Ta
noc nie była dla niej łaskawa. Budziła się co chwilę i kręciła z boku
na bok, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca w niewygodnym łóżku. Była
pewna, że Snape również niewiele spał, bo dziwnym trafem, kiedy zmieniała pozycje, on też ruszał się na swoim posłaniu.
Dlatego,
gdy znów dosłyszała zgrzytanie nad swoją głową, niemal warknęła ze
złości. W ostatnim momencie powstrzymała się przed tym działaniem i
powoli otworzyła oko. Jej profesor zszedł właśnie z łóżka i bezszelestnie podszedł do krzesła, które stało przy drzwiach. Ze
zdziwienia uchyliła drugą powiekę, kiedy zdała sobie sprawę, że Snape
stoi w samej bieliźnie i sięga po swoje rzeczy, które starannie złożył w
kostkę zeszłej nocy, gdy w kajucie panowała taka ciemność, że nikt nie
był w stanie dojrzeć jego nagości.
Dziewczyna
obrysowała wzrokiem jego sylwetkę i zatrzymała się na Mrocznym Znaku,
który wyróżniał się na tle bladej skóry. Może gdyby nie znała prawdy o
swoim nauczycielu, uderzyłaby w krzyk i rzuciła się na niego w panice,
ale była już oswojona z myślą, że działał po dwóch stronach naraz.
Snape
założył spodnie i koszulę, rzucając na siebie i ubranie zaklęcie
odświeżające. Stella z dziećmi spała jak zabita, dlatego ze spokojem
machnął różdżką, a potem schował ją za paskiem. Hermiona zamknęła szybko jedno oko, gdy Snape
ustawił się do niej bokiem i zapinał starannie guziki białej koszuli,
patrząc przy tym w małe lustro, które wisiało tuż przed nim. Nie chciała
go podglądać, nigdy nie była typem osoby, która naruszała sferę
prywatną innych ludzi, ale niestety ciekawość wzięła nad nią górę.
Najciszej jak umiała, uniosła kołdrę pod twarz, aby w razie czego mogła
udawać, że niczego nie widzi i smacznie śpi. Snape w tym czasie dopiął guziki pod samą szyję i włożył materiał w spodnie. Hermiona
nie zdawała sobie sprawy, że jakikolwiek mężczyzna może robić wszystko z
taką precyzją, chociaż akurat do niego jak najbardziej to pasowało.
Profesor od zawsze wydawał się wręcz idealny, jeśli chodziło o
przykładanie uwagi to takich właśnie drobiazgów. Wystarczyło widzieć,
jak pracuje przy eliksirach lub z jaką uwagą i szybkością oddaje się w
wir walki.
Dziewczyna z przerażeniem dostrzegła, że Snape
obraca się w jej kierunku, więc zacisnęła mocno powieki i starała się
wyrównać oddech. Rozluźniła się trochę, ale serce znów przyspieszyło,
kiedy usłyszała strzyknięcie kolan. Mężczyzna musiał przycupnąć przed
nią i opierał teraz dłonie o materac, bo poczuła, jak ugiął się lekko
pod jego ciężarem. Miała nadzieję, że nie dostrzeże żyłki na jej skroni,
która pulsowała z zawrotną szybkością. Niemal jęknęła, kiedy poczuła
jego oddech na swojej twarzy, ale nadal udawała, że pogrążona jest w
błogiej nieświadomości.
-
Doskonale widzę, że nie śpisz, kłamczucho. Nie wiem, czy zdajesz sobie
sprawę, ale posiadam tę jakże wspaniałą umiejętność przeczuwania i wiem,
kiedy ktoś mnie obserwuje... I wiesz co, Granger? Znowu sapałaś jak
smok.– mówił cicho i spokojnie, dokładnie tak samo, kiedy wprowadzał
uczniów w zakłopotanie. Hermiona musiała otworzyć oczy, bo dalsze udawanie nie miało żadnego sensu. Była przegrana w starciu z tym mężczyzną.
Czarne oczy patrzyły na nią intensywnie. Zauważyła w nich lekkie rozbawienie, ale znając Snape i jego „poczucie humoru”, bawił się jej zażenowaniem, które wypłynęło na policzki w postaci dwóch czerwonych plam.
- Nie sapałam przecież- to była jedyna odpowiedź, na jaką się zdobyła. Snape
nadal opierał się o łóżko i była w stanie przyjrzeć się dokładnie jego
twarzy. Krzywy nos, kilka bruzd na policzkach, wąskie usta, ale uwagę
przykuwały czarne niczym węgle oczy. Mężczyzna zauważył jej ciekawskie
spojrzenie. Wykrzywił usta w grymasie i podniósł się z niewygodnej
pozycji.
Granger
była taka przewidywalna. Od początku wiedział, że nie śpi i wodzi za
nim wzrokiem, jak małe, głupie zwierzątko. Gdy stał bokiem, kątem oka
mógł obserwować, jak zakrywa się szczelnie i łypie na niego
zainteresowana.
Hermiona usiadła w końcu na łóżku. Zawinęła się w kołdrę tak mocno, że nie było widać nawet jej kostek. W porównaniu do Snape'a, nie chciała, żeby oglądał ją w samej bieliźnie, więc skorzystała z pościeli i prędko podeszła do krzesła po swoją suknię. Severus
stał po drugiej stronie z rękoma założonymi na piersi i uśmiechał się
cynicznie. Dziewczyna posłała mu tylko naburmuszone spojrzenie. Zabrała
szybko sukienkę i wróciła do łóżka, okrywając się kołdrą po samą szyję.
-
Mógłby pan iść sprawdzić, czy nie ma śniadania, albo przejść się na
mały, poranny spacer?- szepnęła i zmusiła swoje usta, by wygięły się w
błagalny uśmiech. Mężczyzna stał chwilę, ale miał ochotę przekląć ją za
głupi wyraz twarzy, dlatego też skapitulował i wyszedł, licząc na to, że
może faktycznie załapie się na śniadanie i będzie mógł zjeść w spokoju,
bez paplania Granger, Stelli i szczerzenia się małej Constance.
W tym samym czasie Hermiona naciągała na siebie długą suknie Stelli i szamotała się wściekle ze wstążeczkami na placach, które co chwilę uciekały z jej uchwytu. Nigdy nie musiała użerać się z takim typem stroju, dlatego bardzo mocno starała się panować nad sobą, by nie krzyczeć i nie tupać ze złości nogami. Była pełni podziwu dla kobiet, które w tych, ale też wcześniejszych czasach, same radziły sobie z zakładaniem sukni, obszernych halek, czy gorsetów. A to wszystko dla facetów. Dla tych niewdzięczników, którzy traktowali kobiety, jak coś gorszego i słabszego. Chociaż w jej czasach nie było lepiej. Wystarczyło spojrzeć na Snape’a, który oceniał wszystkich z góry, a do uczennic odnosił się jak do zła koniecznego.
W tym samym czasie Hermiona naciągała na siebie długą suknie Stelli i szamotała się wściekle ze wstążeczkami na placach, które co chwilę uciekały z jej uchwytu. Nigdy nie musiała użerać się z takim typem stroju, dlatego bardzo mocno starała się panować nad sobą, by nie krzyczeć i nie tupać ze złości nogami. Była pełni podziwu dla kobiet, które w tych, ale też wcześniejszych czasach, same radziły sobie z zakładaniem sukni, obszernych halek, czy gorsetów. A to wszystko dla facetów. Dla tych niewdzięczników, którzy traktowali kobiety, jak coś gorszego i słabszego. Chociaż w jej czasach nie było lepiej. Wystarczyło spojrzeć na Snape’a, który oceniał wszystkich z góry, a do uczennic odnosił się jak do zła koniecznego.
Gryfonka
opadła na łóżko, kiedy wreszcie udało jej się zawiązać wstążeczki i
wyrównać sztywny materiał sukni. Mały William, który dotychczas
popiskiwał przez sen, otworzył oczy i wydał z siebie głośny krzyk, który
automatycznie postawił jego matkę na nogi. Dziewczyna spojrzała
przepraszająco na Hermionę i
zakrywając się lekko, zaczęła karmić synka piersią. Na górnym łóżku
pościel poruszyła się gwałtownie i spod koca wynurzyła się rozczochrana
głowa Constance, która mimo zaspanych oczu, uśmiechała się wesoło w stronę dziewczyny. Hermiona odwzajemniła uśmiech i wyciągnęła do małej ręce, by pomóc jej zejść. Constance
objęła ją za szyję i pozwoliła postawić się lekko na zimnej posadzce.
Po chwili leżała już obok Stelli, która cały czas kołysała małego
Williama, czekając, aż odbije mu się po porannym posiłku.
- Constance, ubierz się, proszę. Hermiono-
dziewczyna spojrzała na nią radośnie - Wiesz może, czy podali
śniadanie? Zanim ja się wyszykuję i przebiorę Willa, to minie sporo
czasu. Byłabym wdzięczna, gdybyś zechciała zabrać Constance
razem ze swoim mężem do jadalni. Nie puszcze jej samej, bo znając jej
wybryki, dziwnym trafem znajdzie się w jakimś zakazanym miejscu na
statku. A właśnie, gdzie twój mąż?- Stella położyła synka na poduszce i
wstała energicznie. Jej blond włosy również wiły się i sterczały w różne
strony, przez co Hermiona zapałała do niej jeszcze większą sympatią.
- Przypuszczam, że kończy już jeść. Jest strasznym głodomorem- zaśmiała się, ale tak naprawdę nie miała pojęcia, czy Snape
jadł dużo i przepadał za tą czynnością. Na wczorajszej kolacji sprawiał
wrażenie, jakby jadł wyłącznie z przymusu, chociaż z drugiej strony
mógł tak samo jak ona nie odczuwać głodu przez stres, jaki towarzyszył im przez cały dzień.
-
To tak samo, jak mój Frederick. Kiedy był jeszcze z nami w Londynie i
udało mi się przygotować wyszukany posiłek…- dziewczyna zarumieniła się
zażenowana. Trudno było przyznać się, że częściej ich dzień składał się
ze skromnego śniadania i późnego obiadu. Były też takie dni, że szli
spać głodni, bo nie udało im się oszczędzić pieniędzy i pod koniec
miesiąca żyli wyłącznie z dobroci sąsiadów, którzy bardzo często
pomagali całej jej rodzinie. - ...wtedy zazwyczaj Frederick jadł z takim
zapałem, że Constance była w
szoku. No, ale niestety takich dni w roku mieliśmy mało- Stella spuściła
głowę i zapatrzyła się intensywnie w swoje drobne dłonie. Hermiona
nie znała tego uczucia, kiedy trzeba szczędzić na każdym najmniejszym
okruszku, jednak potrafiła domyślić się, jak ciężko było żyć niektórym
ludziom w obecnych czasach, dlatego ujęła ręce Stelli w swoje i
uścisnęła przyjaźnie.
-
Nie musisz się wstydzić- rzekła, gdy zdziwiona blondynka uniosła
brwi-Bieda, to nie powód do zażenowania. Doskonale wiem, że to właśnie
ludzie tacy jak ty mają ogromne serce i potrafią dać z siebie o wiele
więcej, niż wszyscy ci bogacze, którzy zazwyczaj są ślepo zapatrzeni w
swoją doskonałość. Najważniejsze, że masz dzieci, masz męża i nikt z was
nie jest ciężko chory.
-
Oczywiście-Stella odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się szczerze – Nie
wyobrażam sobie bez nich życia. Swoją drogą, czemu i ty nie masz
własnych dzieci?
Hermiona otworzyła usta, ale szybko je zamknęła, patrząc tępo w Stellę. Ona, Snape i ich dzieci? To się nie dzieje! Całe szczęście, że nie było go tutaj , bo zapewne Stella leżałaby właśnie potraktowana jakimś zaklęciem.
- No, cóż…- w końcu podjęła temat, chociaż z drugiej strony miała ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem- Severus jest dosyć uparty, jeśli chodzi o te kwestie… On woli najpierw skupić się na pracy…
- Och, daj spokój, a ty co na to? No nie wierzę, że jesteś taka spokojna. To widać w twoich oczach, że pragniesz zostać matką.
Gryfonka ledwo powstrzymywała się od chichotu. Musieli świetnie grać i udawać, skoro Stella wierzyła w ich ogromną, pełną żaru miłość.
- Wiesz… To nie tak, że się nie staramy – Snape
zapewne walnąłby ją za te słowa- Chodzi o to, że nie chce wywierać na
niego presji, a sama też lubię projektować i podoba mi się nasze życie.
Chyba wyszliśmy z założenia, że jak się trafi, to dobrze, ale sami
specjalnie do tego nie dążymy.
- Rozumiem. My też nie planowaliśmy, chociaż Constance
była zamierzona- Stella uniosła lekko usta i sięgnęła po małego Willa,
który zaczął ruszać się w beciku. Ujęła jego drobne piąstki i
przycisnęła lekko do ust. – Z kolei ten malec był zaskoczeniem, ale
bardzo, bardzo miłym.
Hermiona
popatrzyła na tę uroczą scenę i stwierdziła, że jeśli kiedyś uda jej
się znaleźć odpowiedniego mężczyznę, sprawi sobie nawet trójkę dzieci,
które koniecznie będą musiały odziedziczyć po niej najwięcej pozytywnych
cech, włączając w to intelekt i zapał do książek. Chciała porozmawiać
jeszcze ze Stellą i wypytać ją o życie, które zostawiła za sobą raptem
dzień temu, ale do kabiny wrócił Severus.
Widziała, że gryzie się ze sobą, jakby wręcz odczuwał ból, że znowu
musi zacząć udawać idealnego męża, ale bez słowa podszedł do niej i
złożył na jej dłoni szorstki pocałunek.
-Wybacz,
że nie poczekałem na ciebie, moja droga, ale nie chciałem cię obudzić.–
wytłumaczył się zgrabnie, patrząc intensywnie w jej czekoladowe oczy. Hermiona
mimowolnie zaczerwieniła się odrobinę i zmusiła na dygnięcie, na znak,
że przecież nic się nie stało. Mężczyzna obrócił się do Stelli, która
pomagała zawiązać córce buciki i skinął jej na powitanie.
- Severusie, udam się razem z Constance na śniadanie. Byłoby mi miło, gdybyś towarzyszył nam do jadalni, bo Stella potrzebuje trochę prywatności.
Snape rzucił jej kpiące spojrzenie, ale otworzył im drzwi i przepuścił przed sobą. Trzymała Constance
za rękę, a drugą ujęła swego profesora, który sam z siebie zaproponował
jej ramię. Znowu wyczuła absurdalność sytuacji, jakby śniła bardzo
głupi sen. Niestety zarówno Snape, jak i Constance byli żywi, bo czuła bijące od nich ciepło. Dziewczynka podskakiwała całą drogę z nogi na nogę i obserwowała wszystko z zapałem.
-
Będę na zewnątrz. Pogoda jest znacznie przyjemniejsza niż wczorajszego
dnia- rzucił na odchodne i skręcił w stronę schodów, które prowadziły na
wyższy pokład.
*
Hermiona
odprowadziła dziewczynkę do matki i ruszyła na poszukiwania swego
„męża”. Była ciekawa, czy wykorzystał wolny czas na poszukanie dla nich
jakiegoś sensownego rozwiązania, chociaż teraz nie była już taka chętna
na szybki powrót. Chciała spróbować chociaż ocalić ich współlokatorkę, więc dzień dłużej na Titanicu nie powinien ich zbawić.
Weszła
na główny pokład i nie miała złudzeń, że zarówno kilka kobiet, jak i
mężczyzn patrzyło na nią z nieukrytym zainteresowaniem. Dla pewności
rzuciła na siebie szybkie spojrzenie, ale nie dostrzegła nic
nadzwyczajnego. Była pewna, że nie odróżnia się niczym od pozostałych
pasażerów, dlatego kompletnie nie miała pojęcia, o co mogło chodzić.
Z daleka dojrzała Snape'a,
który stał z rękoma skrzyżowanymi na plecach i rozmawiał ze starszym,
niezbyt wysokim mężczyzną. Ów jegomość miał długie, ciemne wąsy i jasny
kapelusik, który dodawał mu wigoru. Obok stała kobieta w jedwabnej
sukni, a sądząc po kilku siwych kosmykach, które komponowały się razem z
czarnym kokiem, była jego żoną. Z tyłu, za starszym małżeństwem, stała
młodziutka dziewczyna. Miała jasną, błękitną suknię i kapelusz w tym
samym kolorze, a na ramionach spoczywał szeroki, biały szalik. Jej
zgrabna, mała dłoń trzymała najwyższego mężczyznę, niewiele starszego od
niej. Miał idealnie przystrzyżone brązowe włosy i szczery, ujmujący
uśmiech, który zapewne zniewalał jego młodziutką wybrankę. Hermiona spojrzała na Snape’a
pytająco, kiedy udało jej się zwrócić na siebie uwagę. Widziała, jak
przeprasza towarzyszy i odchodzi od nich, kierując się szybkim krokiem w
jej kierunku.
- Granger, za mną. Nie odzywaj się sama z siebie, chyba że ktoś zada ci pytanie, albo osobiście pozwolę ci mówić, rozumiesz?
-Że co proszę? A co to ma wszystko znaczyć?
-Tylko
tyle, że nadal gramy, ale tym razem musimy być o wiele bardziej
przekonujący. Ten facet jest najbardziej wpływową osobą na całym tym
przeklętym statku, a niestety na naszą niekorzyść rozeszła się plotka,
że jesteśmy projektantami mody, na dodatek jakimiś cholernie dobrymi.
Więc masz się zachować, jak na damę przystało. Dotarło, Granger?
- Nie jestem głupia, profesorze- odpowiedziała nico oschlej, niż zamierzała, ale Snape chwycił jej dłoń i wepchnął bez pytania pod swoją rękę, ciągnąc ją za sobą w stronę uśmiechniętych bogaczy.
____________________
Replika kabiny III klasy w muzeum Titanica :) W tym wypadku dwuosobowa, ale były też takie trzyosobowe i czteroosobowe.
Super, robi się coraz ciekawiej.
OdpowiedzUsuńSławni i cenieni projektanci, hehe... ciekawa jestem, jak z tego wybrną.
Naprawdę polubiłam Stellę, Constance i małego Billa. Szkoda mi ich :C
Mam nadzieję, że ktoś coś... ech, żeby tylko wszystko skończyło się bez większej tragedii.
Do następnego :)
bullek
Zaczynam żałować, że nie zaglądałam tutaj częściej! Z opowiadania na opowiadanie jest coraz bardziej w pytke! :)
OdpowiedzUsuńNo no. Chyba się dzis nie wyśpię. Muszę wiedzieć co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to bardzo polubiłam Stellę. I ogółem zapomniałam o całym Hogwarcie czy Voldku. :D