John
Astor IV nigdy nie mógł narzekać na swój status społeczny. Fakt, że
był prawnukiem słynnego miliardera Johna Jacoba Astora, który wzbogacił
się przede wszystkim na handlu, powodował, że był teraz najbogatszym i
najbardziej wpływowym pasażerem Titanica.
Jego
urocza żona Madeleine i córka Helen promieniały z zachwytu, gdy ogłosił
im, że powrotną podróż do Nowego Jorku spędzą na niezatapialnym statku,
który zmierzać będzie w swój dziewiczy rejs. Trudno było nie uśmiechać
się z radości, gdy widział podniecenie i uniesienie w oczach swej
jedynej latorośli. Razem z nimi w drogę udał się narzeczony Helen,
Charles Alexander Fortun, wyśmienita partia. Dla swej dziewczynki mógłby
zrobić wszystko, dlatego nie mógłby nie przyjąć do rodziny takiego
wybitnego i wszechstronnie utalentowanego młodzieńca.
Poprawił swój kapelusz i objął żonę w pasie. Przyciągając ją do siebie,
chciał pokazać, że ta piękna dama należy wyłącznie do niego. Posłał
szczery uśmiech w stronę Snape’a, który prowadził do nich niską, ale
czarującą kobietę. Ona również miała na sobie gorszej jakości ubranie,
ale z rozmowy z mężczyzną dowiedział się, że nie szukali poklasku,
dlatego chcieli wtopić się w tłum i w spokoju przetrwać rejs. Niestety
plotki na ich temat rozeszły się w zastraszającym tempie i musieli
pogodzić się z ciekawością oraz zainteresowaniem ludzi, którzy
uwielbiali wszystko, co było związane z modą.
Wiadomość
o projektantach, którzy ponoć wyróżniali się nowością i uniwersalizmem
dotarła do niego przez córkę, która ubóstwiała wszystko co związane z
nowymi kolekcjami, dlatego nie mógł odmówić jej poznania
Snape’ów.
Ucałował dłoń młodej damy i przedstawił resztę swojej rodziny. Hermiona ściskała po kolei ich dłonie i kłaniała się lekko, cały czas obserwowana przez Severusa, który doskonale wczuwał się w swoją rolę. Nie miała wątpliwości, że to właśnie dzięki szpiegostwu potrafił szczerze przekonać do siebie wszystkich ludzi.
Ucałował dłoń młodej damy i przedstawił resztę swojej rodziny. Hermiona ściskała po kolei ich dłonie i kłaniała się lekko, cały czas obserwowana przez Severusa, który doskonale wczuwał się w swoją rolę. Nie miała wątpliwości, że to właśnie dzięki szpiegostwu potrafił szczerze przekonać do siebie wszystkich ludzi.
-
Strasznie się cieszę, że mogę panią poznać- młoda dziewczyna, która
dotychczas stała z boku, spojrzała na nią z zachwytem. - Co prawda nigdy
nie słyszałam o waszych projektach i z tego co pamiętam, nie miałam
możliwości oglądać waszych dokonań na pokazach, a zapewniam, że bywam na
nich często.
-
Nam również jest miło, że zostaliśmy zauważeni i to w takiej sytuacji.
Razem z mężem przeprowadzamy się do Nowego Jorku właśnie dlatego, że
marzymy o większym rozgłosie i spełnieniu w szerszym gronie-
odpowiedziała, ale spuściła wzrok, kiedy wyczuła bliższą obecność
Snape’a. Tak samo, jak przy Stelli, objął ją lekko i przeniósł na nią
spojrzenie.
-
Dokładnie tak. Praca w modzie, to dla nas całe życie i zamierzamy
przekonać do siebie więcej ludzi, a na razie na swoim koncie mamy
niewiele dokonań. Jednak moja żona jest niebywale utalentowana w sztuce
wyszywania, także idzie nam coraz lepiej- Snape uśmiechnął się lekko pod
nosem, ale jego palce boleśnie wbiły się w jej biodro. Chciała na niego
warknąć, że jak zwykle nie ma w sobie wyczucia, ale stwierdziła, że
woli się nie narażać. On również nie do końca był zadowolony z tego
wszystkiego, bo dostrzegła, że zaciska mocno zęby, kiedy ich nowi
znajomi nie patrzyli akurat w jego kierunku.
-
Świetnie się składa. Ameryka jest najlepszym miejscem, w którym
będziecie mogli się rozwijać. Nie chciałbym zostać źle odebrany, ale
macie szczęście, że trafiliście na mnie. Przez wzgląd na córkę sam
trochę obracam się w podobnym towarzystwie, dlatego jestem w stanie
wprowadzić was na salony i zapoznać z innymi projektantami. Sądzę, że
jeśli nie będziecie mieli z początku gdzie się zatrzymać, możecie to
zrobić w moim hotelu, a później pomyślimy, co dalej- John wydawał się
zadowolony ze swojego pomysłu. Posłał im uprzejmy uśmiech i zdjął
kapelusz, przekładając go do swej lewej dłoni. Jego żona położyła mu
rękę na ramieniu, najwyraźniej pochwalając jego dobre maniery i
zaproszenie, które im ofiarował. Snape nic nie powiedział, bo jedyne, co
chciał teraz zrobić, to prychnąć i uciec stąd jak najdalej. Zacisnął
jednak mocniej uchwyt na talii Granger, dając jej tym samym do
zrozumienia, że to ona ma mówić.
-
To bardzo miłe z państwa strony. Jesteśmy ogromnie wdzięczni za taką
życzliwość i zaufanie, to dużo dla nas znaczy, prawda kochanie?-
zwróciła się do swego profesora, który otworzył usta, ale szybko je
zamknął, zdając sobie sprawę, jak został nazwany. Prawie jęknęła, gdy
jego długie palce dźgnęły ją z całej siły w ciało, ale zagryzła zęby i
nie przestała się uśmiechać.
-
Oczywiście- Snape zreflektował się jednak i przytaknął, kiwając głową. -
Proszę mi wybaczyć, ale chciałbym udać się z moją żoną na spacer,
dopóki pogoda nam sprzyja.
-
Nie ma problemu. Ufam, że będziemy jeszcze mieli wiele okazji do
spędzenia razem czasu i omówienia niektórych kwestii – John Astor
machnął w ich kierunku kapeluszem i założył go z powrotem na głowę.
Mieli już odejść, kiedy Helen podeszła nieśmiało do ojca i szepnęła coś w
jego kierunku. Mężczyzna uniósł lekko brwi, ale zaraz wyszczerzył się
promiennie.
-
Panie Snape - przywołał ich ruchem ręki- Moja córka zaoferowała,
abyście przenieśli się bliżej nas. Uważam, że to świetny pomysł!
Porozmawiam z kapitanem i jeszcze dziś dostaniecie apartament blisko
naszych pokoi. Córka chciałaby bardziej poznać pańską żonę, by móc
dowiedzieć się więcej na temat waszych projektów.
Hermiona spojrzała pytająco na Snape’a, który sprawiał wrażenie
spiętego. Widziała po jego minie, że analizuje propozycję Johna i była
wręcz pewna, że nie jest z niej zadowolony. Jednak ku jej zdziwieniu,
skinął głową na znak, że przyjmuje zaproszenie i nie luzując uchwytu
swojej dłoni, ruszył w przeciwną stronę. Otworzył przed nią drzwi i
przepuścił przed sobą, kątem oka obserwując Astorów, którzy cały czas
stali na pokładzie. Gdy zniknęli z zasięgu ich wzroku, Snape szarpnął ją
za rękaw sukni i przygwoździł do ściany. Znajdowali się w małym
korytarzyku, który prowadził do pokoi drugiej klasy. O tej porze takie
miejsca świeciły pustkami, ponieważ większość pasażerów albo przebywała w
jadalni, albo korzystała z atrakcji statku, dlatego nie miała nawet co
liczyć, że pojawi się dla niej ratunek.
- Co ty wyprawiasz, Granger?
- Przecież nic nie zrobiłam- syknęła w odpowiedzi i starała się wyrwać z jego żelaznego uścisku.
-
Nic? Za dużo paplasz jęzorem. Gdybyś nie była taka milutka, to tej
cholernej gówniarze nie przyszłoby do głowy, żeby proponować nam zmianę
pokoi.
- A więc teraz, to moja wina, tak? Przecież się tam nie pchałam!
-
Co nie zmienia faktu, że wszystko poszło nie tak! Wcale nie mam zamiaru
poznawać lepiej miliardera i jego stukniętej rodzinki, więc jeśli ty
masz na to ochotę, droga wolna.
- Zachowuje się pan nieadekwatnie do swojego wieku.
- Powtórz, Granger, bo wydaje mi się, że nie zrozumiałem- wysyczał wprost do jej ucha, ale na tym się skończyło.
Ktoś otwierał właśnie drzwi, którymi przyszli, więc zmuszeni byli przerwać kłótnie i ponownie wcielić się w swoje role. Nie było czasu na zmianę pozy, albo udawanie, że wychodzą, dlatego Snape ukrył swoją twarz w jej szyi, a ona niepewnie odchyliła głowę w tył, czując jego oddech na skórze. Zesztywniała, kiedy poruszył ustami i szeptał, że jak na damę przystało, powinna się zawstydzić.
Gdy ujrzała młodego mężczyznę z obsługi statku, pisnęła wystraszona. Odepchnęła od siebie Snape'a i wbiła wzrok w podłogę, udając okropnie zażenowaną, że ktoś ich nakrył. Severus żachnął się na chłopaka i rzucił mu złośliwe spojrzenie, które sugerowało, że lepiej, aby szybko sobie poszedł i im nie przeszkadzał. Ten zaczerwienił się po koniuszki uszu i ominął ich sprężystym krokiem, chociaż nie podarował sobie jeszcze jednego spojrzenia, gdy skręcał w kolejne przejście.
- To na czym skończyliśmy, Granger?- Severus znów odwrócił się w jej stronę, chociaż tym razem jego twarz znajdowała się o wiele dalej. Dziewczyna nadal stała zmieszana i bardziej skupiona była na ich udawanej namiętności, niż na kłótni, która miała miejsce parę minut temu.
– Granger! Rozumiem, że lubisz takie zabawy, ale jeszcze nie skończyłem z tobą rozmawiać. Następnym razem ogranicz się najlepiej do „tak” i „nie”, bo twoje gadulstwo sprowadza na nas same kłopoty. Mieliśmy pozostać niezauważeni, a teraz staliśmy się jakimiś pieprzonymi gwiazdami świata mody… Nie mogłaś nam wymyślić innej profesji?!
Ktoś otwierał właśnie drzwi, którymi przyszli, więc zmuszeni byli przerwać kłótnie i ponownie wcielić się w swoje role. Nie było czasu na zmianę pozy, albo udawanie, że wychodzą, dlatego Snape ukrył swoją twarz w jej szyi, a ona niepewnie odchyliła głowę w tył, czując jego oddech na skórze. Zesztywniała, kiedy poruszył ustami i szeptał, że jak na damę przystało, powinna się zawstydzić.
Gdy ujrzała młodego mężczyznę z obsługi statku, pisnęła wystraszona. Odepchnęła od siebie Snape'a i wbiła wzrok w podłogę, udając okropnie zażenowaną, że ktoś ich nakrył. Severus żachnął się na chłopaka i rzucił mu złośliwe spojrzenie, które sugerowało, że lepiej, aby szybko sobie poszedł i im nie przeszkadzał. Ten zaczerwienił się po koniuszki uszu i ominął ich sprężystym krokiem, chociaż nie podarował sobie jeszcze jednego spojrzenia, gdy skręcał w kolejne przejście.
- To na czym skończyliśmy, Granger?- Severus znów odwrócił się w jej stronę, chociaż tym razem jego twarz znajdowała się o wiele dalej. Dziewczyna nadal stała zmieszana i bardziej skupiona była na ich udawanej namiętności, niż na kłótni, która miała miejsce parę minut temu.
– Granger! Rozumiem, że lubisz takie zabawy, ale jeszcze nie skończyłem z tobą rozmawiać. Następnym razem ogranicz się najlepiej do „tak” i „nie”, bo twoje gadulstwo sprowadza na nas same kłopoty. Mieliśmy pozostać niezauważeni, a teraz staliśmy się jakimiś pieprzonymi gwiazdami świata mody… Nie mogłaś nam wymyślić innej profesji?!
-
Musi się pan tyle wydzierać? Stale słyszę, że to tylko moja wina, że to
robię źle, że tamto zepsułam… Jestem tak samo zagubiona, jak pan i nie
widzę powodu, aby zrzucać całą odpowiedzialność na mnie!- wysyczała,
zdobywając się na nie lada odwagę, której brakowało jej dotychczas.
Zauważyła cień zdziwienia na jego twarzy, więc ostentacyjnie zadarła
głowę w górę, by dobitniej ukazać swoje niezadowolenie i złość kierowaną
w jego stronę. Snape odszedł od niej jeszcze dalej i skrzyżował ręce na
piersi.
- Nie bądź śmieszna. Takie kobiece fanaberie nie robią na mnie wrażenia.
- A jest cokolwiek, co robi na panu wrażenie?!
- Tak! Byłbym pod wielkim, powtarzam wielkim wrażeniem, gdybyś się zamknęła! A teraz z łaski swojej, idź do naszej kajuty i zabierz nasze rzeczy.
- Tak! Byłbym pod wielkim, powtarzam wielkim wrażeniem, gdybyś się zamknęła! A teraz z łaski swojej, idź do naszej kajuty i zabierz nasze rzeczy.
-
No pewnie, jakby inaczej. Same rozkazy- burknęła pod nosem i wyminęła
go prędko.- Rozumiem, że mam przekazać Stelli, jak miło panu było poznać
ją i jej dzieci?- rzuciła z przekąsem i otworzyła zamaszyście drzwi.
- Tak… Strasznie miło- skrzywił się tak mocno, że miała ochotę trzasnąć go w twarz. Zastanawiała się, jak Dumbledore mógł znosić kogoś takiego przez wszystkie lata. Nie umknęło jej uwadze, że Snape często przesiadywał w gabinecie dyrektora i to nie tylko wtedy, gdy wracał ze spotkań śmierciożerców, ale również w inne dni tygodnia. Nie miała pojęcia, o czym mogli ze sobą rozmawiać, ale teraz była pełna podziwu, że Dumbledore nie wyrzucił nigdy młodszego profesora za drzwi, gdy ten odpowiadał mu w bezczelny sposób, czy wyzywał wszystkich w koło.
- Tak… Strasznie miło- skrzywił się tak mocno, że miała ochotę trzasnąć go w twarz. Zastanawiała się, jak Dumbledore mógł znosić kogoś takiego przez wszystkie lata. Nie umknęło jej uwadze, że Snape często przesiadywał w gabinecie dyrektora i to nie tylko wtedy, gdy wracał ze spotkań śmierciożerców, ale również w inne dni tygodnia. Nie miała pojęcia, o czym mogli ze sobą rozmawiać, ale teraz była pełna podziwu, że Dumbledore nie wyrzucił nigdy młodszego profesora za drzwi, gdy ten odpowiadał mu w bezczelny sposób, czy wyzywał wszystkich w koło.
Przeszła szybkim krokiem taras spacerowy i skierowała się w stronę
schodów, które prowadziły pod główny pokład. Przepchnęła się pomiędzy
grupką młodych pasażerów, którzy grali w karty na środku korytarza i
weszła do kabiny. Stella klęczała przy swojej torbie i z zaciętą miną
rzucała wszystkimi rzeczami po pokoiku. Hermiona uchyliła się zgrabnie,
bo w jej stronę leciała szmaciana lalka Constance i para białych
skarpetek. Rzeczy odbiły się od drzwi i z głośnym plasknięciem upadły
obok.
- Stella, wszystko w porządku?
Dziewczyna poderwała się na nogi, ale widząc Hermionę, westchnęła i znów kucnęła przy walizce.
Dziewczyna poderwała się na nogi, ale widząc Hermionę, westchnęła i znów kucnęła przy walizce.
-
Zgubiłam spinkę. Taką dużą, pozłacaną z czerwoną różą. Prezent po
babci… Była dla mnie ważna, a teraz nigdzie jej nie ma i boję się, że
została w Anglii.
Hermiona
zawahała się na moment. Chciała wyciągnąć różdżkę i jednym zaklęciem
przywołać ozdobę Stelli, ale zrezygnowała z takiego posunięcia. Snape
zabiłby ją na miejscu i zapewne wywiesił za burtę, gdyby ośmieliła się
użyć czarów przy Mugolach. Jedyne, co mogła zrobić, to przysiąść obok
dziewczyny i pomóc jej przeszukać bagaż.
- Czekaj, pomogę ci.
- Czekaj, pomogę ci.
- Nie, nie fatyguj się. Wyrzuciłam już wszystko i nigdzie jej nie ma. Musiała zostać.
-
Poszukajmy jeszcze raz. A może zostawiłaś ją na wierzchu?- Gryfonka
stanęła na nogi i rozejrzała się uważnie po kajucie. Jej wzrok zatrzymał
się na Constance, która stała na wyższej pryczy łóżka i machała rączką.
Z jej zaciśniętej piąstki wychodziła końcówka spinki. Dziewczynka w
ogóle nie zwracała na nie uwagi, tylko pogrążona w swoim świecie, bawiła
się ozdobą matki i co chwile wydawała z siebie dźwięki przypominające
turkotanie auta.
- Myślę, że poszukiwania czas zakończyć!- Hermiona zaśmiała się dźwięcznie i wskazała ręką na Constance, która zdała sobie sprawę, że znajduje się w centrum uwagi.
- Myślę, że poszukiwania czas zakończyć!- Hermiona zaśmiała się dźwięcznie i wskazała ręką na Constance, która zdała sobie sprawę, że znajduje się w centrum uwagi.
-
Boże! Dziecko, czy ty przestaniesz bawić się wszystkim, co wpadnie ci w
dłonie?- Stella podeszła do córki i wzięła od niej spinkę.- Nie mam już
sił do ciebie. Usiądź i przestań skakać po łóżku- upomniała ją groźnie i
posadziła na pupie. – Zarwiesz belki i co zrobimy? Nie stać mnie na
pokrycie szkód. Masz, trzymaj lalkę- podała córce zabawkę, która
uprzednio o mało co nie trafiła Hermiony w głowę. Dziewczynka
przycisnęła do siebie zabawkę i spojrzała na matkę z wyrzutem, jakby
pozbawiono ją właśnie najcenniejszej rzeczy na świecie.
-
Stello, przyszłam po rzeczy swoje i Severusa. Nie wiem jak to
powiedzieć, bo jest mi strasznie głupio, ale poznaliśmy niejakich
Astorów i za namową ich córki, dostaliśmy pokoje w pierwszej klasie…
- Astorów?! Tych Astorów? Szczęściarze...
- No podejrzewam, że tych… - Hermionie wstyd było się przyznać, że czegoś nie wie. Owszem, znała szczątkowe informacje na temat miliardera Johna Jacoba Astora oraz jego wnuka Johna Jacoba Astora IV, ale nie były specjalnie imponujące i nigdy nie przykładała uwagi do biografii takich osobistości. – Jest mi źle z tym, że zostawiamy cie tu samą i nie chciałabym, abyś poczuła się w jakiś sposób urażona…
- No podejrzewam, że tych… - Hermionie wstyd było się przyznać, że czegoś nie wie. Owszem, znała szczątkowe informacje na temat miliardera Johna Jacoba Astora oraz jego wnuka Johna Jacoba Astora IV, ale nie były specjalnie imponujące i nigdy nie przykładała uwagi do biografii takich osobistości. – Jest mi źle z tym, że zostawiamy cie tu samą i nie chciałabym, abyś poczuła się w jakiś sposób urażona…
-
Hermiono, proszę cię. Od początku wiedziałam kim jesteście. Stoicie
znacznie wyżej ode mnie, a ja… Cóż nie mam wiele, więc w sumie
podejrzewałam, że w końcu ktoś was zauważy. To nic, naprawdę.
Przynajmniej będę miała wszystko dla siebie- zaśmiała się i wyciągnęła
przed siebie ręce, wskazując na kajutę. Hermiona podeszła do niej i
uścisnęła przyjaźnie. Stella naprawdę była uroczą, młodą,
żywiołową osobą o ogromnym sercu. Dziewczyna wiedziała, że kiedy dojdzie do
tragedii, zrobi wszystko, by w szczególności pomóc właśnie jej.
__________________________
John Jacob Astor IV i jego młodziutka żona Madeleine Talmadge Force.
Wnuk pierwszego milionera w Stanach Zjednoczonych, w 1904r. założył hotel St. Regis w Nowym Jorku, najnowocześniejszy w tamtych czasach, współwłaściciel hotelu Waldorf-Astoria w Nowym Jorku. Najbogatszy pasażer, jaki zginął na pokładzie transatlantyku RMS Titanic.
Madeleine była w piątym miesiącu ciąży, gdy płynęli Titaniciem. John zginął prawdopodobnie przygnieciony przez komin.
W moim opowiadaniu są starszym małżeństwem. W prawdziwym życiu urodził im się syn, Helen jest postacią wymyśloną.
Charles Alexander Fortun był pasażerem I klasy, jednak w żaden sposób nie był powiązany z Astorami.
Niezatapialny statek... och, jak oni wszyscy straszliwie się mylą.
OdpowiedzUsuńJohn od razu przywiódł mi na myśl starego Slughorna. Prawdę mówiąc, nigdy za nim nie przepadałam. Cóż, tak bywa.
Szkoda, że nasze kłótliwe gołąbeczki się przenoszą. Do pierwszej klasy, do ludzi ślepo przekonanych o swojej wartości. Coś przeczuwam, że ktoś będzie miał poważny rozstrój nerwowy i chyba wszyscy wiemy o kogo chodzi.
Życzę Weny c;
bullek
Snape i moda :D haha..
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się z opowiadania mrocznej różowy szal w kształcie boa czy cos takiego i Severus w nim. ;D
Komentuję wszystkie twoje rozdziały. Mam nadzieję że moje krótkie wypociny ci nie przeszkadzają.
Czekam na całowanie. Zawsze na to czekam w opowiadaniach. Bardzo dobrze się czyta. Snape i moda, Snape ukrywający twarz w szyi Granger - robi się ciekawie.
OdpowiedzUsuń