A jak tam Wasze Mikołajki? ^^
Zdjęła niewygodne buty i wepchnęła je pod łoże, prostując i zginając co chwilę palce u stóp. Po kilku tańcach, do których została niemal brutalnie zmuszona, jedyne, o czym marzyła, to wygodna poduszka pod głową.
Spędzony wieczór był specyficzny. Uczucie wstydu paliło nawet teraz i wystarczyło jej samo wspomnienie kompromitującej sytuacji, by poczuć gorąco na policzkach. Jednak ku jej zdziwieniu, Snape nie roztrząsał tego, a ograniczył się do jednego, konkretnego upomnienia. To stanowczo starczyło i wiedziała, że następnym razem będzie bardziej rozważna.
Położyła się w poprzek łóżka i westchnęła zadowolona, że nie musi już udawać. Bycie żoną profesora Snape’a, było naprawdę trudnym zadaniem. O ile jemu wychodziło to naturalnie, ona miała pewne problemy. Nie wiedziała, czy może i czy powinna pozwalać sobie na gesty w stosunku do jego osoby. Już sam taniec, podczas którego stykała się swoim ciałem o jego, był dla niej wielkim wyczynem i dziwiła się, że udało jej się zachować powagę.
Uniosła się na łokciach, gdy usłyszała pukanie.
-Tak?
- Chciałbym skorzystać z łazienki, Granger, a tak się składa, że mamy tylko jedną.
Mhm. I to by było na tyle z miłej wersji Mistrza Eliksirów. Westchnęła i usiadła na brzegu, wyciągając przed siebie obolałe nogi.
- Może pan wejść.
- Świetnie- mruknął i otworzył zamaszyście drzwi, zupełnie tak, jak robił to w Hogwarcie. Zdjął już z siebie marynarkę, zostając w samej białej koszuli. W takiej wersji wydawał się o wiele bardziej ludzki i przystępny. Jedyne, co nie uległo zmianie, to jego niezadowolenie wypisane na twarzy i gburowaty sposób bycia. Hermiona zastanawiała się, co było przyczyną, że stał się takim, a nie innym człowiekiem. Coś musiało pchnąć go w szpony czarnej magii, coś spowodowało, że zatracił się w niej i przez krótki czas czcił potęgę Voldemorta, ale nie miała pojęcia, czemu przyszło nagłe otrzeźwienie i postanowił zmienić strony.
Śledziła go wzrokiem, kiedy przemierzał pokój i znów opadła plecami na miękką pościel, gdy zamknął za sobą drzwi łazienki. Szum wody, którą puszczał do wanny, usypiał ją powoli. Nie broniła się przed zmęczeniem i zamknęła oczy, nie przejmując się tym, że nadal ma na sobie elegancką suknię i nierozczesane włosy. Podciągnęła wyżej kolana i oplotła je rękoma. Jedyne, czego pragnęła, to spokój i chwila wytchnienia, bo ciągłe myśli o zbliżającej się katastrofie, wprawiały ją w podły nastrój, z którym nie potrafiła sobie poradzić. Lęk mieszał się ze złością i bezradnością, która niemal trawiła ją od wewnątrz.
Szum wody ustał i w kajucie zrobiło się cicho. W oddali rozbrzmiewały śmiechy pasażerów, którzy nadal spacerowali po prywatnym pokładzie i mieszały się z tymi, którzy zmierzali korytarzem do pokoi.
Hermiona przestała skupiać się na otaczających ją dźwiękach, więc nie zwróciła nawet uwagi, gdy drzwi od łazienki otworzyły się powoli. Snape wszedł do sypialni i stanął na środku, obserwując ją w skupieniu.
Teoretycznie zapomniał o drobnym incydencie z jej udziałem, ale widząc ją taką bezbronną, uniósł kąciki ust, przypominając sobie przerażoną minę, kiedy zdała sobie sprawę, co chwyciła w dłoń. Przeszedł przez pokój, ale w ostatnim momencie zatrzymał się z ręką uniesioną w stronę klamki. Obejrzał się przez ramię, uniósł oczy ku górze, ale wyciągnął różdżkę zza paska i machną nią w stronę narzuty, którą Hermiona zostawiła na krześle. Materiał przefrunął niemal bezszelestnie przez pokój i opadł gładko na dziewczynie, otulając ją delikatnie po samą szyję.
*
Przebudziła się nagle, bo miała wrażenie, że ktoś nią szarpie. Jednak, gdy otworzyła oczy, była w pokoju sama, wciąż ubrana, na dodatek zmarznięta. Zdała sobie sprawę, że przykrywa ją cienka narzuta, której nie było, gdy zasypiała. Wizja Snape’a, który otula ją do snu, była dziwaczna, ale musiała być realna, bo raczej nikt inny tego nie zrobił.
W pokoju było ciemno, więc trudno było odróżnić kształty mebli. Przetarła twarz dłonią i ziewnęła cicho, rozglądając się na boki, ale nie była w stanie niczego dojrzeć. Jedynym źródłem światła, był słaby blask, który wychodził spod drzwi. Albo Snape nie spał, albo rozpalił kominek, by ogrzać ich pokoje. Przeszła w ich kierunku na boso i przyłożyła ucho do drewna, a gdy nic nie usłyszała, uchyliła je odrobinę. W saloniku faktycznie rozpalony był kominek, a na stole leżała różdżka i w połowie opróżniona butelka whisky. Mistrz Eliksirów transmutował małą kanapę w łóżko, na którym siedział i opierał się plecami o ścianę. W ręce trzymał szklaneczkę z alkoholem, w którą patrzył jak zahipnotyzowany.
- Profesorze?- szepnęła i odważyła się wejść do środka. Snape uniósł na nią czarne oczy i kiwnął głową.
- Czego chcesz?
- Chciałam sprawdzić, czy wszystko w porządku. Obudziłam się, a teraz już tak prędko nie zasnę. - stwierdziła sucho. Ustawiła się naprzeciwko kominka, w którym ogień tlił się coraz słabiej i wystawiła przed siebie dłonie. Po chwili płomienie buchnęły w górę, przyprawiając ją o przyjemne ciarki. Posłała Snape’owi wdzięczne spojrzenie, kiedy odkładał różdżkę na stolik.
- Nie może pan spać?- zagadnęła. Milczenie w towarzystwie tego mężczyzny peszyło ją o wiele bardziej niż choćby głupia rozmowa o „pogodzie”.
- Spostrzegawcza jak zawsze, co? - zakpił, wypijając ostatni łyk. Znów chwycił swoją różdżkę, machnął nią sztywno, a na stoliku obok jego szklanki, pojawiła się druga. Rozlał szczodrze do obydwu i pchnął w jej stronę jedną z nich. Bez słowa chwyciła ją w dłonie i wróciła bliżej kominka. Tak, alkohol stanowczo jej się przyda.
Chciała nawiązać z nim kontakt, bo był jedyną osobą, z którą mogła porozmawiać. Przygryzła lekko wargę, kiedy zdała sobie sprawę, że to jej profesor będzie z nią za dwa dni, kiedy rozpęta się piekło. Nie chciała o tym myśleć, ale jej wyobraźnia sama podsuwała obrazy i wizje. Wzdrygnęła się na myśl o lodowatej wodzie, o trupach unoszących się na powierzchni oceanu, o kobietach, które bez odzewu przywoływać będą swych zaginionych mężów…
Severus obserwował ją dokładnie, zastanawiając się, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Granger była jego uczennicą, fakt, ale te dwa dni wystarczyły, aby zauważyć, że jego wcześniejsze wnioski były zbyt pochopne. Na kolacji zachowywała się znośnie. No prawie. Skłamałby, gdyby powiedział, że tańczenie z nią było katorgą. Mógł stwierdzić, że powoli ją trawił, chociaż przyznawał się do tego z bólem serca. Zastanawiał się, co może zrobić, kiedy nadejdzie koniec. Podejrzewał, że w pierwszej kolejności zadba o jej bezpieczeństwo, a później skupi się na sobie. Cały czas starał się obmyślić plan ucieczki i jedynie, co udało mu się wymyślić, to przedostanie się na ląd. Będąc na statku, nie są w stanie nic zrobić, ale może, kiedy dotrą do Ameryki, wrócą do Anglii, a stamtąd prosto do Hogwartu. Ponownie użyją Pokoju Życzeń i przeniosą się do roku 1998. Odetchnął głośno i odgarnął ciemne kosmyki z czoła.
- Granger, idź do siebie. Założę się, że jutro czeka nas kolejny przemiły dzień w towarzystwie Astorów. - sarknął z niesmakiem.
- Pewnie tak. - szepnęła. - Dopiję i nie będę przeszkadzać, profesorze.
Znów nastała cisza, przerywana dźwiękiem powolnego spijania alkoholu. Hermiona odstawiła pustą szklankę na stolik i zebrała się w sobie, by powiedzieć wreszcie to, co trapiło ją od powrotu z wieczornego posiłku.
- Chciałam przeprosić, profesorze. Przyznaję, że trochę się zapędziłam, ale nie chciałam postawić pana w takiej sytuacji. Ja… Wcale nie miałam zamiaru dotknąć… Chwycić pana… Chciałam zrobić tak samo, jak pan i to było naprawdę przypadkiem. Ja nie sądziłam…
- Plączesz się.
- Słucham?
- Plączesz się, Granger. - jego lewa brew podjechała wymownie w górę.
- Uhh… Po prostu przepraszam, dobrze? - rzuciła lekko zirytowana postawą profesora. Chwyciła prawy rękaw sukni i zaczęła go nerwowo skubać, czekając na jego reakcję. Snape uśmiechnął się tylko pod nosem i rozłożył wygodniej na posłaniu. Miał rozpięte trzy górne guziki koszuli. Materiał rozsunął się w momencie, kiedy znowu oparł się o ścianę i nieświadomie spojrzała w tamtym kierunku.
- Myślę, że dosadnie cię upomniałem i następnym razem zwrócisz większą uwagę, gdzie kładziesz łapska.
- Oczywiście. - odpowiedziała cicho i spuściła głowę. Nie chciała, żeby dojrzał, jak ślizga się wzrokiem po jego odkrytej klatce piersiowej. - Chciałabym jeszcze o coś zapytać. - ponaglił ją ruchem ręki, nie patrząc nawet w jej stronę. – Czy wie pan już, co zrobimy?
- Granger… Chociaż ten jeden, jedyny raz zechciej nie wiedzieć i nie pytać.
- Profesorze, proszę. To staje się nie do wytrzymania. Zna pan historie Titanica w stu procentach? Wie pan o wszystkim, o szczegółach, o przebiegu?
- Pobieżnie. Ale zapewniam, że nie ma sensu się nad tym rozdrabniać, Granger.
- I tu się pan myli. Tak się składa, że przez ojca, który od zawsze pasjonował się historią, już od dziecka karmiona byłam opowieściami o Niezatapialnym Statku. Statku Marzeń, Kolosie… - Severus spojrzał na nią uważniej. Po raz kolejny nalał im whisky, bo czuł, że tym razem Gryfonka nie odpuści i będzie drążyć temat.
- Kontynuuj skoro musisz… Trzymaj. - podał jej szklankę i sam zabrał się za wolne delektowanie.
- Zapewne wie pan, że mój ojciec jest dentystą. Ot, zwykły, przeciętny zawód mugoli. Ale w wolnych chwilach uwielbia wypływać w morze. Kocha żeglugę i bardzo często z moją mamą wyruszają w małe rejsy po Europie. Wszystko, co związane z wodą, z pływaniem, wprawia go w zachwyt. I takim sposobem znam chyba większość historii o okrętach, łodziach podwodnych, czy właśnie statkach pasażerskich. Na strychu mamy cały karton starych, unikatowych fotografii Titanica, włącznie z autentycznymi wycinkami z gazet. A to wszystko dlatego, że na pokładzie znajdowała się jego prababcia.
- Chcesz mi powiedzieć, że razem z nami na statku jest ktoś z twojej rodziny?
- Tak. - pokiwała twierdząco głową i opróżniła szklaneczkę jednym łykiem. Alkohol palił ją przyjemnie w gardło i rozgrzewał od środka.
- I mówisz mi to teraz? - zmrużył oczy, obserwując, jak bawi się rąbkiem sukni.
- Uznałam, że to nie jest ważne. Przecież to nic nie zmienia, prawda? Nie znam jej, a ona tym bardziej nie ma pojęcia, kim jestem.
- Czyli nie wiesz, kim jest i jak wygląda? - ton jego głosu stał się podejrzliwy. Wiedziała, że głupio byłoby go okłamać. Prędzej czy później i tak by ją rozgryzł.
- Wiem, kim jest. Wydaje mi się, że widziałam ją nawet kilka razy na pokładzie.
- Szczegóły, Granger! Nie będę bawił się z tobą w zgadywanki!
- Margaret Tobin Brown.
- Mów dalej. - machnął ręką.
- Nazywano ją Niezatapialną Molly Brown… Specyficzna kobieta z tego, co mówił ojciec. Po części była feministką, założyła klub dla kobiet, w którym mogły pisać, czytać, uczyły się gry aktorskiej, a za mąż wyszła dla pieniędzy, chociaż po czasie naprawdę zakochała się w moim prapradziadku. Jest z nami w pierwszej klasie…- pozwoliła sobie przycupnąć na jego łóżku i odchrząknęła. Nigdy nie była zwolenniczką mocnych alkoholi, przez co zaczynała czuć rosnącą gulę w gardle. - Jako jedyna z bogatszej części pasażerów pomagała innym w czasie ewakuacji. Prowadziła ich do łodzi, a gdy sama wreszcie siedziała w jednej, odmówiła spuszczenia na wodę, bo twierdziła, że nie jest do końca załadowana. Później, gdy Titanic zatonął, chciała wracać po ludzi, którzy jeszcze żyli, ale reszta się sprzeciwiła. Na Carpathi pomogła założyć Komitet Rozbitków i za nim statek dopłynął do Nowego Jorku, uzbierała 10 tysięcy dolarów dla najuboższych pasażerów Titanica.*
- Imponujące...Nalać ci jeszcze, Granger? - chwycił nową, pełną butelkę, która pojawiła się nagle w jego dłoniach i pomachał w jej stronę. Widziała po jego oczach, że alkohol zaczyna działać, ale mimo tego, jego twarz nie odkrywała przed nią żadnych tajemnic i głębszych uczuć.
Pokręciła głową i odstawiła szklankę na stolik.
- Dziękuję, ale na dziś starczy. Wracając do rozmowy, profesorze… Wiem, co się wydarzy. I obrazy w mojej głowie robią się coraz bardziej dobitne. Męczę się z tym, kiedy mijam ludzi na korytarzach i pokładzie… Jest pan pewien, że nie możemy nic zrobić?
- Mówiłem ci już o tym, Granger. Nie ma szans, żeby zmienić bieg historii. Ten, kto ma zginąć, zginie, ten kto przeżył, wyjdzie z tego cało. Powinnaś martwić się raczej o siebie, bo mam wrażenie, że gdy przychodzi do ekstremalnych sytuacji…- uniósł kpiąco kącik ust. - Zaczynasz się gubić i miotać. - ostatnie słowo niemal wysyczał, ale chytry uśmiech nie znikał z jego pociągłej, bladej twarzy. Wzruszyła jedynie ramionami, nie mając ochoty na kolejne słowne przepychanki. Zegar na kominku wskazywał grubo po trzeciej. Zagarnęła poskręcane kosmyki, które wiły się na wszystkie strony, wychodząc z czegoś, co wcześniej było idealnym kokiem i wstała z łóżka, rozciągając po raz kolejny palce u stóp.
- Pójdę już. Dobranoc, profesorze Snape.
- Dobranoc, panno Granger. - szepnął i odprowadził ją wzrokiem pod same drzwi, a gdy zniknęła w sypialni, rozciągnął wargi w uśmiechu i wypił ostatnią szklaneczkę whisky.
Hermiona przystanęła, opierając się całym ciężarem o drzwi. Poczuła, że również w jej żyłach alkohol zaczął swoją szaleńczą podróż i wprawiał ją w lekkie oszołomienie. Nie chciała spać. Nie chciała leżeć i patrzeć bezczynnie w sufit, znów snuć swoje chore wymysły. Potrzebowała odskoczni, rozmowy, ukojenia. Szybkimi, niezdarnymi w tym stanie ruchami, poprawiła fryzurę. Skręcające się pukle włosów, sterczały niemal pod każdym kątem, dlatego przycisnęła je dłońmi do głowy i na siłę powciskała w kok, który ledwo trzymał się na czubku głowy.
Ponownie otworzyła drzwi od sypialni, ale tym razem weszła do salonu bez ociągania. Snape cały czas siedział na łóżku, opierając pustą szklankę o udo. Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami i mimo tego, że jego wzrok był mocno skoncentrowany, dostrzegła w nim przebłysk zmęczenia. Jego oczy w tej chwili wyrażały dużo więcej, chociaż może przez krótką chwilę spędzoną w jego towarzystwie, nauczyła się patrzeć głębiej i doszukiwać drobnych szczegółów? Miała wrażenie, że jego intensywny styl życia odcisnął na nim piętno, ale równocześnie szybkie tempo i zaciekłość, nadawała mu iskry, którą dopiero teraz potrafiła uchwycić.
- Zapomniałaś czegoś, Granger?- rzucił od niechcenia, świdrując ją czarnymi oczami.
- Teoretycznie nie…
- Teoretycznie nie- powtórzył- A praktycznie?
- Praktycznie, to wiem, że się narzucam, ale nie zasnę. To przez ten alkohol. Jak wypiję, to nie chce spać. Ale jeśli przeszkadzam, to pójdę.- miała nadzieję, że nie usłyszał w jej głosie oczekiwania.
- Czyli mam rozumieć, że dalej dotrzymasz mi towarzystwa w piciu?- głos miał już trochę zachrypnięty, jednak stanowczy jak zawsze. Skinęła głową, uśmiechając się lekko i przysiadła na krawędzi łóżka, popychając w jego kierunku swoją szklankę, która nadal stała pośrodku stolika. Jego długie palce zaciskały się mocno na główce od butelki i przez chwilę nie mogła przestać przyglądać się jego poczynaniom.
- Więc?- zagadnął i wyciągnął rękę ze szklanką. Znów zapatrzyła się na jego smukłą dłoń, nie przejmując się, że czeka na jej ruch, patrząc przy tym podejrzliwie.
- Dlaczego jest pan nauczycielem?- to było pierwsze pytanie, jakie przyszło jej do głowy, ale widząc jego minę, miała ochotę uderzyć czołem w ścianę.
- Naprawdę, Granger? O tym chcesz rozmawiać?
- Czemu nie?
- Cóż… Wydawało mi się, że razem z Potterem i Weasleyem prześledziliście mój życiorys bardzo wnikliwie. Lubicie wtrącać się w nieswoje sprawy, więc myślę, że po części wiesz czemu jestem w Hogwarcie.- ogień w kominku był coraz mniejszy. Słabe światło padało na twarz Snape, nadając mu jeszcze więcej tajemniczości. Przycisnął usta do brzegu szkła i nie spuszczając z niej wzroku, wypił połowę.
- To nie tak, profesorze. Nigdy nie mieliśmy nic złego na myśli, chociaż wie pan jacy są chłopcy…- mruknęła, zdając sobie sprawę, że faktycznie, to zazwyczaj Harry z Ronem wciągali ją w ich intrygi. Ona nigdy nie miała nic do Mistrza Eliksirów i cały czas tłumaczyła, że skoro Dumbledore mu ufa, to i oni powinni.
- Zdaję sobie sprawę, dlatego zastanawiam się, czemu ktoś taki jak ty, cały czas się z nimi przyjaźni.- jego stwierdzenie zbiło ją nieco z tropu. Zmarszczki zdziwienia, które wystąpiły na jej czole, ułożyły się w literkę V.
- Nie udawaj, Granger takiej skromnej. Chyba wiesz najlepiej, co siedzi w twojej głowie.
- A pan wie?- palnęła, sama dziwiąc się, że coś tak głupiego opuściło jej usta. Odruchowo zakryła je dłońmi, jednak Snape parsknął cicho i wcisnął za plecy miękką poduszkę.
- Tak, Granger. Uczę cię od siedmiu lat, więc wiem doskonale, jaka jesteś. Idealnie ułożona, zawsze grzeczna i pilna, czyż nie?- nie przeszkadzało mu, że rozmawia z nią tak swobodnie. Pozwolił sobie nawet na zaczepne słowa, jednak nie miał zamiaru jej obrazić. Z niemałą satysfakcją dostrzegł dwie czerwone plamy na jej gładkich policzkach.
- Nie mogę się zgodzić.- odpowiedziała dużo pewniej.- Lubię się uczyć, to racja, ale z początku robiłam to tylko dlatego, że za wszelką cenę nie chciałam odstawać od reszty. Jestem Mugalakiem, profesorze Snape.- skrzywił się, kiedy ujrzał w jej oczach żal.- Pogodziłam się z tym już dawno, ale nawyk został. To chyba nic złego, prawda?
- Zapewne, gdyby nie twój umysł, Potter już dawno gryzłby ziemię obok swoich rodziców.
- Niech pan tak nie mówi.
- A może to nie prawda, hm? I wracamy do poprzedniej rozmowy, Granger: musisz wrócić do Hogwartu, bo ci idioci nie przeżyją bez ciebie nawet tygodnia. Wojna zbliża się nieubłaganie, więc nie możemy sobie pozwolić, by zabawić tu dłużej niż to koniecznie.
- Ma pan na myśli, że nie powinniśmy zginąć?- uderzyła ją jego szczerość, którą o dziwo, miał wymalowaną na twarzy.
- Ty nie powinnaś, Granger. Naucz się słuchać.- warknął, nie siląc się na miły ton. Musiał ją wreszcie uświadomić, że z ich dwójki, to ona jest ważniejsza dla świata czarodziei. Bez niej Potter najprawdopodobniej by się załamał, a w konsekwencji zniszczył cały plan, który razem z Albusem starał się wypełniać, chroniąc chłopca, aż nie dojdzie do ostatecznego starcia.
- Ja już swoje zrobiłem, Granger. Mnie nic tam nie trzyma, ale tego chyba raczej nie muszę ci tłumaczyć.
- Chyba jednak wolałabym, aby pan dokończył.
- Jesteś irytująca- westchnął, ale kontynuował- Jestem szpiegiem i doskonale to wiesz. Myślisz, że Czarny Pan nie dowie się prawdy? A teraz wysil się Granger i powiedz mi, co się stanie, kiedy to wyjdzie na jaw?
Jej usta otwierały się i zamykały. Nie była w stanie powiedzieć tego, czego od niej oczekiwał… Że najprawdopodobniej zginie, że, tak czy owak, czeka go śmierć, dlatego obojętne mu, co się z nim stanie za niecałe dwa dni.
- Wyduś to wreszcie.
- Nie, ale nie musi pan mówić nic więcej. Zrozumiałam.
- Skoro tak, to mam nadzieję, że zrobisz wszystko, co będę ci kazał. Musisz przestać patrzeć na innych, a skupić uwagę na sobie, zrozumiałaś?
- Tak.- szepnęła, nie zdając sobie sprawy, że zaciska pięści na kołdrze. Mimo że czuła się w jego towarzystwie lepiej, cały czas budził w niej szacunek i nie mogła pozbyć się nawyku przytakiwania i zgadzania się na wszystko, co powiedział. Odrzucił etykietę profesora i pozwolił spojrzeć na siebie w innym świetle, ale jakby nie patrzeć, to nadal był Severus Snape.
- Możemy zmienić temat? Nie wiem, czy chce rozmawiać o wojnie- rozluźniła uchwyt na pościeli. Zaczęła nerwowo skubać palcem rąbek poszewki i patrzyła pusto w okolicę nóg Snape’a.
- Przeraża cię wojna, Granger?- jego głos brzmiał spokojnie. Spojrzała na niego niepewnie, bojąc się, że znów z niej kpi, jednak twarz miał rozluźnioną.
- Chyba jeszcze nie przywykłam do tego, że to już tak blisko… Nie wiem, czy chce o tym teraz myśleć. Utknęłam na Titanicu, który tak naprawdę zatonął 86 lat temu, poznałam ludzi, którzy już dawno są martwi i właśnie wypijam drugą butelkę whisky z własnym profesorem.
Otworzyła szerzej oczy, kiedy usłyszała krótki śmiech, ale zawtórowała mu, czując, jak alkohol z minuty na minutę rozgrzewa ją coraz bardziej i przyjemnie uderza do głowy. Po takiej przygodzie, jak cofnięcie się w czasie i wylądowanie na Titanicu, nawet śmiech Snape’a już jej nie zdziwi.
____________________
Wracając do poprzedniego rozdziału, tak wyglądała jadalnia I klasy :)
Salonik w apartamencie I klasy.
* Margaret Brown ( Niezatapialna Molly). Wszystko, co napisałam o niej w rozdziale, jest prawdą.
W adaptacji filmowej grana była przez Kathy Bates.
Carpathia, statek, który przypłynął po tragedii Titanica.
"Kapitan Rostron okazał się bardzo przewidującym i doświadczonym dowódcą statku. Natychmiast po otrzymaniu sygnału z "Titanica" zorganizował prowizoryczne pomieszczenia dla rannych i wyziębionych, przygotował oliwę (która mogłaby ułatwić utrzymanie się na wodzie ewentualnym rozbitkom), zorganizował pomoc lekarską, przygotował dźwigi i szalupy na wypadek konieczności użycia. Mechanicy "Carpathii" zamknęli dopływ pary i ciepła do kabin, by ta była zużyta przez silniki do osiągnięcia jak największej prędkości. Rostron wystawił dodatkowo wielu obserwatorów, by płynący przez pole lodowe statek nie podzielił losu liniowca White Star Line. "Carpathia" zabrała na pokład wszystkich 703 rozbitków z szalup. Kapitan został odznaczony Złotym Medalem Kongresu za szczególną odwagę i roztropność."
no to ja dodam komentarz ...
OdpowiedzUsuńsuper, powoli sie rozkreca :) pisz dalej ...
ciekawostki extra,
Dziękuję :DD Miło mi to słyszeć :)
UsuńNo dobra masz! Komentuję. Rozdział jak zwykle fantastyczny, po części dzięki mnie, bo Cię przycisnęłam do uzupełnienia pewnych faktów. Osz jakaż jestem wspaniała. A poważnie no co Ci powiem. Jak zwykle fantastycznie, ale w końcu radzisz się Mistrza. A tak naprawdę poważnie, to Cię kocham za to opowiadanie a tak w ogóle to też mój ty mały geniuszu zła. Dużym geniuszem jestem ja (tak dla uzupełnienia). Tyle ja. Ave Ty. katia_black.
OdpowiedzUsuńKocham Cię, kiedy piszesz pod wpływem % :* Jesteś uroczą lafiryndą <3
UsuńPo pierwsze, ogromnie dziękuję, za wspaniałą dedykację. Jesteś kochana! ♥
OdpowiedzUsuńStarałam się jak mogłam nad tym nagłówkiem, nie jest idealnie, mogło być lepiej, ale wiedz, że to jest prosto z serducha, od psycho-fanki Twojej opowieści, która jest mega super odlotowa najlepsza the best ever! (Boże, świruję...)
Po drugie - rozdział fantastyczny!!!
Kocham Snape'a, kiedy jest w stanie lekko nietrzeźwym! Co ja wygaduję? Ja go kocham zawsze! ALWAYS ♥
Twój Snape jest dla mnie idealny, naprawdę. Niczego mu nie brakuje.
Coś się zaczyna dziać, czuję to bardzo dobrze! Sevmione Sevmione SEVMIONE!!!
Boziu, jak ja uwielbiam Twojego bloga! Jeszcze te świetne ciekawostki! Wiem, że wkładasz w to bardzo dużo pracy i jestem Ci wdzięczna, bo to jest naprawdę interesujące. Jesteś WIELKA!
Czekam oczywiście z niecierpliwością na kolejną część! ♥
Żeby wena Ci sprzyjała! :**
Pozdrawiam, Magdalena Malfoy ♥
A jak kocham twoje komentarze! <3 <3 jesteś the best psycho-fanką :P :***
UsuńJezu,jakie cudowne :D
OdpowiedzUsuńZaczynają się do siebie zbliżać! <3 Moje ukochane ciekawostki wróciły. :)
Sevmione rośnie w siłę. Kochana,bardzo cię proszę,postaraj się napisać coś szybko .Co chwilę wchodzę na Twojego bloga i patrzę czy coś dodałaś. Uzależniłaś mnie zaledwie po 9 rozdziałach ! :D <3
Jesteś najlepsza! :D
weny bardzo dużo życzę,
proszę o jak najszybszy rozdział,bo trudno mi wytrzymać . :D
ściskam,Hoćka. <3
Kolejna psycho-fanka <3 Dodajecie mi sił i chęci na pisanie :D
UsuńNo oczywiście,że psycho-fanka ! <3
UsuńPiszesz tak cudownie i realistycznie ,że jeden rozdział po 5 razy czytam albo i wiecej :D
Proszę Cię,pisz pisz pisz :! <3
Rozdział jak zawsze fantastyczny. Ja mam zawsze dziwne myśli, odczucia, emocje? Nawet nie wiem jak to określić. Tylko niech mi Severus tutaj nie zginie! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :P
Rozdział wyśmienity.Ślinka cieknie !
OdpowiedzUsuńEmocje bohaterów przelewają się na mnie <3
Ostatni raz miałam coś takiego,gdy czytałam bez cukru mrocznej88. A ty dogoniłaś ją swoim pisaniem.To jest wyczyn ! :D
Proszę ,nie kończ opo w taki sposób ,że uśmiercisz albo Seva albo Hermione.Błagam. Chciałabym,żebyś po tym jak uda im się wrócić do 1998 roku,nadal prowadziła ten blog . :D Piszesz fantastycznie,nie marnuj tego .
Witam c;
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.
Chyba powoli nasza para zaczyna się do siebie zbliżać, czyż nie?
Smutne, że Severus nie przejmuje się swoim losem. Taki człowiek bez zastanowienia pakuje się w niebezpieczeństwo. Dla większego dobra...
Współczuję Hermionie. Rozumiem, jak musi się czuć, nie mogąc w żaden sposób pomóc tym wszystkim ludziom.
Masz świetnym styl. Czytając dialogi czuję się, jakbym siedziała obok nich i przeżywała to wszystko z nimi.
Życzę czasu i Weny
Pozdrawiam ciepło ♥
bullek
Szczerze... no nie wiem, co powiedzieć...
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak dodajesz te prawdziwe wstawki historyczne i zdjęcia <3
Snape i Granger się do siebie powoli zbliżają i mam happy ogromne :D
Smutno mi się zrobiło, jak Sev wspomniał, że jego nic już przy życiu nie trzyma ;(
Jeden minus... liczyłam na bzykanko!!!
Całusy
Mio :*
Miona! Zabijasz mnie :D
UsuńMio, speszial dla Ciebie : BZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZ :D
UsuńChyba jestes nizwykla pasjonatka historii Titanica!
OdpowiedzUsuńRozdziały co raz to ciekawsze :D
Historia wciąga i wciąga!
Z niecierpliwością czekam na więcej :D
Zapraszam na opowiadaniahp.blogspot.com
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Masz w sobie coś niezwykłego.Twoja opowieść tak bardzo wciąga!:)
OdpowiedzUsuńMam pytanie,mianowicie czy w tym tygodniu będzie nowy rozdział ?
Nie wiem, czy mam w sobie coś niezwykłego xDD raczej częściej słyszę, że jestem nienormalna i mam iść się leczyć :P
UsuńCo do rozdziału, to nie mam pojęcia kiedy będzie :(
Brak weny? :(
UsuńJest jakaś szansa ,że w weekend ?
Żyjesz?
OdpowiedzUsuńTęsknimy wszyscy,czekamy tutaj .:(
Pysiame? :(
OdpowiedzUsuńDlaczego tak długo cię nie ma? Nie dajesz żadnego znaku.
A my nie możemy się doczekać co się stanie.Proszę...prosimy...wróć
My, to znaczy kro? :P
UsuńWszyscy!
UsuńPrzykro :(
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie pisania, jutro powinien pojawić się rozdział :)
UsuńSuper super. Rozkręca się akcja. :D
OdpowiedzUsuń