18:05

7

O Merlinie, ostatni rozdział ze starego bloga :D


   Korytarz pachniał świeżą farbą. Była pewna, że właśnie ten zapach utkwi w jej pamięci na dobre i przypominać będzie o wszystkich chwilach spędzonych na Titanicu. Kobieta przed nią rozglądała się uważnie to na prawo, to na lewo i z żarliwością czytała wszystkie numerki na drzwiach kabin. 
Zatrzymała się tak niespodziewanie, że Hermiona prawie wpadła na jej plecy i zderzyła się nosem z jej głową. Przeklęła cicho, ale opanowała grymas, kiedy starsza kobieta zwróciła się w jej kierunku.


- Numer pięćdziesiąt osiem. To tu. Państwo Astor mają nadzieję, że apartament przypadnie państwu do gustu- spojrzała na nią, a potem przeniosła wzrok na Severusa, który trzymał w dłoniach ich szaty. - Jeśli mieliby państwo jakieś uwagi, to Astorowie mieszkają pod numerem trzydziestym. – to powiedziawszy, wyciągnęła z kieszeni sukni kluczyk i przekręciła nim w zamku. Schyliła przed nimi głowę, gdy wchodzili do saloniku. Wszystko było nowe, w nienaruszonym stanie. Kominek nigdy nie był używany, wszystkie obrazy, lampy, świeczniki wisiały i stały nieprzesunięte, kanapa i fotele nie  miały charakterystycznych zapadnięć od częstego siadania, a żaden ze stolików nie nosił śladów po przypaleniu cygarem. Snape przeszedł przez pokój i otworzył zamaszyście drzwi, które prowadziły do sypialni. Była mniejsza, ale bardziej przytulna. Stało w niej jedno wielkie, hebanowe biurko, szafa, stolik z dwoma krzesłami i małżeńskie łoże, z którego zwisała oliwkowa kotara. Severus stanął na środku i zmarszczył brwi spoglądając to na łóżko, to na Hermionę, która również czuła się zażenowana tym widokiem.  Kobieta, która na czas nieokreślony została ich pokojówką, sprawiała wrażenie, jakby nie dostrzegła ich min, bo patrzyła na nich w wyczekiwaniu na prośby i rozkazy.  Mężczyzna w końcu rzucił na łóżko rzeczy, które ściskał w rękach i usiadł na krześle, odchylając się lekko w tył.


- Jest coś, co mogłabym dla państwa zrobić?


- Sadzę, że damy sobie radę.- rzekła Hermiona i przycupnęła na łóżku.


- Astorowie mają nadzieję, że pojawią się państwo na wieczornym posiłku razem z nimi. Prosili mnie także, abym przyniosła jakieś odzienia z ich asortymentu. Zarówno pani Madelaine, jak i pan John wzięli ze sobą zupełnie nowe kreacje i chcieliby je państwu ofiarować. 


Dziewczyna spojrzała niepewnie na Snape, bo kolejny raz mieli dostać od kogoś obcego ubrania. A niby to oni są projektantami mody… Jej profesor wzruszył od niechcenia ramionami, okazując tym, że cały czas ma ją w głębokim poważaniu i nie interesuje go, co kto chce od niego, więc westchnęła ciężko i spojrzała na starszą kobietę przepraszającym wzrokiem.


- Proszę podziękować od nas serdecznie Astorom. Pójdę się odświeżyć, a pani może w tym czasie przynieść dla nas rzeczy.

 Służąca posłała jej ciepły uśmiech i zamknęła za sobą drzwi od sypialni. Słyszała jej ciche kroki, gdy przechodziła przez salon, a później kolejne trzaśnięcie.  Dopiero teraz pozwoliła sobie na odprężenie, a wygładzające się zmarszczki na czole Snape’a oznaczały, że i on pozwolił sobie na odetchnięcie i wrócenie do swojej prawdziwej postaci.



- Ty śpisz w łóżku, ja przetransmutuje sobie coś na posłanie- rzekł nagle i wstał z krzesła. – Co tak na mnie patrzysz? Przecież zauważyłem twoją panikę w oczach… Przyznaj, myślałaś, że będziesz skazana na spanie ze mną?- zaśmiał się wrednie pod nosem i otworzył białe drzwi od łazienki. – No ujdzie. – ocenił szybko stan pomieszczenia i wrócił z powrotem, mierząc ją uważnie.- Co, Granger? Tym razem zabrakło języka w buźce?
 

- Może pan przestać? Uważam, że z racji wieku i pozycji, to ja mogę spać na czymś innym. I wcale nie panikowałam, że będę na pana skazana nawet w łóżku. Chyba nawet rozważałam taką sytuację, w końcu jesteśmy małżeństwem.- miała ochotę zaśmiać się i klasnąć triumfalnie w dłonie, kiedy zrobił zdziwioną minę i posłał jej pytające spojrzenie. 
 


- No, widzę, że robisz się odważniejsza w moim towarzystwie i wiesz, co? To źle. Irytujesz mnie. Cała jesteś irytująca i jak na ciebie patrzę, to widzę Pottera i Weasley’a, ale niestety choćbyś nie wiem jak bardzo była denerwująca, jesteś kobietą, a co za tym idzie powinienem cię lepiej traktować, prawda? Z tego względu będziesz spała na łóżku, zrozumiałaś? Myślę, że przez siedem lat nauki dotarło do ciebie, że nienawidzę się…


- Powtarzać. Tak, zrozumiałam. Niech pan nie myśli, że mi jest miło z panem siedzieć.  Chyba wolałabym być tu z Filchem, ale cóż… Idę się umyć. Niech pan odbierze nasze ubrania od tej kobiety i dobrze by było, aby chociaż raz zachował się pan przyzwoicie w stosunku do obcego człowieka.


- Nie musisz mi rozkazywać. Teraz nie udajemy, więc nie rób mi za żonę.
 Prychnęła jedynie w odpowiedzi i zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki, oddychając  wściekle i przeklinając go w myślach. Był okropnym mężczyzną i właśnie odwołała wszystkie dobre słowa, które kiedykolwiek wypowiedziała na jego temat. Może sobie być Mistrzem Eliksirów, ale to nie zmienia faktu, że prywatnie jest niereformowalny.
 

Wyciągnęła swoją różdżkę, którą dla bezpieczeństwa trzymała w staniku i odłożyła na szafkę. Na środku stała wanna z pozłacanymi nóżkami i kurkami. Odkręciła je powoli, przekręcając znacznie kurek z ciepła wodą i zaczęła zdejmować suknie.
 
- Powinnam ją oddać Stelli- mruknęła cicho, trzymając suknię w wyciągniętych dłoniach.- A może poprawię ją trochę i powiem, że udało mi się zdobyć maszynę do szycia i w ramach podziękowania doszyłam parę dodatków? Nie… Głupi pomysł.


- Granger, czy ty rozmawiasz sama ze sobą?- usłyszała stłumiony głos Snape’a. Odruchowo przycisnęła do siebie materiał i zerknęła nerwowo na zamknięte drzwi, by upewnić się, że nie może jej zobaczyć.


- Czemu pan podsłuchuje, profesorze? To moja sprawa z kim, i kiedy rozmawiam.


- Wiesz, nawet w naszym świecie gadanie ze sobą nie oznacza niczego dobrego… Powinnaś o tym wiedzieć.
 

 -Czy mogę się wykąpać ze spokojem? -wysyczała w stronę drzwi i rzuciła suknię na różdżkę. Weszła wreszcie do wanny i zanurzyła się w niej cała, rozkoszując się ciepłą wodą i zapachem różanego olejku.  Oparła głowę o jej brzeg i przymknęła oczy, starając się pomyśleć o czymś przyjemnym.  Jednak umysł sam podsyłał niechciane obrazy: Harry z Ronem, którzy zapewne szukali jej teraz, Dumbledore, który nie wiedział, gdzie zniknął jego szpieg i uczennica, McGonagall, która przeczesuje zamek i pobliską okolicę, wyrywając sobie włosy z głowy i wygłaszając czarne scenariusze… Znów zniknęła pod taflą wody, ale przytłumione pukanie zmusiło ją do wynurzenia.
 

- Hermiono?- głos Snape, był za spokojny.  Najwidoczniej nie był sam i znów stał się jej mężem.
 
- Tak, kochanie?- nie mogła powstrzymać się przed użyciem tego słowa i uśmiechnęła się triumfalnie, bo niemal widziała minę swojego profesora.

- Przyszła pani… Jak się pani nazywa?- jego głos dochodził teraz z oddali, ale zaraz znów usłyszała, jak oparł się o drzwi. - Pani Graham przyniosła dla ciebie suknie, gorset i coś jeszcze…Jakieś dodatki chyba… Pospiesz się, bo chciałaby wejść do ciebie i pomóc ci z ubiorem.

-Pomóc mi? Och, nie, nie trzeba! Dam sobie radę!

- Uwierz, że trzeba. Spiesz się!
 
Hermiona westchnęła zrezygnowała i dokończyła mycie. Owinęła się jednym z białych ręczników, które wisiały na ścianie i wysuszyła prędko włosy za pomocą różdżki. Zawinęła ją z powrotem w kupkę ubrań i otworzyła niepewnie drzwi. Wychyliła głowę zza futryny i spojrzała na Snape’a, który cały czas siedział na krześle, bawiąc się w dłoniach szklaneczką alkoholu.

- I gdzie ona jest?- zapytała, starając się, by jej głos nie zdradził zawstydzenia, że stoi przed nim praktycznie naga.

- Kazałem jej poczekać w salonie.- mruknął pod nosem, nawet na nią nie patrząc. Najwidoczniej miał w sobie odrobinę przyzwoitości i powstrzymywał się od kpiących spojrzeń i komentarzy.

- No, świetnie, to może teraz ją pan tu poprosi?

 Mężczyzna wypił resztę trunku i wstał, przeciągając się lekko. Dopiero teraz popatrzył na nią, tak jak myślała. Uniósł kpiąco wargi, ale otworzył drzwi od saloniku i zawołał panią Graham. Sam wyszedł z sypialni. Widziała, jak sięga po butelkę Whisky i nalewa sobie kolejną szklaneczkę. Pokojówka zamknęła za sobą drzwi i położyła ostrożnie wszystkie ubrania na łóżku, łącznie z nową parą butów i ozdobami do włosów.

- Proszę się nie krepować, pani Snape. Od bardzo dawna służę panience Helen, córce Astorów i zawsze pomagam jej w ubieraniu. Proszę się nie martwić.- kobieta uśmiechnęła się do niej zachęcająco i chwyciła beżowy gorset. Hermiona stała nadal w progu, niepewna, co odpowiedzieć, ale w końcu stwierdziła, że nie ma powodu do niepokoju i weszła do sypialni. Zrzuciła z siebie ręcznik i pozwoliła założyć na siebie niewygodny element ubioru. Gdy pani Graham zaczęła przyciągać wstążki, a z każdym ruchem robiła to coraz mocniej, dziewczyna miała wrażenie, że wypluje płuca i zemdleje. Gorset był strasznie sztywny i opinał tak mocno, że nie wiedziała, czy ma oddychać, czy też przestać. Jej piersi automatycznie podjechały w górę, a talia wstąpiła się tak bardzo, że Hermiona nie miała pojęcia, że kiedykolwiek będzie taka zgrabna.

- Proszę oddychać, bo jest pani cała czerwona- służąca poklepała ją lekko po ramieniu i chwyciła długą, kremową suknie, haftowaną na biuście.  Gryfonka za sprawą gorsetu zmieściła się w nią bez problemu. Pani Graham sprawnie powiązała wszystkie wstążki i uśmiechnęła się pod nosem, widząc dziewczynę w całej okazałości.

- Wiedziałam, że będzie pani wyglądać ślicznie. Całe szczęście wzrostem przypomina pani Helen, więc leży idealnie…. A jaką ma pani talie… Mąż będzie zachwycony!

- No, nie wątpię. Zdecydowanie ucieszy go fakt, że ledwo co oddycham i w każdej chwili mogę umrzeć- szepnęła do siebie, gdy kobieta szperała w dodatkach, by wybrać odpowiednie kolczyki, spinkę i łańcuszek.  Założyła na stopy czarne pantofle i skrzywiła się, gdy wyczuła, że buty wbijają się w palce, ale doszła do wniosku, że powiększy je później zaklęciem.  Usiadła wreszcie przed toaletką, która stała w łazience i cierpliwie znosiła pudrowanie, nakładanie pędzelkiem czerwonej szminki oraz przyciemnianie i wydłużanie rzęs.

- Skończone, proszę popatrzeć, czy tak może być?- kobieta stanęła za nią i patrzyła z napięciem, bojąc się, że Hermiona zezłości się i wyrzuci ją z kajuty. Jednak młoda dziewczyna rozszerzyła lekko oczy i uśmiechnęła się szeroko. Wyglądała zupełnie inaczej. Jej usta zrobiły się pełniejsze, a oczy kusiły swoją wielkością, jakby nie należały do jej skromnej osoby.

- Dziękuję. Naprawdę ładnie- pochwaliła pokojówkę, która odetchnęła z ulgą.

- Proszę mi tylko powiedzieć, gdzie jest szczotka do włosów. Uczeszę panią i będzie pani gotowa.

- Szczotkę? Em… Szczotkę… - Hermiona rozejrzała się po łazience z lekką paniką, bo nie posiadała ze sobą żadnych rzeczy i kosmetyków- Proszę, niech pani poszuka tutaj, a ja zajrzę do salonu, może tam została.- Hermiona wyszła szybko do sypialni i otworzyła drzwi od saloniku. Snape siedział na kanapie, a obok niego leżał nowy, elegancki garnitur i bialutka koszula. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i podeszła do szafki, na której stał srebrny świecznik. Chwyciła długą świece i wyszarpnęła ją mocno. Podeszła do Snape i spojrzała na niego błagalnie. On z kolei przyglądał się jej zaskoczony. Długa suknia opadała praktycznie do ziemi i widział tylko czubki butów.  W miejscu, gdzie wcześniej nie potrafił dostrzec kobiecych kształtów, teraz doskonale rysowały się pełne piersi i wcięta talia, prawdopodobnie wyeksponowana przez gorset.

- Ma pan różdżkę?

- To bardzo głupie pytanie, Granger. Każdy czarodziej ma ją zawsze, powtarzam zawsze przy sobie.

- To dobrze, bo moja leży w łazience, po której kręci się pani Graham. Niech mi pan szybko transmutuje święcę w szczotkę do włosów.

-Zdurniałaś? Granger, ty naprawdę jesteś dziwna.

- Proszę- zdobyła się na lekki, kobiecy uśmiech i z satysfakcją obserwowała szeroką paletę emocji, która pojawiła się na twarzy Snape’a.  Sięgnął za pasek spodni i wyjął różdżkę, zaciskając mocno usta.

- Jak ma wyglądać?

- Mmmm… zdecydowanie z naturalnego włosia. W końcu jestem damą- podrapała swój podbródek i uniosła lekko brwi, udając powagę, chociaż chciało jej się śmiać, że ona, zwykła, prosta dziewczyna z przedmieścia Londynu, udaje bogata panią XX wieku. Snape uniósł oczy ku górze, ale machnął różdżką i na jej dłoni pojawiła się srebrna szczotka z miękkim, jasnym włosiem.

- Idealna- szepnęła i dotknęła kwiecistego zdobienia na tyle. Spojrzała na niego wdzięcznie i wróciła do sypialni, w której pani Graham zaglądała pod biurko z nadzieja, że może tam znajdzie się zguba. Hermiona pomachała w jej stronę szczotką i wróciła przed toaletkę.     Pokojówka z precyzją rozczesywała jej długie loki i zgarniała w pokaźnych rozmiarów kok. Minęło sporo czasu nim upięła fryzurę i wpięła ozdobną spinkę, której największym element był czerwony motyl. Hermiona pojrzała na siebie uważnie i umieściła jeden z loków, który uwolnił się z koku, za ucho.

- Pójdę już. Jakby potrzebowali państwo jeszcze czegoś, będę u Astorów. Przyjdę powiadomić, kiedy będzie pora na kolację. A i proszę nie zapomnieć rękawiczek, leżą na łóżku- pani Graham uniosła lekko usta i wyszła z łazienki. Dziewczyna dosłyszała, jak kobieta żegna się ze Snapem, a po chwili on sam pojawił się w progu łazienki i patrzył na nią przeszywającym wzrokiem.

- Też bym chciał skorzystać z wanny i się umyć. Chyba, że postanowiłaś tu zamieszkać.

- Zabawne.  Alkohol powoduje u pana niebywałe poczucie humoru…

- Zjeżdżaj, Granger.  Zajmij się sobą… Nie wiem, idź poleż, pośpiewaj, pobiegaj, ale zejdź mi z oczu na chwilę- warknął, chociaż widziała, że przygląda jej się z ciekawością. Pokręciła lekko głową i wyminęła go w przejściu, zaciągając się jego zapachem.
Był irytujący, jak wrzód, którego nie można zdrapać, ale był w pewien sposób zabawny starając się za wszelka cenę robić z siebie groźnego i niedostępnego. Wiedziała doskonale, że nie musi się go obawiać, bo tylko dużo mówił, straszył i warczał, ale jeśli przyszłoby, co do czego, starałby się zapewnić jej bezpieczeństwo. Tego była pewna… 

________________________________

"Tak jak dzisiaj, również w 1912 roku na Titanicu były różne standardy. Prywatna łazienka nawet wśród pasażerów pierwszej klasy była luksusem. Przeważnie jedna łazienka i jedno wc obsługiwało dwa lub więcej pokoi, albo nawet całe piętro.
Oczywiście, niektóre apartamenty miały własne, luksusowe pokoje kąpielowe.
Charakterystyczną cechą rozmieszczenia kabin klasy pierwszej była możliwość łączenia kilku pokoi w jeden apartament, np. salon, sypialnia, pokój służącej itd.
Luksusem był również widok na ocean. Większość pasażerów była pozbawiona światła dziennego w kajutach. Za to każda miała bogate wyposażenie i instalację elektryczną. Niektóre posiadały nawet telefony."
Kolorowe zdjęcie, które przedstawia, jak wyglądała przykładowa sypialnia pierwszej klasy :D Jak dla mnie, to wypas !






Autentyczny klucz do kabin I klasy. Jak można zauważyć pasował do 42 drzwi.
 



Madelaine Astor :) Od niej wzięłam pomysł na suknię dla Hermiony.





Właśnie tak wyobrażam sobie szczotkę do włosów, którą stworzył Snape^^
 W tamtych czasach robiono je z włosia konia, dzika oraz kozy. 



No i jest nasz niezatapialny statek marzeń :) 


4 komentarze:

  1. Cześć!
    Hmmm zacznę chyba od standardu...
    Prowadzisz bloga z moim ukochanym Sevmione, (a fakt, że pierwszy raz spotykam się z takim pomysłem na nie,a czytam zarówno polskie jak i angielskie wersje tego parrigu) przemawia zdecydowanie na Twoją korzyść.
    Pomysł świetny, wykonanie bardzo dobre więc pozostaje mi czekać na dalszy rozwój wypadków.
    Pozdrawiam i życzę weny oraz wytrwałości,
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, jaka świetna kajuta *U*
    Hermiona musiała wyglądać naprawdę pięknie, w końcu nawet odporny na kobiece sztuczki Severus się na nią gapił. Swoją drogą, Sev ma świetny gust i stworzył śliczną szczotkę.
    Pani Graham jest bardzo miła, jest życzliwa i tak chętnie pomaga obcym ludziom. Heh ;3
    Cóż, pozdrawiam serdecznie
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie że na koniec dodajesz przypisy i zdjęcia. :) widzę, ze jesteś oczytana w pewnych kwestiach Titanica.
    Rozdział dobry. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piersi na wierzchu, wąska talia i czerwone usta. Taaak. Statki marzeń zazwyczaj toną razem z owymi marzeniami.

    OdpowiedzUsuń