i odchodzi od nich, kierując się szybkim krokiem w jej kierunku.

- Granger, za mną. Nie odzywaj się sama z siebie, chyba że ktoś zada ci pytanie, albo osobiście pozwolę ci mówić, rozumiesz?

-Że co proszę? A co to ma wszystko znaczyć?

 -Tylko tyle, że nadal gramy, ale tym razem musimy być o wiele bardziej przekonujący. Ten facet jest najbardziej wpływową osobą na całym tym przeklętym statku, a niestety na naszą niekorzyść rozeszła się plotka, że jesteśmy projektantami mody, na dodatek jakimiś cholernie dobrymi. Więc masz się zachować, jak na damę przystało. Dotarło, Granger?

- Nie jestem głupia, profesorze- odpowiedziała nico oschlej, niż zamierzała, ale Snape chwycił jej dłoń i wepchnął bez pytania pod swoją rękę, ciągnąc ją za sobą w stronę uśmiechniętych bogaczy.
____________________

Replika kabiny III klasy w muzeum Titanica :) W tym wypadku dwuosobowa, ale były też takie trzyosobowe i czteroosobowe.  



3 komentarze:

  1. Super, robi się coraz ciekawiej.
    Sławni i cenieni projektanci, hehe... ciekawa jestem, jak z tego wybrną.
    Naprawdę polubiłam Stellę, Constance i małego Billa. Szkoda mi ich :C
    Mam nadzieję, że ktoś coś... ech, żeby tylko wszystko skończyło się bez większej tragedii.
    Do następnego :)
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczynam żałować, że nie zaglądałam tutaj częściej! Z opowiadania na opowiadanie jest coraz bardziej w pytke! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No no. Chyba się dzis nie wyśpię. Muszę wiedzieć co będzie dalej.
    Co do rozdziału to bardzo polubiłam Stellę. I ogółem zapomniałam o całym Hogwarcie czy Voldku. :D

    OdpowiedzUsuń