17:45

6

Ten rozdział dedykuję przede wszystkim mionie22, która się zlitowała i zbetowała rozdział oraz katie_black, która truła mi tyłek, kiedy coś dodam :D
   
    John Astor IV nigdy nie mógł narzekać na swój status społeczny. Fakt, że był prawnukiem słynnego miliardera Johna Jacoba Astora, który wzbogacił się przede wszystkim na handlu, powodował, że był teraz najbogatszym i najbardziej wpływowym pasażerem Titanica.
Jego urocza żona Madeleine i córka Helen promieniały z zachwytu, gdy ogłosił im, że powrotną podróż do Nowego Jorku spędzą na niezatapialnym statku, który zmierzać będzie w swój dziewiczy rejs. Trudno było nie uśmiechać się z radości, gdy widział podniecenie i uniesienie w oczach swej jedynej latorośli. Razem z nimi w drogę udał się narzeczony Helen, Charles Alexander Fortun, wyśmienita partia. Dla swej dziewczynki mógłby zrobić wszystko, dlatego nie mógłby nie przyjąć do rodziny takiego wybitnego i wszechstronnie utalentowanego młodzieńca.
 
Poprawił swój kapelusz i objął żonę w pasie. Przyciągając ją do siebie, chciał pokazać, że ta piękna dama należy wyłącznie do niego. Posłał szczery uśmiech w stronę Snape’a, który prowadził do nich niską, ale czarującą kobietę. Ona również miała na sobie gorszej jakości ubranie, ale z rozmowy z mężczyzną dowiedział się, że nie szukali poklasku, dlatego chcieli wtopić się w tłum i w spokoju przetrwać rejs. Niestety plotki na ich temat rozeszły się w zastraszającym tempie i musieli pogodzić się z ciekawością oraz zainteresowaniem ludzi, którzy uwielbiali wszystko, co było związane z modą.
 
Wiadomość o projektantach, którzy ponoć wyróżniali się nowością i uniwersalizmem dotarła do niego przez córkę, która ubóstwiała wszystko co związane z nowymi kolekcjami, dlatego nie mógł odmówić jej poznania Snape’ów.
Ucałował dłoń młodej damy i przedstawił resztę swojej rodziny. Hermiona ściskała po kolei ich dłonie i kłaniała się lekko, cały czas obserwowana przez Severusa, który doskonale wczuwał się w swoją rolę. Nie miała wątpliwości, że to właśnie dzięki szpiegostwu potrafił szczerze przekonać do siebie wszystkich ludzi.

- Strasznie się cieszę, że mogę panią poznać- młoda dziewczyna, która dotychczas stała z boku, spojrzała na nią z zachwytem. - Co prawda nigdy nie słyszałam o waszych projektach i z tego co pamiętam, nie miałam możliwości oglądać waszych dokonań na pokazach, a zapewniam, że bywam na nich często.

- Nam również jest miło, że zostaliśmy zauważeni i to w takiej sytuacji. Razem z mężem przeprowadzamy się do Nowego Jorku właśnie dlatego, że marzymy o większym rozgłosie i spełnieniu w szerszym gronie- odpowiedziała, ale spuściła wzrok, kiedy wyczuła bliższą obecność Snape’a. Tak samo, jak przy Stelli, objął ją lekko i przeniósł na nią spojrzenie.

- Dokładnie tak. Praca w modzie, to dla nas całe życie i zamierzamy przekonać do siebie więcej ludzi, a na razie na swoim koncie mamy niewiele dokonań. Jednak moja żona jest niebywale utalentowana w sztuce wyszywania, także idzie nam coraz lepiej- Snape uśmiechnął się lekko pod nosem, ale jego palce boleśnie wbiły się w jej biodro. Chciała na niego warknąć, że jak zwykle nie ma w sobie wyczucia, ale stwierdziła, że woli się nie narażać. On również nie do końca był zadowolony z tego wszystkiego, bo dostrzegła, że zaciska mocno zęby, kiedy ich nowi znajomi nie patrzyli akurat w jego kierunku.

- Świetnie się składa. Ameryka jest najlepszym miejscem, w którym będziecie mogli się rozwijać. Nie chciałbym zostać źle odebrany, ale macie szczęście, że trafiliście na mnie. Przez wzgląd na córkę sam trochę obracam się w podobnym towarzystwie, dlatego jestem w stanie wprowadzić was na salony i zapoznać z innymi projektantami. Sądzę, że jeśli nie będziecie mieli z początku gdzie się zatrzymać, możecie to zrobić w moim hotelu, a później pomyślimy, co dalej- John wydawał się zadowolony ze swojego pomysłu. Posłał im uprzejmy uśmiech i zdjął kapelusz, przekładając go do swej lewej dłoni. Jego żona położyła mu rękę na ramieniu, najwyraźniej pochwalając jego dobre maniery i zaproszenie, które im ofiarował. Snape nic nie powiedział, bo jedyne, co chciał teraz zrobić, to prychnąć i uciec stąd jak najdalej. Zacisnął jednak mocniej uchwyt na talii Granger, dając jej tym samym do zrozumienia, że to ona ma mówić.

- To bardzo miłe z państwa strony. Jesteśmy ogromnie wdzięczni za taką życzliwość i zaufanie, to dużo dla nas znaczy, prawda kochanie?- zwróciła się do swego profesora, który otworzył usta, ale szybko je zamknął, zdając sobie sprawę, jak został nazwany. Prawie jęknęła, gdy jego długie palce dźgnęły ją z całej siły w ciało, ale zagryzła zęby i nie przestała się uśmiechać.

- Oczywiście- Snape zreflektował się jednak i przytaknął, kiwając głową. - Proszę mi wybaczyć, ale chciałbym udać się z moją żoną na spacer, dopóki pogoda nam sprzyja.

- Nie ma problemu. Ufam, że będziemy jeszcze mieli wiele okazji do spędzenia razem czasu i omówienia niektórych kwestii – John Astor machnął w ich kierunku kapeluszem i założył go z powrotem na głowę. Mieli już odejść, kiedy Helen podeszła nieśmiało do ojca i szepnęła coś w jego kierunku. Mężczyzna uniósł lekko brwi, ale zaraz wyszczerzył się promiennie.

- Panie Snape - przywołał ich ruchem ręki- Moja córka zaoferowała, abyście przenieśli się bliżej nas. Uważam, że to świetny pomysł! Porozmawiam z kapitanem i jeszcze dziś dostaniecie apartament blisko naszych pokoi. Córka chciałaby bardziej poznać pańską żonę, by móc dowiedzieć się więcej na temat waszych projektów.

 Hermiona spojrzała pytająco na Snape’a, który sprawiał wrażenie spiętego. Widziała po jego minie, że analizuje propozycję Johna i była wręcz pewna, że nie jest z niej zadowolony. Jednak ku jej zdziwieniu, skinął głową na znak, że przyjmuje zaproszenie i nie luzując uchwytu swojej dłoni, ruszył w przeciwną stronę. Otworzył przed nią drzwi i przepuścił przed sobą, kątem oka obserwując Astorów, którzy cały czas stali na pokładzie. Gdy zniknęli z zasięgu ich wzroku, Snape szarpnął ją za rękaw sukni i przygwoździł do ściany. Znajdowali się w małym korytarzyku, który prowadził do pokoi drugiej klasy. O tej porze takie miejsca świeciły pustkami, ponieważ większość pasażerów albo przebywała w jadalni, albo korzystała z atrakcji statku, dlatego nie miała nawet co liczyć, że pojawi się dla niej ratunek.

- Co ty wyprawiasz, Granger?

- Przecież nic nie zrobiłam- syknęła w odpowiedzi i starała się wyrwać z jego żelaznego uścisku.

- Nic? Za dużo paplasz jęzorem. Gdybyś nie była taka milutka, to tej cholernej gówniarze nie przyszłoby do głowy, żeby proponować nam zmianę pokoi.

- A więc teraz, to moja wina, tak? Przecież się tam nie pchałam!

- Co nie zmienia faktu, że wszystko poszło nie tak! Wcale nie mam zamiaru poznawać lepiej miliardera i jego stukniętej rodzinki, więc jeśli ty masz na to ochotę, droga wolna.

- Zachowuje się pan nieadekwatnie do swojego wieku.

- Powtórz, Granger, bo wydaje mi się, że nie zrozumiałem- wysyczał wprost do jej ucha, ale na tym się skończyło.
Ktoś otwierał właśnie drzwi, którymi przyszli, więc zmuszeni byli przerwać kłótnie i ponownie wcielić się w swoje role. Nie było czasu na zmianę pozy, albo udawanie, że wychodzą, dlatego Snape ukrył swoją twarz w jej szyi, a ona niepewnie odchyliła głowę w tył, czując jego oddech na skórze. Zesztywniała, kiedy poruszył ustami i szeptał, że jak na damę przystało, powinna się zawstydzić.
Gdy ujrzała młodego mężczyznę z obsługi statku, pisnęła wystraszona. Odepchnęła od siebie Snape'a i wbiła wzrok w podłogę, udając okropnie zażenowaną, że ktoś ich nakrył. Severus żachnął się na chłopaka i rzucił mu złośliwe spojrzenie, które sugerowało, że lepiej, aby szybko sobie poszedł i im nie przeszkadzał. Ten zaczerwienił się po koniuszki uszu i ominął ich sprężystym krokiem, chociaż nie podarował sobie jeszcze jednego spojrzenia, gdy skręcał w kolejne przejście.

- To na czym skończyliśmy, Granger?- Severus znów odwrócił się w jej stronę, chociaż tym razem jego twarz znajdowała się o wiele dalej. Dziewczyna nadal stała zmieszana i bardziej skupiona była na ich udawanej namiętności, niż na kłótni, która miała miejsce parę minut temu.

 – Granger! Rozumiem, że lubisz takie zabawy, ale jeszcze nie skończyłem z tobą rozmawiać. Następnym razem ogranicz się najlepiej do „tak” i „nie”, bo twoje gadulstwo sprowadza na nas same kłopoty. Mieliśmy pozostać niezauważeni, a teraz staliśmy się jakimiś pieprzonymi gwiazdami świata mody… Nie mogłaś nam wymyślić innej profesji?!

- Musi się pan tyle wydzierać? Stale słyszę, że to tylko moja wina, że to robię źle, że tamto zepsułam… Jestem tak samo zagubiona, jak pan i nie widzę powodu, aby zrzucać całą odpowiedzialność na mnie!- wysyczała, zdobywając się na nie lada odwagę, której brakowało jej dotychczas. Zauważyła cień zdziwienia na jego twarzy, więc ostentacyjnie zadarła głowę w górę, by dobitniej ukazać swoje niezadowolenie i złość kierowaną w jego stronę. Snape odszedł od niej jeszcze dalej i skrzyżował ręce na piersi.

- Nie bądź śmieszna. Takie kobiece fanaberie nie robią na mnie wrażenia.

- A jest cokolwiek, co robi na panu wrażenie?!
- Tak! Byłbym pod wielkim, powtarzam wielkim wrażeniem, gdybyś się zamknęła! A teraz z łaski swojej, idź do naszej kajuty i zabierz nasze rzeczy.

- No pewnie, jakby inaczej. Same rozkazy- burknęła pod nosem i wyminęła go prędko.- Rozumiem, że mam przekazać Stelli, jak miło panu było poznać ją i jej dzieci?- rzuciła z przekąsem i otworzyła zamaszyście drzwi.
- Tak… Strasznie miło- skrzywił się tak mocno, że miała ochotę trzasnąć go w twarz. Zastanawiała się, jak Dumbledore mógł znosić kogoś takiego przez wszystkie lata. Nie umknęło jej uwadze, że Snape często przesiadywał w gabinecie dyrektora i to nie tylko wtedy, gdy wracał ze spotkań śmierciożerców, ale również w inne dni tygodnia. Nie miała pojęcia, o czym mogli ze sobą rozmawiać, ale teraz była pełna podziwu, że Dumbledore nie wyrzucił nigdy młodszego profesora za drzwi, gdy ten odpowiadał mu w bezczelny sposób, czy wyzywał wszystkich w koło.
 
Przeszła szybkim krokiem taras spacerowy i skierowała się w stronę schodów, które prowadziły pod główny pokład. Przepchnęła się pomiędzy grupką młodych pasażerów, którzy grali w karty na środku korytarza i weszła do kabiny. Stella klęczała przy swojej torbie i z zaciętą miną rzucała wszystkimi rzeczami po pokoiku. Hermiona uchyliła się zgrabnie, bo w jej stronę leciała szmaciana lalka Constance i para białych skarpetek. Rzeczy odbiły się od drzwi i z głośnym plasknięciem upadły obok.

- Stella, wszystko w porządku?

 Dziewczyna poderwała się na nogi, ale widząc Hermionę, westchnęła i znów kucnęła przy walizce.

- Zgubiłam spinkę. Taką dużą, pozłacaną z czerwoną różą. Prezent po babci… Była dla mnie ważna, a teraz nigdzie jej nie ma i boję się, że została w Anglii.

 Hermiona zawahała się na moment. Chciała wyciągnąć różdżkę i jednym zaklęciem przywołać ozdobę Stelli, ale zrezygnowała z takiego posunięcia. Snape zabiłby ją na miejscu i zapewne wywiesił za burtę, gdyby ośmieliła się użyć czarów przy Mugolach. Jedyne, co mogła zrobić, to przysiąść obok dziewczyny i pomóc jej przeszukać bagaż.
 - Czekaj, pomogę ci.

- Nie, nie fatyguj się. Wyrzuciłam już wszystko i nigdzie jej nie ma. Musiała zostać.

- Poszukajmy jeszcze raz. A może zostawiłaś ją na wierzchu?- Gryfonka stanęła na nogi i rozejrzała się uważnie po kajucie. Jej wzrok zatrzymał się na Constance, która stała na wyższej pryczy łóżka i machała rączką. Z jej zaciśniętej piąstki wychodziła końcówka spinki. Dziewczynka w ogóle nie zwracała na nie uwagi, tylko pogrążona w swoim świecie, bawiła się ozdobą matki i co chwile wydawała z siebie dźwięki przypominające turkotanie auta.
- Myślę, że poszukiwania czas zakończyć!- Hermiona zaśmiała się dźwięcznie i wskazała ręką na Constance, która zdała sobie sprawę, że znajduje się w centrum uwagi.

- Boże! Dziecko, czy ty przestaniesz bawić się wszystkim, co wpadnie ci w dłonie?- Stella podeszła do córki i wzięła od niej spinkę.- Nie mam już sił do ciebie. Usiądź i przestań skakać po łóżku- upomniała ją groźnie i posadziła na pupie. – Zarwiesz belki i co zrobimy? Nie stać mnie na pokrycie szkód. Masz, trzymaj lalkę- podała córce zabawkę, która uprzednio o mało co nie trafiła Hermiony w głowę. Dziewczynka przycisnęła do siebie zabawkę i spojrzała na matkę z wyrzutem, jakby pozbawiono ją właśnie najcenniejszej rzeczy na świecie.  

- Stello, przyszłam po  rzeczy swoje i Severusa. Nie wiem jak to powiedzieć, bo jest mi strasznie głupio, ale poznaliśmy niejakich Astorów i za namową ich córki, dostaliśmy pokoje w pierwszej klasie…

- Astorów?! Tych Astorów? Szczęściarze...
- No podejrzewam, że tych… - Hermionie wstyd było się przyznać, że czegoś nie wie. Owszem, znała szczątkowe informacje na temat miliardera Johna Jacoba Astora oraz jego wnuka Johna Jacoba Astora IV, ale nie były specjalnie imponujące i nigdy nie przykładała uwagi do biografii takich osobistości. – Jest mi źle z tym, że zostawiamy cie tu samą i nie chciałabym, abyś poczuła się w jakiś sposób urażona…

- Hermiono, proszę cię. Od początku wiedziałam kim jesteście. Stoicie znacznie wyżej ode mnie, a ja… Cóż nie mam wiele, więc w sumie podejrzewałam, że w końcu ktoś was zauważy. To nic, naprawdę. Przynajmniej będę miała wszystko dla siebie- zaśmiała się i wyciągnęła przed siebie ręce, wskazując na kajutę. Hermiona podeszła do niej i uścisnęła przyjaźnie. Stella naprawdę była uroczą, młodą, żywiołową osobą o ogromnym sercu. Dziewczyna wiedziała, że kiedy dojdzie do tragedii, zrobi wszystko, by w szczególności pomóc właśnie jej.

 __________________________

John Jacob Astor IV i jego młodziutka żona Madeleine Talmadge Force.
 Wnuk pierwszego milionera w Stanach Zjednoczonych, w 1904r. założył hotel St. Regis w Nowym Jorku, najnowocześniejszy w tamtych czasach, współwłaściciel hotelu Waldorf-Astoria w Nowym Jorku. Najbogatszy pasażer, jaki zginął na pokładzie transatlantyku RMS Titanic.
Madeleine była w piątym miesiącu ciąży, gdy płynęli Titaniciem. John zginął prawdopodobnie przygnieciony przez komin.
 W moim opowiadaniu są starszym małżeństwem. W prawdziwym życiu urodził im się syn, Helen jest postacią wymyśloną. 
Charles Alexander Fortun był pasażerem I klasy, jednak w żaden sposób nie był powiązany z Astorami.





3 komentarze:

  1. Niezatapialny statek... och, jak oni wszyscy straszliwie się mylą.
    John od razu przywiódł mi na myśl starego Slughorna. Prawdę mówiąc, nigdy za nim nie przepadałam. Cóż, tak bywa.
    Szkoda, że nasze kłótliwe gołąbeczki się przenoszą. Do pierwszej klasy, do ludzi ślepo przekonanych o swojej wartości. Coś przeczuwam, że ktoś będzie miał poważny rozstrój nerwowy i chyba wszyscy wiemy o kogo chodzi.
    Życzę Weny c;
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  2. Snape i moda :D haha..
    Przypomniało mi się z opowiadania mrocznej różowy szal w kształcie boa czy cos takiego i Severus w nim. ;D
    Komentuję wszystkie twoje rozdziały. Mam nadzieję że moje krótkie wypociny ci nie przeszkadzają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na całowanie. Zawsze na to czekam w opowiadaniach. Bardzo dobrze się czyta. Snape i moda, Snape ukrywający twarz w szyi Granger - robi się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń