Przy okazji zapraszam wszystkich fanów i autorów Sevmione na spis opowiadań, który stworzyła kochana i niezastąpiona Miona22! KLIK
Polecam słuchać
Siedziała niemal wciśnięta w fotel, z szeroko rozwartymi
oczami i przerywanym oddechem. Palce zaciskała na kolanach, którymi ruszała na boki,
nie potrafiąc usiedzieć w spokoju. Severus
w tym czasie wyjął ich szaty i rzucił jej komplet na oparcie. Sam zapiął ciasno
koszulę i przypiął obszerną, czarną pelerynę, która była nieodłącznym elementem
jego nauczycielskiego wizerunku. Różdżkę ukrył w kieszeni ciemnych spodni i
obszedł sypialnie, by sprawdzić, czy o niczym nie zapomnieli.
- Spręż się. Nie mamy czasu - stanął przed nią, krzyżując ręce na piersi. - Przebieraj się, a ja pójdę sprawdzić, czy już coś wiadomo.
Westchnęła w odpowiedzi i podniosła się z miękkiego siedzenia. Zdjęła suknię i zawahała się przy gorsecie, do którego zdążyła przywyknąć. Przejechała ręką po szorstkim materiale, ale nie rozwiązała sznureczków. Założyła szaty, w których cztery dni temu pojawiła się na statku i ostatni raz rozejrzała się po pokoju, zapamiętując każdy element dekoracji. Snape wrócił akurat w momencie, kiedy chciała wyjść z kajuty.
- Na razie uspokajają pasażerów, nakazując zachować spokój i zapewniają, że nic się nie dzieje. Banda idiotów… - mężczyzna oparł się o drzwi, mierząc ją powoli.
- Za kilka minut powinni zacząć chodzić po pokojach i dawać kamizelki - Hermiona wreszcie zabrała głos. - Mamy jeszcze chwilę czasu, więc… może pójdę na dół do Stelli?
- Nie ma mowy - warknął i przywarł do drewna, zasłaniając całym sobą przejście. - Wybij to sobie z głowy. Rozmawialiśmy już o tym, więc nawet nie próbuj kombinować. Odstawię cię bezpiecznie do szalupy, a Stella na pewno da sobie radę.
- Nie wiesz, co tam się będzie działo. Zamkną bramy, odcinając trzecią klasę od pokładu, a później zostawią. Wielu z nich zginie… Chce mieć pewność, że Stella będzie miała szansę na ratunek, proszę cię - przekonywała go, jednocześnie przysuwając się do drzwi i szukając sposobu, by uwolnić się z kajuty, kiedy znajdzie okazję.
Podjęła grę ze Snapem. Mężczyzna zacisnął usta i w ciszy obserwował jej poczynania, doskonale wyczuwając podstęp. Był mistrzem w tego typu rzeczach, dlatego nawet nie zdziwił się, kiedy Granger oparła dłonie na jego klatce i sunąc paznokciem w dół, starała się uśpić jego czujność. W momencie, kiedy jej dłoń zaczęła zmierzać do klamki, chwycił ją za nadgarstki i odsunął od siebie, unosząc prowokacyjnie brew.
- Chyba zapomniałaś, z kim masz do czynienia. Jeszcze jedno zagranie, a zwiążę ci ręce, nogi, zaknebluje usta i wrzucę do łodzi pod nogi Astorów.
Hermiona prychnęła obrażona i zacisnęła oczy, przeklinając go w myślach. Bezczynność zaczynała jej ciążyć, a myśl o przerażonej Constance dobijała coraz mocniej. Snape pilnował drzwi i nie spuszczał z niej wzroku, wyglądając przy tym, jak drapieżnik czyhający na bezbronną ofiarę.
- Państwo Snape? Proszę otworzyć drzwi - usłyszeli pukanie, więc Severus wpuścił młodego mężczyznę, który trzymał dwie białe kamizelki ratunkowe. – Nie chce przeszkadzać, ale kapitan Smith prosi, by każdy pasażer to założył.
- Coś się stało? - Snape udawał zaskoczonego, chcąc sprawdzić, ile zdoła wyciągnąć od młodego mężczyzny.
- Proszę się nie denerwować. Statek doznał drobnej awarii, ale za kilka minut nasi mechanicy powinni uporać się z problemem i wznowimy podróż.
- Tak? To po co nam kamizelki? - Severus nie dawał za wygraną, przyglądając się drżącym dłoniom służącego.
- Chcemy, by nasi pasażerowie czuli się bezpiecznie. Gdybym mógł prosić państwa o pojawienie się na pokładzie, byłbym bardzo wdzięczny.
- Na dworze jest zimno, a moja żona nie czuję się najlepiej. Czy to konieczne?
- Proszę nie utrudniać, sir. Ja rozumiem, że sytuacja jest niejasna, ale takie są wymogi kapitana - chłopak był spięty, chociaż starał się tłumaczyć wolno i wyraźnie. Snape odpuścił mu wreszcie i odebrał kamizelki. Hermiona stała za nim i kręciła głową.
- Wszystkich musisz sprawdzać? Dobrze wiesz, co się dzieje, a niepotrzebnie go denerwowałeś.
- Jako pasażer mam prawo wiedzieć - odburknął i wcisnął jej kapok. - Zakładaj i idziemy. Znajdziemy Astorów i poczekamy, aż zaczną wsadzać ludzi do szalup.
- A ty? - zapytała i przełożyła głowę przez otwór.
- A ja tego nie potrzebuję - odrzucił kamizelkę i wyprowadził ją z pokoju.
Na ich korytarzu panował spokój. Pasażerowie przechadzali się wzdłuż, dyskutując z sąsiadami, nadal nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Załoga statku umiejętnie kłamała, zapewniając, że zaraz wszystko wróci do normy. Hermiona szła przy „mężu”, starając się nie patrzeć na nadal uśmiechnięte twarze. W głównym holu panował większy tłok, niektórzy byli już zdenerwowani brakiem szczegółowych informacji.
- Idziemy na zewnątrz. Tam powinniśmy odszukać Johna z rodziną - położył swoją dłoń na jej ramieniu i poprowadził do wyjścia, oglądając się wkoło w poszukiwaniu znajomych twarzy.
Na dworze panował przeraźliwy ziąb. Mężczyźni obejmowali zmarznięte kobiety i gładzili uspokajająco po plecach, chcąc dodać im otuchy.
- Orkiestra już gra - dziewczyna zatrzymała się przed grupką ośmiu mężczyzn, którzy kilka minut po zderzeniu z górą lodową, wyszli, by dzięki muzyce zapanować nad nerwową atmosferą.
- Chodź, musimy iść - Snape pociągnął ją za szatę, ale ona nadal stała przy muzykach i wpatrywała się w instrumenty, z których wydobywała się spokojna melodia. - Widzę Helen, chodź! - warknął z irytacją i popchnął ją do przodu, zmuszając, by wreszcie ruszyła. Zadrżała na całym ciele, zdając sobie wreszcie sprawę, że wszystko dzieje się naprawdę, że to nie koszmar i nie ma szans, by obudziła się bezpiecznie w łóżku. Pierwsza szalupa była przygotowywana, a grube liny luzowane, by w każdej chwili można było opuścić ją do wody.
- Kobiety i dzieci! Bardzo proszę! - grzmiał rozkazujący głos jednego z marynarzy, ale prawie nikt nie chciał wsiadać i opuszczać rodziny. Ludzie nadal nie wiedzieli, że statek już nigdy nie wznowi rejsu, a jego szczątki spoczną na dnie lodowatego oceanu.
- Och, Severusie! Jak dobrze, że jesteś! - John zauważył ich wreszcie i podszedł, przytulając do siebie żonę. – Nic nam nie mówią, tylko każą wsiadać Madeleine i Helen, a nie wiem, czy to konieczne.
- Myślę, że lepiej ich posłuchać. Przyprowadziłem Hermionę, więc nie będą same. Później do nich dołączymy - odparł, chociaż wiedział, że nie będzie na to szans. Wokół nich zaczęła tworzyć się większa grupa bogatszych pasażerów, którzy jednak zdecydowali się posłuchać rozkazów załogi. Eleganccy mężczyźni tulili do siebie zmartwione kobiety i zapłakane dzieci, które nie potrafiły zrozumieć, czemu muszą żegnać się z ojcami.
Astor głaskał ukochaną po policzku i zapewniał, że niedługo się spotkają, a Helen łkała na ramieniu narzeczonego. Snape odszedł z Hermioną na bok i ujął jej drżącą brodę.
- Znajdziemy się w Nowym Jorku. Będę z Johnem i Charlesem. Może uda mi się użyć magii i znajdę sposób, by nam pomóc.
- Przecież widzę, że kłamiesz - wyrzuciła oskarżycielko i odepchnęła jego dłoń. - Nie chce być sama. Nie chcę patrzeć na to z boku i wiedzieć, że nadal tu jesteś. Trafiliśmy tu razem, więc razem się stąd wydostaniemy.
- Zamilcz - syknął, a widząc, że kobiety zaczęły wchodzić do łodzi, pociągnął ją za sobą. - Helen bądź tak dobra i zaopiekuj się moją żoną - zwrócił się do młodej dziewczyny, która siedziała już na drewnianym siedzeniu, szlochając cicho w materiałową chusteczkę.
- Zajmiemy się nią, nie martw się - Madelaine kiwnęła uspokajająco i ostatni raz ucałowała męża w czoło. - Pilnuj Charlesa, dobrze? Zobaczymy się za jakiś czas, na pewno zaraz zaczną opuszczać kolejne szalupy- popatrzyła czule na Johna i z małą pomocą marynarza, usiadła obok córki.
- Idź - Severus patrzył na Gryfonkę z góry, starając się wyglądać na spokojnego. Nigdy nie przyznałby się do tego, że jak każdy, odczuwał wewnętrzny niepokój, a wiedza, którą posiadał, nie pomagała w uspokojeniu. Nie chciał jednak by Hermiona denerwowała się bardziej. Widział po niej, że i tak ledwo panuje nad emocjami, a jej oczy szkliły się niebezpiecznie, kiedy starała się wydusić z siebie słowa pożegnania.
- Zrób coś, proszę cię. Razem mamy więcej możliwości, proszę, nie każ mi wsiadać.
Pokręcił nerwowo głową i nie bacząc na jej słowa, chwycił ją mocno za biodra i uniósł w górę. Przełożył ją przez burtę i usadowił obok pani Astor, która od razu objęła ją mocno. Nie mógł znieść jej oskarżycielskiego wzroku, więc przeniósł spojrzenie na inne kobiety i dzieci. John z Charlesem stanęli przy nim i ze spokojem machali Madeleine i Helen.
- Rękawiczki! - John nerwowo zaczął przeszukiwać kieszenie swego płaszcza. Znalazł je wreszcie i wychylając się odrobinę, zrzucił je prosto w ręce żony. - Jest zimno!- krzyknął, bo łódka schodziła coraz niżej. Severus wreszcie spojrzał na Hermionę, która unosiła głowę i krzywiła wściekle brwi. Pierwsze rakiety wyleciały w nocne niebo, rozświetlając pokład i pobladłe twarze ludzi, do których wreszcie zaczęła docierać powaga sytuacji.
Hermiona siedziała ze źrenicami wbitymi w czarne oczy Snape’a i miała ochotę rozszarpać go na strzępy z żalu i złości.
Wiedziała, że kłamał. Nie było dla niego ratunku, nie miał nawet możliwości, by teleportować się gdzieś w bezpieczne miejsce. Zagryzła z całych sił zęby na wardze, nie zważając na metaliczny smak w ustach.
Nienawidziła go. Nienawidziła tego miejsca, historii, a nawet magii, przez którą znalazła się na Titanicu. Szalupa zrównała się z ostatnim tarasem pokładowym, gdy dziewczyna pomyślała o Stelli. To był impuls. Nie miała pojęcia, jak to zrobiła i w którym momencie zerwała się z miejsca, ale dopadła do burty i skoczyła na nią całą masą, próbując wspiąć się w górę z powrotem na statek. Słyszała krzyk kobiet i wołanie przerażonej pani Astor, ale nie było już odwrotu. Zwisała nogami w dół, zaciskając boleśnie palce na krawędzi. Jakiś mężczyzna chwycił ją pod łokcie i z pomocą kolegi wciągnęli ją do siebie.
- Dziękuję - wydyszała prędko i zaczęła biec, szukając przejścia prowadzącego do trzeciej klasy.
Severus wychylił się mocniej, nie mogąc uwierzyć w scenę, która właśnie miała miejsce. Głupia dziewucha robiła z niego idiotę, narażając się na śmierć. Był już spokojny, że udało mu się zadbać o jej bezpieczeństwo, a ona kolejny raz nie liczyła się z konsekwencjami.
- Zabiję ją - wychrypiał wściekle i odskoczył od burty, przeciskając się przez grupę stłoczonych kobiet.
Wpadał na zdezorientowanych pasażerów i ściskał różdżkę ukrytą pod peleryną. Nienawidził być postponowany*, a Granger lekceważyła go kolejny raz, odkąd znaleźli się na statku. Wbiegł do środka i natychmiast odnalazł schody wiodące w dół. Miał stuprocentową pewność, że znajdzie ją pod głównym pokładem, w towarzystwie pani Sage i jej dzieci.
__________________________
- Spręż się. Nie mamy czasu - stanął przed nią, krzyżując ręce na piersi. - Przebieraj się, a ja pójdę sprawdzić, czy już coś wiadomo.
Westchnęła w odpowiedzi i podniosła się z miękkiego siedzenia. Zdjęła suknię i zawahała się przy gorsecie, do którego zdążyła przywyknąć. Przejechała ręką po szorstkim materiale, ale nie rozwiązała sznureczków. Założyła szaty, w których cztery dni temu pojawiła się na statku i ostatni raz rozejrzała się po pokoju, zapamiętując każdy element dekoracji. Snape wrócił akurat w momencie, kiedy chciała wyjść z kajuty.
- Na razie uspokajają pasażerów, nakazując zachować spokój i zapewniają, że nic się nie dzieje. Banda idiotów… - mężczyzna oparł się o drzwi, mierząc ją powoli.
- Za kilka minut powinni zacząć chodzić po pokojach i dawać kamizelki - Hermiona wreszcie zabrała głos. - Mamy jeszcze chwilę czasu, więc… może pójdę na dół do Stelli?
- Nie ma mowy - warknął i przywarł do drewna, zasłaniając całym sobą przejście. - Wybij to sobie z głowy. Rozmawialiśmy już o tym, więc nawet nie próbuj kombinować. Odstawię cię bezpiecznie do szalupy, a Stella na pewno da sobie radę.
- Nie wiesz, co tam się będzie działo. Zamkną bramy, odcinając trzecią klasę od pokładu, a później zostawią. Wielu z nich zginie… Chce mieć pewność, że Stella będzie miała szansę na ratunek, proszę cię - przekonywała go, jednocześnie przysuwając się do drzwi i szukając sposobu, by uwolnić się z kajuty, kiedy znajdzie okazję.
Podjęła grę ze Snapem. Mężczyzna zacisnął usta i w ciszy obserwował jej poczynania, doskonale wyczuwając podstęp. Był mistrzem w tego typu rzeczach, dlatego nawet nie zdziwił się, kiedy Granger oparła dłonie na jego klatce i sunąc paznokciem w dół, starała się uśpić jego czujność. W momencie, kiedy jej dłoń zaczęła zmierzać do klamki, chwycił ją za nadgarstki i odsunął od siebie, unosząc prowokacyjnie brew.
- Chyba zapomniałaś, z kim masz do czynienia. Jeszcze jedno zagranie, a zwiążę ci ręce, nogi, zaknebluje usta i wrzucę do łodzi pod nogi Astorów.
Hermiona prychnęła obrażona i zacisnęła oczy, przeklinając go w myślach. Bezczynność zaczynała jej ciążyć, a myśl o przerażonej Constance dobijała coraz mocniej. Snape pilnował drzwi i nie spuszczał z niej wzroku, wyglądając przy tym, jak drapieżnik czyhający na bezbronną ofiarę.
- Państwo Snape? Proszę otworzyć drzwi - usłyszeli pukanie, więc Severus wpuścił młodego mężczyznę, który trzymał dwie białe kamizelki ratunkowe. – Nie chce przeszkadzać, ale kapitan Smith prosi, by każdy pasażer to założył.
- Coś się stało? - Snape udawał zaskoczonego, chcąc sprawdzić, ile zdoła wyciągnąć od młodego mężczyzny.
- Proszę się nie denerwować. Statek doznał drobnej awarii, ale za kilka minut nasi mechanicy powinni uporać się z problemem i wznowimy podróż.
- Tak? To po co nam kamizelki? - Severus nie dawał za wygraną, przyglądając się drżącym dłoniom służącego.
- Chcemy, by nasi pasażerowie czuli się bezpiecznie. Gdybym mógł prosić państwa o pojawienie się na pokładzie, byłbym bardzo wdzięczny.
- Na dworze jest zimno, a moja żona nie czuję się najlepiej. Czy to konieczne?
- Proszę nie utrudniać, sir. Ja rozumiem, że sytuacja jest niejasna, ale takie są wymogi kapitana - chłopak był spięty, chociaż starał się tłumaczyć wolno i wyraźnie. Snape odpuścił mu wreszcie i odebrał kamizelki. Hermiona stała za nim i kręciła głową.
- Wszystkich musisz sprawdzać? Dobrze wiesz, co się dzieje, a niepotrzebnie go denerwowałeś.
- Jako pasażer mam prawo wiedzieć - odburknął i wcisnął jej kapok. - Zakładaj i idziemy. Znajdziemy Astorów i poczekamy, aż zaczną wsadzać ludzi do szalup.
- A ty? - zapytała i przełożyła głowę przez otwór.
- A ja tego nie potrzebuję - odrzucił kamizelkę i wyprowadził ją z pokoju.
Na ich korytarzu panował spokój. Pasażerowie przechadzali się wzdłuż, dyskutując z sąsiadami, nadal nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Załoga statku umiejętnie kłamała, zapewniając, że zaraz wszystko wróci do normy. Hermiona szła przy „mężu”, starając się nie patrzeć na nadal uśmiechnięte twarze. W głównym holu panował większy tłok, niektórzy byli już zdenerwowani brakiem szczegółowych informacji.
- Idziemy na zewnątrz. Tam powinniśmy odszukać Johna z rodziną - położył swoją dłoń na jej ramieniu i poprowadził do wyjścia, oglądając się wkoło w poszukiwaniu znajomych twarzy.
Na dworze panował przeraźliwy ziąb. Mężczyźni obejmowali zmarznięte kobiety i gładzili uspokajająco po plecach, chcąc dodać im otuchy.
- Orkiestra już gra - dziewczyna zatrzymała się przed grupką ośmiu mężczyzn, którzy kilka minut po zderzeniu z górą lodową, wyszli, by dzięki muzyce zapanować nad nerwową atmosferą.
- Chodź, musimy iść - Snape pociągnął ją za szatę, ale ona nadal stała przy muzykach i wpatrywała się w instrumenty, z których wydobywała się spokojna melodia. - Widzę Helen, chodź! - warknął z irytacją i popchnął ją do przodu, zmuszając, by wreszcie ruszyła. Zadrżała na całym ciele, zdając sobie wreszcie sprawę, że wszystko dzieje się naprawdę, że to nie koszmar i nie ma szans, by obudziła się bezpiecznie w łóżku. Pierwsza szalupa była przygotowywana, a grube liny luzowane, by w każdej chwili można było opuścić ją do wody.
- Kobiety i dzieci! Bardzo proszę! - grzmiał rozkazujący głos jednego z marynarzy, ale prawie nikt nie chciał wsiadać i opuszczać rodziny. Ludzie nadal nie wiedzieli, że statek już nigdy nie wznowi rejsu, a jego szczątki spoczną na dnie lodowatego oceanu.
- Och, Severusie! Jak dobrze, że jesteś! - John zauważył ich wreszcie i podszedł, przytulając do siebie żonę. – Nic nam nie mówią, tylko każą wsiadać Madeleine i Helen, a nie wiem, czy to konieczne.
- Myślę, że lepiej ich posłuchać. Przyprowadziłem Hermionę, więc nie będą same. Później do nich dołączymy - odparł, chociaż wiedział, że nie będzie na to szans. Wokół nich zaczęła tworzyć się większa grupa bogatszych pasażerów, którzy jednak zdecydowali się posłuchać rozkazów załogi. Eleganccy mężczyźni tulili do siebie zmartwione kobiety i zapłakane dzieci, które nie potrafiły zrozumieć, czemu muszą żegnać się z ojcami.
Astor głaskał ukochaną po policzku i zapewniał, że niedługo się spotkają, a Helen łkała na ramieniu narzeczonego. Snape odszedł z Hermioną na bok i ujął jej drżącą brodę.
- Znajdziemy się w Nowym Jorku. Będę z Johnem i Charlesem. Może uda mi się użyć magii i znajdę sposób, by nam pomóc.
- Przecież widzę, że kłamiesz - wyrzuciła oskarżycielko i odepchnęła jego dłoń. - Nie chce być sama. Nie chcę patrzeć na to z boku i wiedzieć, że nadal tu jesteś. Trafiliśmy tu razem, więc razem się stąd wydostaniemy.
- Zamilcz - syknął, a widząc, że kobiety zaczęły wchodzić do łodzi, pociągnął ją za sobą. - Helen bądź tak dobra i zaopiekuj się moją żoną - zwrócił się do młodej dziewczyny, która siedziała już na drewnianym siedzeniu, szlochając cicho w materiałową chusteczkę.
- Zajmiemy się nią, nie martw się - Madelaine kiwnęła uspokajająco i ostatni raz ucałowała męża w czoło. - Pilnuj Charlesa, dobrze? Zobaczymy się za jakiś czas, na pewno zaraz zaczną opuszczać kolejne szalupy- popatrzyła czule na Johna i z małą pomocą marynarza, usiadła obok córki.
- Idź - Severus patrzył na Gryfonkę z góry, starając się wyglądać na spokojnego. Nigdy nie przyznałby się do tego, że jak każdy, odczuwał wewnętrzny niepokój, a wiedza, którą posiadał, nie pomagała w uspokojeniu. Nie chciał jednak by Hermiona denerwowała się bardziej. Widział po niej, że i tak ledwo panuje nad emocjami, a jej oczy szkliły się niebezpiecznie, kiedy starała się wydusić z siebie słowa pożegnania.
- Zrób coś, proszę cię. Razem mamy więcej możliwości, proszę, nie każ mi wsiadać.
Pokręcił nerwowo głową i nie bacząc na jej słowa, chwycił ją mocno za biodra i uniósł w górę. Przełożył ją przez burtę i usadowił obok pani Astor, która od razu objęła ją mocno. Nie mógł znieść jej oskarżycielskiego wzroku, więc przeniósł spojrzenie na inne kobiety i dzieci. John z Charlesem stanęli przy nim i ze spokojem machali Madeleine i Helen.
- Rękawiczki! - John nerwowo zaczął przeszukiwać kieszenie swego płaszcza. Znalazł je wreszcie i wychylając się odrobinę, zrzucił je prosto w ręce żony. - Jest zimno!- krzyknął, bo łódka schodziła coraz niżej. Severus wreszcie spojrzał na Hermionę, która unosiła głowę i krzywiła wściekle brwi. Pierwsze rakiety wyleciały w nocne niebo, rozświetlając pokład i pobladłe twarze ludzi, do których wreszcie zaczęła docierać powaga sytuacji.
Hermiona siedziała ze źrenicami wbitymi w czarne oczy Snape’a i miała ochotę rozszarpać go na strzępy z żalu i złości.
Wiedziała, że kłamał. Nie było dla niego ratunku, nie miał nawet możliwości, by teleportować się gdzieś w bezpieczne miejsce. Zagryzła z całych sił zęby na wardze, nie zważając na metaliczny smak w ustach.
Nienawidziła go. Nienawidziła tego miejsca, historii, a nawet magii, przez którą znalazła się na Titanicu. Szalupa zrównała się z ostatnim tarasem pokładowym, gdy dziewczyna pomyślała o Stelli. To był impuls. Nie miała pojęcia, jak to zrobiła i w którym momencie zerwała się z miejsca, ale dopadła do burty i skoczyła na nią całą masą, próbując wspiąć się w górę z powrotem na statek. Słyszała krzyk kobiet i wołanie przerażonej pani Astor, ale nie było już odwrotu. Zwisała nogami w dół, zaciskając boleśnie palce na krawędzi. Jakiś mężczyzna chwycił ją pod łokcie i z pomocą kolegi wciągnęli ją do siebie.
- Dziękuję - wydyszała prędko i zaczęła biec, szukając przejścia prowadzącego do trzeciej klasy.
Severus wychylił się mocniej, nie mogąc uwierzyć w scenę, która właśnie miała miejsce. Głupia dziewucha robiła z niego idiotę, narażając się na śmierć. Był już spokojny, że udało mu się zadbać o jej bezpieczeństwo, a ona kolejny raz nie liczyła się z konsekwencjami.
- Zabiję ją - wychrypiał wściekle i odskoczył od burty, przeciskając się przez grupę stłoczonych kobiet.
Wpadał na zdezorientowanych pasażerów i ściskał różdżkę ukrytą pod peleryną. Nienawidził być postponowany*, a Granger lekceważyła go kolejny raz, odkąd znaleźli się na statku. Wbiegł do środka i natychmiast odnalazł schody wiodące w dół. Miał stuprocentową pewność, że znajdzie ją pod głównym pokładem, w towarzystwie pani Sage i jej dzieci.
__________________________
* postponować -okazywać komuś lub czemuś brak szacunku, lekceważenie.
O godzinie 00:45 opuszczono pierwszą szalupę (numer 7). Na 65 miejsc, zajętych było tylko 28. Załoga bała się, że większa ilość pasażerów spowoduje przeciążenie i wywrócenie łodzi.
O godzinie 00:45 opuszczono pierwszą szalupę (numer 7). Na 65 miejsc, zajętych było tylko 28. Załoga bała się, że większa ilość pasażerów spowoduje przeciążenie i wywrócenie łodzi.
00:45 - Opuszczono pierwszą szalupę. Miała numer 7. Na 65 miejsc, które zapewniała, zajętych było jedynie 28.
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-ostatnie-chwile-titanica-zapis-katastrofy,nId,597569#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-ostatnie-chwile-titanica-zapis-katastrofy,nId,597569#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
00:45 - Opuszczono pierwszą szalupę. Miała numer 7. Na 65 miejsc, które zapewniała, zajętych było jedynie 28.
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-ostatnie-chwile-titanica-zapis-katastrofy,nId,597569#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-ostatnie-chwile-titanica-zapis-katastrofy,nId,597569#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
00:45 - Opuszczono pierwszą szalupę. Miała numer 7. Na 65 miejsc, które zapewniała, zajętych było jedynie 28.
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-ostatnie-chwile-titanica-zapis-katastrofy,nId,597569#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-ostatnie-chwile-titanica-zapis-katastrofy,nId,597569#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
00:45 - Opuszczono pierwszą szalupę. Miała numer 7. Na 65 miejsc, które zapewniała, zajętych było jedynie 28.
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-ostatnie-chwile-titanica-zapis-katastrofy,nId,597569#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-ostatnie-chwile-titanica-zapis-katastrofy,nId,597569#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Jestem pierwsza. Wiesz, że kocham Swima. Nie umknęło mi użycie "trudnego słowa" - taka mądra Pysia. Rozdział boski, choć krótki. Mam niedosyt, ale mam nadzieję, że już niedługo mnie zaspokoisz. Nie, żebym była jakimś despotą, ale LICZĘ NA SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE. Ściskam, kocham, całuję. Katia.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny dowiodłaś, że nie liczy się długość, lecz jakość.
Hermiona, jak zwykle niepokorna, musiała postawić na swoim.
Biedny Severus, teraz zamiast martwić się o siebie będzie latał za nią po statku.
Na jego miejscu chyba bym ją udusiła, oczywiście kiedy będzie już po wszystkim.
Mam niejasne przeczucie, że przynajmniej jedno z nich utopisz w lodowatych wodach Atlantyku.
No nic, niecierpliwie czekam na kolejną notkę.
Mimo całej beznadziejności położenia naszych bohaterów, mam nadzieję na szczęśliwe zakończenie.
Trzymaj się, droga Pysiu (huehue)
bullek
Wczoraj jak to betowałam było mi mega smutno, dzisiaj...
OdpowiedzUsuńSłuchając przy tym "Hymn to the sea" siedzę i ryczę jak dziecko!
Wiesz, że niecierpliwie czekam na kolejny rozdział i oooo booożeeeee nie powinnam tego chcieć, ale chcę żeby już była ta konkretna katastrofa, bo wiem że mnie tym rozłożysz!!!
Kocham Cię na madsa!!! :*
Piękny rozdział, aż wrzało od emocji! Uparta Hermiona i wredny, stanowczy ("- Chyba zapomniałaś, z kim masz do czynienia. Jeszcze jedno zagranie, a zwiążę ci ręce, nogi, zaknebluje usta i wrzucę do łodzi pod nogi Astorów.")
OdpowiedzUsuńale mimo wszystko opiekuńczy Severus. Oni się uratują, prawda? Proszę, proszę !!!
Uwielbiam to opowiadanie, bo jest oryginalne i jesteś świetnie przygotowania (dodawanie tych wszystkich i formacji i zdjęć - szacunek!) Cieszę się że nie chcesz kończyć tak szybko!
Z nadzieją na kolejny, szybko dodany rozdział, pozdrawiam :D
Lamia
Piszesz tak, że naprawdę można to wszystko sobie wyobrazić. Geniusz :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział .
Niesamowicie wciągający rozdział, robi się coraz mniej miła akcja, do kompletnej katastrofy coraz bliżej. Uhh, uparta Hermiona, musiała wrócić na pokład. Mam nadzieję na szczęśliwe zakończenie :3
OdpowiedzUsuńDo następnego! ;)
Świetny rozdział. Już się bałam, że się nie doczekam a tu taka niespodzianka :) nie każ czekać na kolejny za długo bo chyba padnę z nerwów :O
OdpowiedzUsuńI wcale się nie dziwię Hermionie... Nie wybaczyłaby sobie gdyby nie spróbowała ich uratować :)
Pozdrawiam :)
Rozdział faktycznie krótki, ale i tak treściwy. :D Wiedziałam, że Hermiona coś wywinie. XD Przecież ona nie lubi słuchać rozkazów. :D
OdpowiedzUsuńWidziałam jedną literówkę gdzieś na początku (2 zdanie - na kolanach XD), ale potem o niej, tak szczerze, zapomniałam. XD
Strasznie jestem zaintrygowana, jak dalej potoczą się losy Hermiony i Severusa. :D Jest wiele scenariuszy i jestem ciekawa, którym mnie zaskoczysz. :D
Niecierpliwie czekam na cd.
Życzę weny, czasu i cierpliwości!
~~ mlodzia113 :)
Nie no ja po prostu kocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMimo wszysto czekam na szczęśliwe zakończenie.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
SZCZĘŚLIWE zakończenie. Bo będe najgroźniejszą groźną mną jaką sobie można wyobrazić
OdpowiedzUsuńA poza tym to BŁAGAM niech on ją pocałuje jak znajdzie(na dole) i cudownie piszesz. I cudowna historia. Cudowny Severus. Kocham go. Ale on jednak nie mój tylko Herm. WIęc ma być happy end. bo będziesz winna samobójstwu. prooooooosze, niech oni będą razem
-Nela
Po trochu znam historię z 'mądrych' filmów dokumentalnych. I jak w wielu innych przypadkach jestem rozczarowana ludzką bezmyślnością i nieodpowiedzialnością, które zawsze prowadziły do niepotrzebnych tragedii i w ostateczności do śmierci. A wystarczyło tylko chcieć lub się zastanowić...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie ma się już ku końcowi, mam tylko nadzieję, że dla naszych ulubieńców będzie to szczęśliwe zakończenie :)
Pozdrawiam
Michaela
Z tą akcją ratunkową były straszne jazdy, jak to mówią. Zarzucono im potem niekompetencje, załodze, że było za mało szalup i źle ewakuowano ludzi. W sunie coś w tym jest. Powiem ci, że ta historia jest lepsza niż ta Jacka i Rose. ZMIEŚCILI BY SIĘ NA TYCH DRZWIACH. Cholerna Rose.
OdpowiedzUsuń