01:00

11

ACHTUNG! Rozdział, na który chyba wszyscy czekali^^ SEKSY, SEKSY, +18 i te sprawy. Wiem, że i tak nikt się do tego nie stosuje ( jak byłam nieletnia, to w szczególności polowałam na takie rozdziały, ueueue) no także mama nie patrzy, można czytać :P

A, i jeszcze coś. Na fb mam grupę, ktoś mi ją założył i mianował adminem xD Więc tam też można dowiadywać się o rozdziałach: Anonimowe Wielbicielki Pysiame


Snape
dotrzymał słowa, bo kiedy wstała, na stoliku czekał obiad. Mężczyzny nie było. Tylko odgłos odkładanego talerza w pokoju obok, oznaczał, że on również spożywał posiłek w kajucie.
Nie chciała mu przeszkadzać. Zastanawiała się tylko, czy skoro on wywiązał się z obietnicy, to czy faktycznie oczekuje, że i ona zrobi coś dla niego. Miała nadzieję, że nie, a myśl o jakimś paskudnym zadaniu, powodowała u niej dreszcze.

Uczucie rozluźnienia, które towarzyszyło im rano, uleciało tak niespodziewanie, jakby nigdy nie istniało. Sprawiało wrażenie iluzji, paskudnego żartu zgotowanego przez los, który chciał zabawić się ich kosztem i nadzieją.

Hermiona
nie wychodziła z sypialni aż do wieczora. Severus nie chciał jej przeszkadzać, sam potrzebował chwili dla siebie. Nie był jednak zaskoczony, kiedy uchyliła drzwi i wychyliła głowę. Oczy miała lekko podkrążone, zapłakane, ale nie chciał dociekać. To nie jego sprawa.

- Chciałam tylko sprawdzić, czy jesteś. No i dziękuję za obiad. - głos miała zachrypnięty. Nawet nie zwrócił jej uwagi, że porzuciła oficjalne zwroty w stosunku do jego osoby. Przestał się tym przejmować.

- Nie ma o czym mówić. Uznałem, że oboje potrzebujemy odpoczynku od Astorów.

- Czemu jesteś taki spokojny?

- A jaki mam być? Wolisz, kiedy warczę i wydaje polecenia?

- Chyba tak…- odparła szczerze.- Wtedy mam poczucie, że nic się nie zmieniło. Że to zły sen. Wtedy, chociaż ty jesteś prawdziwy.

- Skoro tak, to wracaj do pokoju, panno Granger. - ułożył wargi w grymasie. Jemu też zaczęła udzielać się nerwowa atmosfera. Ciągłe myśli o katastrofie, przyprawiały go o ból głowy. Nadal nie wiedział, jak potoczą się ich losy.

- Znacznie lepiej-uśmiechnęła się słabo, ale zamiast wrócić do siebie, otworzyła szerzej drzwi i stanęła w przejściu.- Profesorze, naprawdę mam coś zrobić za ten obiad?

- Ach, mówisz o cerowaniu, Granger?

- No, coś w tym stylu.

- W sumie…- popatrzył na nią, przymykając oczy.- Chcę, żebyś…- przełknęła ślinę, dostrzegając błysk w jego czarnych źrenicach. - Chcę, żebyś przyszła tu i wypiła ze mną, chociaż szklankę Whisky. Coś mi się zdaję, że oboje znów tego potrzebujemy.

Niemal odetchnęła z ulgą. Spodziewała się, że wymyśli coś wstrętnego, może nawet nieprzyzwoitego. Usiadła na kanapie. Dziś nie hamowała się z bliskością, nie przejmowała się tym, że siedział obok, trzymając swoją nogę przy jej. Przywołał butelkę alkoholu i rozlał do szklanek, z których pili zeszłej nocy.

- Mogę o coś prosić?- zapytała, a jej ręka zatrzymała się w połowie drogi do ust. Snape oparł szklankę o kolano i spojrzał pytająco.

- Możesz mi obiecać, że wszystko będzie dobrze? Wypijemy za nasze przeżycie?

- Co mam ci powiedzieć, Granger?- spojrzenie utkwione miał w jej oczach. Nie spuszczali z siebie wzroku. Miała nadzieję, że ujrzy w nim prawdę, ale pozostał bez wyrazu, zimny i opanowany.

- Bądź szczery-szepnęła w końcu.

- Powiedziałem ci, żebyś to zostawiła mnie i…

- Wiem!- sama zdziwiła się tonem swego głosu, kiedy przerwała mu nagle.- Ale chce wiedzieć! Nie jestem głupia. Przecież widzę, że coś ukrywasz! Powiedz mi. Nie potrafię dziś znaleźć sobie miejsca…- broda jej drgała, ale zacisnęła mocno szczękę. Przy nim nie powinna płakać. On z kolei wziął kilka łyków, ale odparł spokojnie.

- Nie mogę ci niczego obiecać, już o tym rozmawialiśmy. Ale zapewniłem cię też, że o siebie martwić się nie musisz. Jako opiekun mam obowiązek zadbać o twoje bezpieczeństwo.

- Tylko tyle?

- Hermiono. - po raz pierwszy zwrócił się po imieniu do ucznia. - Mogłabyś przestać drążyć ten temat? Powiedziałem, że zrobię wszystko, co będzie koniecznie! A teraz dopij i wracaj do pokoju. Na dziś koniec rozmowy. - wrócił do zgorzkniałej wersji. Wstał z kanapy, odstawił szklankę na stół i bez słowa wyszedł z kajuty, zostawiając ją samą. Zacisnęła palce na szkle i policzyła w myślach do dziesięciu. Uparty osioł.

Noc wcale nie okazała się lepsza. Na próżno starała się znaleźć dla siebie miejsce w łóżku, co chwilę ugniatając poduszki i kopiąc kołdrę. Czuła się identycznie jak pierwszej nocy w kajucie ze Stellą. Ogarniała ją panika i niepewność. Również rozchodzące się kroki Mistrza Eliksirów w pokoju obok, irytowały ją jeszcze bardziej, a w konsekwencji i ona zaczęła przemierzać sypialnie od ściany do ściany. Zasnęła nad ranem, wykończona płaczem i nerwowym śmiechem. Dopiero kiedy spojrzała na swoje odbicie w toaletce, zdała sobie sprawę, jak fatalnie się czuje. To był trzeci dzień podróży Titanica, a więc ich przedostatni. Każdy nerw w ciele napięty był niczym cięciwa. Wiedziała, że tego dnia będzie niezdolna do normalnego funkcjonowania, chociaż podejrzewała o to samo Snape’a. Kilkoma zaklęciami zatuszowała wory pod oczami i sine usta.
Wystarczyło jedno spojrzenie, by wiedziała, że się nie pomyliła. Mężczyzna także nie prezentował się za dobrze. Przyszła do niego akurat w momencie, gdy zakładał koszulę. Biały materiał przylgnął do jego szczupłej sylwetki, uwydatniając jedynie szersze ramiona. Rękawy podciągnął niedbale, nie przejmując się Mrocznym Znakiem, który rzucał się w oczy.

- Jakie plany na dziś?- zajęła miejsce na nieposłanym jeszcze łóżku.

- Nie wiem-odparł szorstko, mocując się z ostatnim guzikiem.- Rób, co chcesz.

- Rozumiem. Czyli mogę odwiedzić Stellę?

- Powiedziałem, że możesz robić, co chcesz, Granger!- warknął i uniósł głowę, rzucając jej niemiłe spojrzenie. Skuliła się w sobie, wbijając wzrok w stolik.

- Czyli nie chcesz iść ze mną?- rzuciła pytanie w przestrzeń, nie oczekując odpowiedzi. Jednak ta nadeszła szybko.

- Nie. I szacunek, Granger. Tutaj jestem profesorem, nie zapominaj.

- Tak? Nie przeszkadzało to panu wczoraj. Sądziłam, że ze względu na sytuację, możemy porzucić dobre maniery. - poczuła lekkie ukłucie zmieszane ze złością. Wiedziała, że oboje będą sobie dziś skakać do gardeł, walcząc o swoje racje, starając się zrzucić napięcie.

- Zmieniłem zdanie. Nie będę się spoufalał ze smarkulą. - poprawił kołnierzyk koszuli i przejrzał się w lustrze, marszcząc brwi. Na bladym czole pojawiło się kilka zmarszczek. Nerwowo przejechał dłonią po skórze, chcąc je wetrzeć i pozbyć się ich z twarzy.

- Pójdę. Chyba lepiej, jak nie będziemy na siebie wpadać.

- Chociaż raz mądrze mówisz. Idź. - machnął na nią ręką, wypraszając z kabiny. Przygryzła wargę i bez słowa opuściła salon, trzaskając drzwiami zbyt mocno i gwałtownie, przez co skupiła na sobie kilka ciekawskich spojrzeń. Miała szczerą nadzieję, że Stella będzie z dziećmi w kajucie. Nie uśmiechało jej się szukać ich po całym statku. Niektórzy pasażerowie, którzy już ją kojarzyli przez znajomość z Astorami lub słyszeli o niej z plotek, witali się miło, kłaniali i starali zagadnąć. Nie miała na to chęci. Najchętniej warczałaby na wszystko w koło, ale tylko ostatkiem samokontroli panowała nad sobą, trzymając się w ryzach. Nigdy nie podejrzewałaby się o taki stan, ale czy ktokolwiek zachowywałby się normalnie, gdyby znał prawdę o Titanicu, a może i swojej śmierci?

Na jej szczęście po zapukaniu, drzwi otworzyła młoda kobieta z Willem na rękach.

- Och! Hermiona!- wykrzyknęła radośnie i wpuściła ją do środka. Objęła mocno jedną ręką.- Jak miło cię widzieć. Myślałam, że nie będziemy miały już okazji się zobaczyć.

- Udało mi się uciec od tego całego przepychu.- Hermiona wysiliła się na uśmiech.- Mam wolne południe, więc od razu pomyślałam o tobie. Witaj Constance. - wyciągnęła dłoń do dziewczynki, która zeskoczyła z piętrowego łóżka.

- Uciec?- powtórzyła Stella i usiadła naprzeciwko. - Nie podoba ci się tam?

- Nie, jest bardzo miło i zupełnie inaczej, ale wiesz, tamto towarzystwo jest wymagające.

- No cóż, to raczej nic dziwnego. A jak radzi sobie twój mąż? Z tego, co mówiłaś, nie jest duszą towarzystwa. - Stella bujała synkiem, patrząc raz na nią, raz na niego.

- Jakoś to znosi. Staramy się, chociaż czasem krępuje nas ich styl życia. No wiesz, nie lubimy się wyróżniać.

- Tego niestety nie unikniesz. Cały statek chyba o was wie i mówi.

- Tego brakowało…- mruknęła i schowała twarz w dłoniach. Było jej na przemian gorąco i zimno. Widok uśmiechniętej Stelli i Constance, niemal wyrywał jej serce z piersi. Miała ochotę powiedzieć prawdę, zwierzyć się i zrzucić częściowy ciężar z bark.

- Nie wyglądasz za dobrze, Hermiono. Pokłóciłaś się z Severusem?

- Co? Ja? Nie, nic z tych rzeczy. Źle się dziś czuje, to wszystko. - przejechała palcami wzdłuż nosa, wzdychając cicho.

- Och, a może to… No wiesz…- Stella przestała kołysać Williama. Odłożyła go na łóżko i przeszła do niej, siadając z prawej strony. Zaciskała usta, ale widać było, że z czegoś się cieszy.

- Nie wiem, co masz na myśli.

- Hermiono, ile jesteś po ślubie?- jej postawa nie przyjmowała sprzeciwu. Gryfonka sama nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie spodziewała się takiego pytania.

- No, około roku-wydusiła wreszcie.

- To i tak długo. Ja zaszłam w ciąże już po trzech miesiącach.

- Słucham?- pierwszy raz zaśmiała się tego dnia.- Myślisz, że spodziewam się dziecka?

- Hermiono, przecież na pewno kochasz się z Severusem. Myślę, że wreszcie wam wyszło. Czułaś się już źle wcześniej?- Stella naprawdę wyglądała na przejętą i chętną do pomocy.

- Myślę, że się mylisz. To tylko zmęczenie.

- Tylko? Jesteś pewna? Miałaś może mdłości?- dziewczyna wyrzucała z siebie pytania za pytaniami, nie zważając na nieobecny wyraz twarzy Hermiony.- Boli cię coś, no nie wiem, głowa, brzuch? Słabo ci?

- Spokojnie, Stello. Może i tak, ale to i tak za wcześnie na spekulację.- przerwała jej, przyznając racje. Przynajmniej znalazła temat, który ją zrelaksował.- Za kilka dni powinnam mieć pewność.

- Tak się cieszę! Będę trzymać za was kciuki, moja droga. Dziecko to dar. - jej czułość była niemal namacalna. Hermiona uśmiechnęła się wzruszona, przyglądając, jak Stella gładziła zaróżowiony policzek synka. Constance siedziała na górnej pryczy, bawiąc się lalką i machając wesoło nogami.

- Nie będę nic mówić Severusowi, nie mam pewności-zdecydowała, a w jej głowie pojawił się komiczny obraz zdziwionego profesora, któremu oznajmia radosną nowinę.

- Nie, nie. Nie mów jeszcze. Nie rozbudzaj w nim nadziei. Wbrew pozorom mężczyźni cieszą się na wiadomość, że zostaną ojcami.

- Dziękuję, trochę mi lepiej.- zakryła jej dłoń swoją, ściskając wdzięcznie.- Nie wiesz, ile dla mnie znaczy, że mogłam cię poznać. Ciebie i twoje dzieci. Oszalałabym tutaj sama, wyłącznie z mężem.

- Czemu mam wrażenie, że coś się stało?- Stella zajrzała jej w oczy.- Wiesz, że możesz mi zaufać.

- Nic się nie stało.- kłamstwo paliło ją w piersiach, dusząc i ściskając w swoich objęciach.- Czuje się dziś gorzej, to wszystko. Pójdę już.

- Uważaj na siebie. Podróż potrwa jeszcze kilka dni, więc liczę, że mnie odwiedzisz, kiedy poczujesz się lepiej. Mnie niestety nie wolno wchodzić na wasze pokłady.

- Oczywiście.- niemal jęknęła. Stella wstała i uściskała ją przed drzwiami. Hermiona objęła ją mocno, zatapiając twarz w miękkie, blond włosy. Ze wszystkich sił chciała wierzyć, że jutrzejszego wieczora pomoże nowej przyjaciółce.

Nie pamiętała drogi powrotnej. Przechodziła przez korytarze, nie oglądając się na nic, dopóki nie usłyszała swojego imienia. Helen szła szybkim krokiem, machając do niej ręką. Charles maszerował obok narzeczonej, uśmiechając się promiennie.

- Jak dobrze, że jesteś. - Astor ucałowała ją w policzki.- Szukaliśmy cię i twojego męża.

- Wybacz, byłam się przejść. Severus powinien być w naszym pokoju.

- Byliśmy tam i nikogo nie ma. Chcieliśmy zapytać, czy macie ochotę na spacer. Wreszcie uwolniliśmy się od rodziców, matka miewa migreny, więc pomyślałam, że moglibyśmy poznać się lepiej. Chętnie posłuchałabym o waszej pracy.- dziewczyna nie dawała za wygraną. Mówiła z takim zapałem, że Hermiona prawie przyjęła propozycję. W porę jednak otrzeźwiała, nie miała ochoty na udawane szczęście, a już na pewno na wymyślanie życiowych historyjek.

- Możemy to przełożyć? Nawet nie wiem, gdzie podział się mój szanowny małżonek. Jeśli będzie pora, przyjdziemy do was.- wywinęła się.

- Oczywiście. Miło by nam było, gdybyście wieczorem przyszli do sali z orkiestrą. Ojciec bardzo polubił twojego męża.

- Porozmawiam z nim, dziękuję. A teraz przepraszam, muszę wrócić.- skłoniła się im lekko i pognała do kajuty.

Snape’a faktycznie nie było. Zamiast łóżka na powrót stała kanapa, na stoliku nie było śladów po szklankach i butelce, a drzwi od sypialni otwarte były na oścież. Na zegarze wskazówki pokazywały piątą, przegapiła śniadanie i obiad. Nie odczuwała jednak głodu, jej żołądek był tak zaciśnięty, że sama myśl o jedzeniu, potęgowała mdłości. Usiadła w sypialni i schowała twarz między nogi. Obawiała się, że jeszcze chwila, a straci grunt pod stopami. Cisza czterech ścian dołowała jeszcze mocniej, zmieniając się w wyimaginowany hałas, uderzający w każdy nerw.
Nawet nie słyszała jego kroków, chociaż nie starał się być cicho. Dziś wszystko było mu obojętne. Oczywiście nie dał tego po sobie poznać, tylko głupcy mieli uczucia wystawione na pokaz, uwydatnione dla publiczności.

- Byłaś u Stelli?- podjął rozmowę.

- Tak-mruknęła, nawet nie podnosząc głowy. Nie zdziwiła się, że wrócił. Czekała na niego.

- Coś więcej, Granger?

- Nie. Podobno jestem w ciąży-kolejne mruknięcie. Przesunął palcem po ciemnej brwi.

- Mam ci pogratulować? Dyrektor raczej nie będzie z tego zadowolony.

Dopiero teraz raczyła unieść brodę. Spojrzała na niego, jak na wariata, kręcąc przy tym głową.

- Z panem.

- Nie przypominam sobie, żebym miał okazję cię przycisnąć.- nie bawił się w dobre maniery. Nie tego dnia.

- Też sobie nie przypominam, ale Stella wywnioskowała, że zostaną mamą, skoro źle się czuję. Dziwne czasy…

- Cieszę się niezmiernie. Ale rusz się, Granger. Zrób coś z sobą. Umyj się, ubierz w suknię od Astorów. Spotkałem Johna, mówił, że możemy przyjść dziś na tańce.

- Od kiedy jest pan taki towarzyski?- zaczesała włosy, na siłę wpychając je za uszy.- Nie mam ochoty nigdzie iść. Chce tu zostać, spać, przeczekać.

- Nic ci to nie da. Nie jestem towarzyski, tylko uważam, że nie ma sensu siedzieć w kajucie i drapać ściany. Losu nie oszukasz. Nie będę cię prosił- warknął, widząc, jak otwiera usta, by się zbuntować.- Dobrze wiesz, że nie znoszę sprzeciwu. Pójdziesz tam, choćbym miał ciągnąć cię za włosy.

- Świetny sposób wychowawczy, profesorze Snape-odwarknęła z bezsilności. Zdawała sobie sprawę, że z nim nie ma szans na postawienia swoich racji. Trzasnęła drzwiami od łazienki i ze złością zdejmowała z siebie ubranie. Nawet różdżka przeleciała przez pomieszczenie, zatrzymując się z łoskotem na kremowej ścianie. Woda parzyła, powodując czerwone ślady na skórze. Piersi szczypały, kiedy zanurzała się w wannie po samą szyje. Brutalne szorowanie zaogniło ból, ale dzięki temu poczuła się lepiej. Oddychała szybko, stojąc przed toaletką i czesząc swoje długie włosy. Odrzuciła szczotkę w bok, zawinęła ciało w ręcznik i wyszła. Snape nadal tam był. Nie ruszył się z miejsca, siedział na krześle i zagryzał wargi.

- Chce się ubrać-oznajmiła władczym tonem, nie przejmując się karcącym wzrokiem.

- Jeśli nie pohamujesz swoich nerwów przed Astorami, obiecuję, że zrobię ci krzywdę-wysyczał, podchodząc tak blisko, że widziała jego złość. Żyła na bladej skroni pulsowała niebezpiecznie.- W najlepszym wypadku po prostu cię zabiję.

- Groźby są karalne. Nawet w świecie czarodziei, profesorze.

- Tutaj nie ma zasad. To miejsce rządzi się swoimi prawami, radzę zapamiętać.- wyprostował się i zniknął w łazience. Porzuciła na podłodze ręcznik i wyjęła z szafy długą, elegancką suknię Helen. Na dnie znalazła okropny gorset, ale nie miała wyboru. Tym razem pomogła sobie magią. Sznurki same zacisnęły się na plecach, odbierając chwilowo możliwość zaczerpnięcia tlenu. To spowodowała jeszcze większą irytację. Ubrała suknię, wygładziła ją zaklęciem, a włosy pozostawiła rozpuszczone. Mistrz Eliksirów wszedł do sypialni również gotowy i tak samo skwaszony, jak ona.

- Prezentujemy się niemal idealnie-skwitowała i skrzyżowała ręce na piersi.

- Masz racje, niemal. Byłoby idealnie, gdybym nie musiał prowadzać się z nastolatką.

- Ma pan racje.- wykrzywiła usta.- Lepiej pasowałby pan jako mój ojciec, wiekiem chyba jest pan do niego podobny.

- Moja córka nie byłaby taka …taka…- szukał odpowiedniego słowa, które mogłoby ją zapiec. Jednak widząc jej zmieszany wyraz twarzy, odpuścił. Powinni przestać. Byli tu razem, zdani na swoją łaskę. Był starszy i mądrzejszy, powinien się nią zająć.- Nieważne, Granger. Chodź, zjemy kolacje, a potem pozwolimy sobie na chwilowe zapomnienie.

*

Kolacja nie należała do najmilszych chwil wieczoru. Mimo tego, że żadne z nich nie jadło, nie odczuwali potrzeby, by zmienić ten stan rzeczy. Przyszli do jadalni, szukając wolnego, mniejszego stolika dla ich dwójki. Nie potrzebowali towarzystwa. Hermiona starała się wmusić kilka kęsów łososia ze szparagami, ale skończyło się na tym, że odrzuciła widelec w bok, zagryzając boleśnie usta. Snape zamówił im rybę z nadzieją, że uda im się przemóc i zjeść trochę lekkiego dania. Niestety nic z tego. Co prawda zjadł połowę porcji i wypił dwa kieliszki wina, lecz stanowczym tonem podziękował za deser i zraził do siebie naburmuszonego kelnera.

- Zjedz jeszcze, Granger.- przysunął do niej talerz, kiedy kolejny raz odstawiła go na środek stołu.

- Mówiłam, że nie jestem głodna.- wykrzywiła usta, ale odruchowo złapała za srebrny widelec. Znów maczała nim w muślinowym sosie i rozdrabniała soczyste mięso łososia na małe kawałeczki.

- Błagam. Skończ zachowywać się jak dziecko. Nie stawiaj się i rób, co mówię.

- Z całym szacunkiem, właśnie dlatego, że nie jestem dzieckiem, to wiem czego i w jakiej ilości chce- odpowiedziała zgryźliwie. Uniósł oczy ku górze, ale nie naciskał więcej. Niedaleko nich siedziała Margaret Brown, praprababcia Hermiony. Słyszał jej donośny chichot i szybkość, z jaką wyrzucała z siebie kolejne pytania, tak bardzo przypominała mu dziewczynę z naprzeciwka.

- No, co?- drgnęła, widząc jego oceniające spojrzenie.- Przecież nic nie zrobiłam.

- Ty nic, ale właśnie odkryłem, po kim tyle mówisz.- wskazał głową w lewą stronę. Widział jej drgające nozdrza. Znów się złościła.

- Nie czuje się lepiej, gdy ona tam siedzi. Stanowczo za blisko nas.

- To nic. I tak nie wie, kim jesteś. Nawet nie zwraca na nas uwagi, opanuj się.- przyłożył wargi do kieliszka z winem, przesuwając nim kilkakrotnie po wąskich ustach. Nadal mieszała w swojej kolacji i wyżywała się na bezbronnych warzywach, ugniatając je i rozdrabniając na nieapetyczną ciapkę.

- Astorowie przyszli.- śledził milionerów, dopóki nie zajęli miejsca w przeciwległym kącie sali. Astor, jak zawsze uśmiechał się szeroko, zagadując rodzinę swymi anegdotami.

- Musimy iść tańczyć?

Odwrócił głowę, słysząc jej matowy głos.

- Tak. Nie będziemy siedzieć w kajucie.- wiedział, że pod wpływem rozkazującej postawy, przestanie się stawiać. To zawsze działało na jego uczniów. Gdyby mogła go zabić, zapewne zrobiłaby to samym spojrzeniem, ale nie odezwała się więcej, skupiając uwagę na wyhaftowanej nazwie statku w białym obrusie. Jeździła po nim opuszkiem palca, co chwilę zmieniając rękę.

W drugiej sali nie było lepiej. Orkiestra grała na zmianę skoczne i wolne melodie, porywając na parkiet coraz więcej ludzi. Astorowie, którzy przyszli kilka minut po nich, znów oddawali się tej przyjemności, ciągnąc ich za sobą i nie zrażając się ich paskudnym humorem.

- Nie mam sił- wysyczała gniewnie przy jego uchu, kręcąc się w kółko.- Miał być tylko jeden taniec. Jeden!- podniosła głos i w złości zacisnęła dłoń na jego ramieniu. Potrząsnął nią gwałtownie.

- Nie życzę sobie takiego zachowania, Granger. Powiedziałem ci, że jeżeli zrobisz dziś coś nie tak, to mnie popamiętasz.

Oderwała się od niego, chociaż jej dłoń nadal spoczywała na jego ciele, drugą z kolei ściskał on sam. Wypuściła głośno powietrze z nosa i wbija w niego czekoladowe oczy, wydymając usta niczym ryba.

- A ja nie życzę sobie, żeby mnie pan strofował. To przestaje na mnie działać! Chyba mam prawo być zdenerwowana, prawda?- mierzyli się wzrokiem. Jej suknia unosiła się w górę za każdym razem, kiedy nią okręcał. W odpowiedzi pokręcił głową i na powrót przysunął ją bliżej, dotykając klatką jej piersi, unoszących się w górę pod wpływem szybszego oddychania. Policzki miała zaróżowione, wargi rozchylone, tylko oczy wyrażały gamę negatywnych uczuć, począwszy od złości, kończąc na przerażeniu.

John pożegnał ich wraz z żoną. Helen nadal tańczyła z Charlesem zanosząc się śmiechem. Hermiona krzywiła się na ten dźwięk, nawet nie starając się tego ukryć.

Wracali w milczeniu, mijając eleganckich pasażerów. Statek płynął dosyć szybko, wiedzieli, że osiągnął ponad 20 węzłów. Nowatorska architektura sprawiała, że Gryfonka czuła się jeszcze gorzej. Dziewiczy rejs. Ostatni.

Gorset dusił coraz mocniej, gniotąc wszystkie narządy. Oddychała panicznie, a kiedy weszła do salonu, zrzuciła ze stóp buty, posyłając je na środek pomieszczenia. Bez słowa przeszła przez pokój, znikając w sypialni. Dopiero wtedy przystanęła i chwyciła się za głowę, uciskając skronie.
Snape podążył za nią. Nie odezwał się słowem i przystanął w progu, patrząc w skupieniu na jej plecy. Widział, że drży na całym ciele, a okrągłe ramiona podskakiwały lekko pod wpływem niemego szlochu. W końcu spojrzała przez ramię, chcąc się upewnić, że jest tam, że słucha.

- Mam dość-wyjęczała- Już nie mogę. Oszaleję, jeśli czegoś nie zrobimy.

Zmrużył czarne oczy. Nie chciał odpowiadać.

- Błagam…- kolejna prośba.- Błagam cię… Ci wszyscy ludzie wierzą w lepsze jutro. Mają plany, marzenia, chcą uciec i zacząć od nowa.- głos jej drgał, a pięści zaciskała na materiale sukni, obciągając ją wokół swojego ciała.- Stella i jej dzieci… Tak bardzo się cieszy, że zobaczy męża. A Astorowie? Helen ma wyjść za Charlesa. Widzę wszędzie ich radość, ich gorączkowe spojrzenia, delikatne dotyki, tak bardzo wierzą we wspólną przyszłość. Błagam cię, przecież możemy coś zrobić. – zbliżyła się kilka kroków, patrząc wyczekująco. Blade światło padała na jej rozgorączkowaną twarz. Brązowe oczy, który zwykle lśniły pod wpływem bystrego spojrzenia, teraz stały się matowe, a w kącikach czaiły się łzy.

Westchnął.

- Nie możemy. Nawet najmniejsza zmiana mogłaby mieć katastrofalne skutki. Nie wolno nam wpływać na przeszłość, bo możemy zniszczyć przyszłość. To nie nasz świat.

- Jak możesz być taki nieczuły. Jak możesz opowiadać o tym, jak o zeszłorocznym śniegu.- drobne łzy spłynęły po policzkach, ale zgarnęła je gwałtownym ruchem.- Co zmienimy? Chyba tylko to, że ludzie będą szczęśliwi. Że zrobią to, czego pragną! Jest tu tyle dzieci… Oni nie zasługują na śmierć… I to tak okrutną-znów płakała. Uwolniła swoje emocje, mając dosyć trzymania wszystkiego w środku.- Są niewinni. Niewinni…- powtarzała coraz głośniej i niewyraźnej. Jęknęła zrozpaczona, wbijając paznokcie w skórę głowy. Snape wycofał się w tył, ale nie wyszedł. Znowu stanęła do niego plecami. Objęła się mocno rękoma i płakała żałośnie, kwiląc jak bezbronne zwierze.

Tak też się czuła. Opuszczona, sama i bezsilna. Przecież chciała dobrze. Jej żal zaczynał przeradzać się w panikę. Miała wrażenie, że niewygodny element ubioru chce ją udusić, zmierzyć w swoich szponach. Zawyła i szarpnęła suknią.

- Nie mogę… Nie… Nie mogę oddychać!- wydarła, nie patrząc na to, że rozrywa materiał, rzucając strzępki pod nogi. Obróciła się do Mistrza Eliksirów. Jego spokój zadziałał niczym płachta na byka. Zaniosła się spazmatycznym, przerywanym płaczem, szarpiąc się coraz mocniej.- Nie mogę oddychać!- powtórzyła wściekle, cała czerwona na twarzy.

- Uspokój się, Granger.- uniósł dłonie- Panikujesz, to dlatego. Skup się- warknął, kiedy nadal szalała. Ujął ją za szczękę i jednym ruchem zmusił, by spojrzała mu w oczy.- Powiedziałem, żebyś się uspokoiła. Zwolnij, opanuj się.

- Nie… Nie mogę! To boli, nie mogę oddychać-wycharczała, przybierając zbolałą minę. Zagryzł mocno zęby, zgrzytając nimi głośno. Chwycił ją za ramiona i odwrócił. Gwałtownymi ruchami odwijał sznureczki sukni. Wstążeczki poddawały się jego długim palcom, ustępując i opadając niżej. Zajął się gorsetem, nie pytając o pozwolenie. Miał już dość jej zachowania.
Cofnął się. Hermiona nadal drżała, chociaż oddychała już cicho i stabilnie. Gorset trzymał się wyłącznie na barkach, odsłaniając delikatną skórę na łopatkach. Teraz naprawdę chciał wyjść, ale kiedy ujrzał, jak potrząsa rękoma, pozwalając opaść niewygodnej rzeczy na podłogę, zatrzymał się zaskoczony. Dziewczyna wyszeptała coś niezrozumiale. Skrzywił się, starając dosłyszeć słowa.

- Nie rozumiem, co mówisz, Granger.

- Pomóż mi. Pomóż mi zapomnieć.- jej cichy głos spowodował dreszcz przebiegający wzdłuż całego kręgosłupa. Jego źrenice rozszerzyły się w szoku, gdy zaczęła odwracać się powoli. Widział zarys piersi, ale ze wszystkich sił starał się patrzeć w jej zapłakane, puste oczy. Zrozumiał prośbę. Zdawał sobie sprawę, czego konkretnie oczekuje.

- Proszę. Chce zapomnieć, chociaż przez chwilę.

Nie potrzebował więcej. W trzech krokach znalazł się przy niej, zaciskając palce na krągłych biodrach. Oparł się czołem o jej policzek, scałowując resztki słonych łez. Jej ręce powędrowały na jego szyję, gładząc kark. Ucałował drugi policzek, aż w końcu dotarł do spierzchniętych ust i wpił się w nie, doprowadzając dziewczynę do cichego jęku. Całowała go tak samo chętnie, nie bawiąc się w sztuczną delikatność. Nie potrzebowała czułości. Nie teraz.

Pocałunki stały się ostre. Nie przerywając, rozpinała guziki białej koszuli, która po chwili powędrowała obok jej gorsetu. Przywarła do niego, czując ciepło. Uczucie przyjemnego łaskotania w podbrzuszu rozlało się po całym ciele, kiedy pchnął ją w stronę łóżka, kąsając po szyi. Znalazł się nad nią, torując sobie drogę od ucha wprost na obojczyk, a potem na pierś. Całował, lizał i podgryzał, wyczuwając rosnące pożądanie. Nigdy nie przypuszczał, że ich podróż skończy się właśnie tutaj. Odrzucił jej ręce w tył, zaciskając dłonie na nadgarstkach. Czuł jej przyspieszony puls w miejscu zetknięcia żył ze swoimi palcami. Hermiona odchyliła głowę, dając mu lepszy dostęp do ciała. Chciała, aby to on dominował, potrzebowała silnego, opanowanego mężczyzny. Jęknęła przeciągle, gdy wyczuła gorący język na swojej pachwinie. Wargami przesuwał w górę i w dół, drażniąc się z nią kilka minut. Dopiero potem wsunął ręce pod uda, zmuszając, by uniosła miednicę. Chuchnął między jej nogi, obserwując, jak przymyka oczy, czekając na kolejny ruch. Rozchylił koniuszkiem języka jej wargi i wbił się w łechtaczkę. Zassał ją i zamknął oczy, wyczuwając jej słodko słony smak. Dziewczyna wygięła się bardziej i wczepiła palce w czarne włosy, zaciskając kolana na jego głowie. Pojękiwała coraz głośniej, a on przyspieszał, chcąc doprowadzić ją do szaleństwa. Jej mięśnie drgały, wiedział, że zaraz dojdzie wprost w jego usta. Chciał tego. Sam był zdziwiony, że poddał się bez żadnego sprzeciwu. Tutaj nie była jego uczennicą. Była kobietą. Jego kobietą.
Szarpnęła go za włosy i przyciągnęła bliżej, jęcząc, gdy przyszło spełnienie. Snape nie dał im nawet chwili wytchnienia. Kolejny raz zacisnął ręce na jej biodrach i poderwał się w górę, będąc wyżej od niej. Co prawda nie miał zamiaru sprawiać bólu, ale miną sama zdradzała, że była zadowolona z odrobiny brutalności. Ujął ją za włosy i owinął wokół swojego nadgarstka. Bezpardonowo pociągnął w górę, aż uklękła na miękkim materacu. Skórę na piersiach i brzuchu miała zaczerwienioną, gdzieniegdzie widniały ślady jego zębów. Spoglądała na niego wyczekująco. Różowe usta otwierała i zamykała, uśmiechając się lekko. Nadal ściskał jej brązowe loki. Czuł, że jego penis domaga się uwolnienia. Puścił ją i rozpiął spodnie, zrzucając je razem z bielizną.

- Chodź-warknął przy jej uchu, jednocześnie popychając na łóżko. Owinęła łydki na jego plecach, kiedy ułożył się na niej. Podparł się na łokciach i patrząc intensywnie, otarł się główką o mokre wejście. Kolejne jękniecie. Drażnił ją, bawił się, czując satysfakcję, kiedy syczała zniecierpliwiona. W końcu sama odnalazła drogę. Chwyciła jego penisa i przejechała po nim paznokciem. Warknął. Przestał się kontrolować w momencie, kiedy włożyła go do połowy, czekając na ruch. Wbił się do końca i zatrzymał w tamtym miejscu. Jej ręce znalazły się na jego plecach i docisnęły do siebie mocno. Poddał się i wznowił pchnięcia. Nie dostrzegając grymasu bólu, przyspieszył, niemal brutalnie wchodząc i wychodząc. Dźwięk uderzanych o siebie ciał rozbrzmiewał w całej kajucie, a ich jęki mieszały się w jeden, przyprawiając o przyjemne dreszcze. Parł, dociskając swoje biodra do jej kobiecości, oddychając głośno, co chwilę przygryzając jej spuchnięte wargi. Jęczała w jego usta, drapała plecy, by po chwili koić ból delikatnymi muśnięciami. Oparł czoło o jej i brał ją, wyładowując wszystkie emocje. Jemu też to pomagało. Zapomniał, gdzie jest, zapomniał o całym dniu, nie myślał o tym, że może to jego ostatnie przyjemne chwile w życiu. Liczyła się tylko Hermiona, która drżała pod nim, wyraźnie zadowolona i tak samo odprężona. Nie chciał już czekać. Wznowił ostre ruchy, by odchylić głowę w tył i dojść wprost w jej pochwie. Zwolnił. Jej źrenice błyszczały pod wpływem światła, prawie skomlała z przyjemności, aż jej mięśnie zacisnęły się na jego członku. Uniosła głowę, wbijając się w jego usta, szeptała jego imię, kiedy kolejny orgazm zalał jej kobiecość, doprowadzając do ostateczności. Opadła bezsilnie na poduszki, pociągając go za sobą.

Zapomniała.

__________________________
 

 Menu pierwszej klasy w dniu katastrofy ( 14 kwietnia 1912 r)
Wybrałam im danie właśnie z tego dnia, żeby było tak symbolicznie :D Trzecia pozycja, to właśnie łosoś w sosie muślinowym.




27 komentarzy:

  1. Zajebonzo w pytke Seva :D
    Podobało mi się jak densili, bo akurat dobra nuta mi się włączyła ^^
    No i wreszcie seksy <3 Cieszę się, że zrobiłaś to na ostro, a nie tak delikatnie! Już nie mogę się doczekać jak się będą zachowywać po tym wszystkim no i jak ich uratujesz, oto jest pytanie :P
    A może ich pozabijasz? W sumie kto Cię tam wie :P
    Lovki, kisski na Madsa <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie mogę! Po poprzednim rozdziale ze zniecierpliwieniem oczekiwałam na ten. W końcu jest! ;) Na mojej twarzy widnieje ogromny uśmiech. Cieszę się, że w końcu stało się to, co się stało :) Praktycznie od początku opowiadanie zastanawiam się jak ich uratujesz, a teraz dodatkowo jak zachowają się po tym wszystkim :)
    Rozdział magnifique! Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Woah... to było coś.
    Wspaniale oddajesz emocje bohaterów. Można się poczuć, jakby obcowało się z nimi całkowicie realnie.
    Już tak mało czasu do katastrofy. Na ich miejscu chyba bym oszalała. Siedzieć w miejscu, udawać szczęśliwych i być może czekać na śmierć. Straszne.
    Co do wiadomej sceny - wow. Wymiatasz.
    Życzę Weny i czasu
    Pozdrawiam
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu dopadłam Twojego aktualnego bloga, pamiętam Cię z "Wstałem...", to był bodajże 2011 rok? o.O
    Działo się, och, działo w tym rozdziale. Ciekawe jak teraz się będzie cudowne "małżeństwo" zachowywać po takich ekscesach :D Coraz bliżej końca podróży, jak Ty ich stamtąd wyciągniesz... bo wyciągniesz, prawda?
    Weeeny życzę :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, "wstałem..." to był 2011 mój dziewiczy blog, swoja droga nadal aktualny^^ fajnie, że mnie pamiętasz:D

      Nic nie zdradze, co z nimi bedzie:P

      Pozdrawiam :))

      Usuń
  5. W końcu się doczekałam. :) Rozdzialik super! oczywiście, ta końcówka wymiata!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam w Sevmione to, że akcja tak wolno się toczy - a tutaj, no też mi się podoba, co powinno być dziwne. Ale nie jest. Okropnie mi się podobało. Siedzę i czytam, zamiast się uczyć, cholera.
    Snape jest tu idealny, jak wcześniej wspomniałam. Opis jego gestów, słów, to jest to. To jest Snape! Hermiona... no cóż, nie jestem przekonana, czy w ten sposób chciałaby zapomnieć. Ale jeśli coś do niego czuła, a o tym nie wiedziała, bo o tym nie pisałaś, to czemu nie? Jestem jak najbardziej zadowolona, że znalazłam twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mówił ci ktoś, ze jesteś genialna?
    W każdym razie, ja Ci to mówię!
    Ten rozdział rozłożył mnie ja łopatki!
    Jest po prostu G.e.n.i.a.l.n.y!
    No, aż nie mogę się otrząsnąć!
    Boskie!

    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    opowiadaniahp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczęłam czytać dziś, a także dziś skończyłam! :D
    Stanowczo ZA KRÓTKO!
    Gdzieniegdzie widać inspirację mroczną88, choć może mi się wydawać, ale Twój pomysł jest mega oryginalny, świetny, bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać, kiedy wrzucisz kolejny rozdział.
    Weny! :*
    O.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny, dobrze napisany i przede wszystkim długi rozdział. Czytając czułam tą atmosferę panującą między Severusem i Hermioną. Czułam się jakbym była obok nich.
    Vee

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogłam znaleźć żadnego Sevmione od czasu kiedy przeczytałam "Hogwardzki trójkąt", ale wreszcie mam! Rozdział wspaniały, tyle w temacie. ^^
    M.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pysiame,jesteś niezastąpiona! :D
    TEN moment idealnie napisany,serio . :P
    W sumie to co chciałam napisać jest już wyżej.
    A chciałabym zobaczyć teraz ich kłótnie.Wiesz o jakie mi chodzi.Z przedrzeźnianiem,to co tak lubię,a rzadko w jakich opowiadaniach je znajduję . :D
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatni raz takie emocje miałam jak czytałam "bez cukru" .Ja nie mogę! Wreszcie jest coś tak cudownego! :D
    Kocham cię za to ! :D
    Liczę na szybki next ,nie mogę się doczekać co się będzie działo

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny rozdział, nie mogę się doczekac dalszego ciągu! Pomysł na opowiadanie bardzo oryginalny! Od pierwszego rozdziału, wydaje mi się, że wiem jak zamierzasz ich sprowadzic znów do Hogwartu (bo chyba nie zamierzasz ich UTOPIĆ?!!!!!) ale zobaczymy.
    pozdrawiam Lamia :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Woooow *.* jesteś najlepsza ! czekam na nn <333

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo fajne, czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytałam wiele bardzo dobrych historii tej pary dlatego też coraz trudniej mnie zadowolić, jeżeli chodzi o fabułę, płynność zdań. Dlatego też muszę Ci pogratulować i jednocześnie podziękować.Od dawna nie czułam takiej chęci i zniecierpliwienia w oczekiwaniu na kolejny rozdział . Pisz dalej i życzę weny .

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy będzie kolejny rozdział? Nie mogę się doczekać!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mega fajne, nie moge sie doczekać dalszego ciągu :D I oby więcej takich scen jak tutaj, bo świet nie Ci idzie ich pisanie :D

    OdpowiedzUsuń
  19. czekamy niecierpliwie na nn !!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Właśnie trafiłam na twojego bloga i w 2h przeczytałam wszystkie rozdziały. Jest naprawdę super <3 nie mogę się doczekać co się stanie w czasie katastrofy. Do tego piszesz naprawdę dobrze i nawet sceny erotyczne są idealne, nie przesadzone. Mam nadzieje że szybko dodasz kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiem,że ustawiłaś limit,ale nie mogę się doczekać . :/
    Proszę napisz coś <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Wow ja nie mogę :o To było genialne! I jak szybko było bzyku bzyk :D
    Opowiadanie bardzo oryginalne. Intryguje tak, że nie można się oderwać od tekstu.
    I mam niezłego zaciesza, bo koham czasy gorsetów, dżentelmenów itp. :D A ty połaczyłaś mój ulubiony parring z ulubionymi czasami, co daje efekt zakochania się na zabój w tej historii. ;)
    Teraz strasznie jestem ciekawa, jak się zachowa Severus po tej nocy... No i co będzie ze statkiem, i czy Stella i jej dzieci przeżyją. ..
    Niecierpliwie czekam na cd. :)
    Życzę weny, czasu i cierpliwości!
    ~~ mlodzia113

    OdpowiedzUsuń
  23. Ostatnio tu trafiłam i bardzo szybko przeczytałam wszystkie rozdziały. Bardzo fajna fabułfabuła. Ciekawi mnie dalszy rozwój wydarzeń. Co że Stellą i jej dziećmi? Jak zachowa się Severus? Jak będzie przebiegało tonięcie statku? To wszystko w kolejnych częściach :) Życzę weny. Czekam na cdn.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten opis seksu i nagle karta dań z 14 kwietnia. Czemu mnie to śmieszy...

    OdpowiedzUsuń
  25. świetny opis seksu!Dawno nie czytałam tak świetnie opisanej miłości w fanfiku! :) moje gratulacje ;P

    http://huncwocka-balanga.blogspot.com/ ~ dopiero zaczynam :3

    OdpowiedzUsuń
  26. Przepraszam ale oni chwilę temu ledwie się tolerowali XD ani Hermiona ani tym bardziej Snape nie pozwoliliby sobie na coś takiego. Chyba że coś mnie ominęło

    OdpowiedzUsuń