Nowy rozdział nie jest jednak żartem :P Wstawiam go i brnę do końca swej podróży... Przedostatni rozdział, chlip, tak bardzo boli, chlip.
Miło mi będzie, jeśli skomentują też te ludki, które dotychczas milczały i zapierały się rękoma i nogami przed zostawieniem tu śladu:P Cmok w krok, moje brzydale :*
MUZYKA KTÓRĄ TRZEBA SŁUCHAĆ!
Biegł co sił, przeskakując po kilka stopni, wpadając z
rozpędu na ludzi, którzy spieszyli się na górny pokład, taszcząc ze sobą torby
i worki z ubraniami. Do wielu wreszcie zaczęło docierać, że statek idzie na dno
i nie ma szans na ratunek, dlatego na ciasnych korytarzach zaczął panować chaos
i niepotrzebne wrzaski, które zmusiły załogę do zamknięcia metalowych krat, tym
samym odcinając niektórym jedyną drogę ucieczki.
Snape niemal wypadł zza zakrętu i stanął pośrodku korytarza, obracając głowę we wszystkie strony, z nadzieją, że dostrzeże niesforne, brązowe loki. Tu jej jednak nie było.
Jeden z marynarzy pilnował bramy i starał się uspokoić biedniejszą część podróżujących, którzy błagali o otwarcie przejścia. Mężczyzna jednak twardo trzymał się rozkazu i ukrył klucze głęboko w kieszeni granatowych spodni. Severus zaklął siarczyście i wrócił na wyższe piętro, biegnąc w przeciwną stronę. Każda minuta była na wagę złota, ale nie mógł jej zostawić. Od samego początku postanowił, że na pierwszym miejscu będzie bezpieczeństwo dziewczyny, dopiero później skupi się na sobie. Była jednak przebiegła, bo uśpiła jego czujność i w najmniej oczekiwanym momencie, postawiła na swoim, tym samym doprowadzając go do białej gorączki. Czas pędził, tocząc z nim wyścig, a on jedyne co czuł, to krople potu spływające po bladej skroni.
Hermiona o wiele szybciej znalazła się na dole, chociaż również napotkała na swojej drodze zamknięte przejście. Z powodu silnego zderzenia z lodowcem, przednia część statku zanurzała się w lodowatej wodzie i dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że igra z ogniem, narażając własne bezpieczeństwo. Wyjrzała zza rogu, by ocenić sytuację. Młody chłopak pilnował zamkniętych krat, a grupa ludzi składająca się w szczególności z rodzin, lamentowała nad swoim położeniem.
Granger przywarła do ściany i wzięła kilka głębokich wdechów, zastanawiając się nad planem działania. Przełknęła ślinę i wyjęła różdżkę ukrytą w piersiach. To była jej jedyna szansa, by dostać się do niższych partii Titanica. Kolejny raz wystawiła głowę i widząc, jak ludzie panicznie szarpią za kraty, nie zwracają na nic uwagi, machnęła magicznym patykiem i aż sapnęła z satysfakcją, gdy zamek wydał z siebie głośny dźwięk, pozwalając pasażerom na otwarcie bramy.
Grupa przebiegła obok niej, ale nikt nawet nie zwrócił na nią uwagi. Byli zbyt pochłonięci troską o rodzinę i możliwością ratunku. Nawet mężczyzna, który pilnował krat, wybiegł za wszystkimi, nie starając się już prosić o zachowanie spokoju. Jednak, jako jedyny dostrzegł jej obecność. Z widocznym zdenerwowaniem na twarzy, zatrzymał się, gestykulując żywo rękoma.
- Madame, proszę udać się na górny pokład! Tu już nie jest bezpiecznie!
- Ja wiem, ja tylko… - machnęła dłonią w bok, ale spanikowany chłopak uciekł, interesując się wyłącznie swoim losem.
Ruszyła dalej, skręcając w prawo, by dojść do kolejnej klatki schodowej. Nogi same niosły ją naprzód, jakby zdawały sobie sprawę, gdzie powinna dotrzeć. Z rękoma wystawionymi przed siebie, wleciała w wahadłowe drzwi i stanęła przerażona, widząc dolny korytarz. Zdjęła z siebie kamizelkę ratunkową i oparła ją pod ścianą, by w drodze powrotnej móc ją zabrać. Zeszła niepewnie i jęknęła, gdy lodowata woda sięgająca kolan, wbiła się w jej ciało niczym igły. Oddech przyspieszył, ale parła do przodu, rozglądając się w koło z nadzieją, że dostrzeże znajome sylwetki.
Najgorsze było uczucie przechylania w przód, albowiem dziób tonął w ciemnej otchłani Atlantyku. Woda sięgała ud, kiedy wreszcie znalazła się w okolicy kajuty, którą zajmowała na początku rejsu razem ze Snapem.
- Stella?! - krzyknęła, przedzierając się dalej. - Stella! To ja, Hermiona!
Odpowiedziała jej cisza, więc stanęła przerażona.
- Boże… - szeptała w swoje dłonie, kiedy usłyszała przerażające odgłosy przemieszczającej się stali i zgrzyt spowodowany ogromnym naprężeniem w elementach konstrukcji.
- Stella! Constance! - wyrzuciła z siebie drżącym głosem i ruszyła dalej, nie zważając na chłód i wodę, która z każdą sekundą podnosiła swój poziom, otaczając już jej biodra. Zatrzymała się przy rozwidleniu i oparła głowę na rogu, uspokajając nerwowy oddech. Nieprzyjemny dźwięk kolejny raz rozszedł się po piętrze, a razem z nim zamigotały lampy, które znajdowały się pod białymi, grubymi rurami ciągnącymi się wzdłuż sufitu. Zmarszczyła brwi, ale nie poddała się i szła dalej, starając się wsłuchać w dochodzące szmery i zgrzyty, aż w pewnym momencie dosłyszała krótki, ale wyraźny pisk.
- Stella! – krzyknęła ile sił w płucach. - Odezwij się! Błagam!
- Tutaj! - wreszcie doczekała się odpowiedzi. Głos dochodził z końca holu, blisko szerokich, wysokich drzwi, za którymi znajdowało się przejście dla pracowników. Hermiona musiała pomagać sobie rękoma, by pokonać wodę, która spowalniała ruchy i przemoczyła jej ubranie.
- Stella? Nic ci nie jest? Poczekaj, odejdź od drzwi, zaraz je otworzę!
- Dzięki Bogu! - młoda kobieta załkała z wyraźną ulgą. - Utknęłam z dziećmi w kajucie. Chciałam przeczekać, aż tłum zniknie z korytarza, aż ludzie przestaną krzyczeć. Constance bała się, a ja głupia myślałam, że to nic. Dopiero kiedy woda zaczęła wlewać się do pokoju, chciałam uciekać, ale drzwi się zablokowały…
- Spokojnie, już jestem! Odsuń się, nie mamy czasu! - stanęła przed drzwiami i wymierzyła w nie różdżką. - Bombarda Maxima! - wysyczała, a drzwi wpadły do środka z głośnym hukiem, zanurzając się w głębokiej wodzie.
- Dziękuję… dziękuję! - Stella zalewała się łzami i trzymała w objęciach dzieci. Była zbyt przejęta, aby zainteresować się przedmiotem, trzymanym w prawej ręce przez młodą dziewczynę. William gaworzył, a Constance szlochała wciśnięta w pierś matki. Hermiona bez słowa wzięła chłopca, przytuliła go i wyszła z kajuty.
- Idziemy na górny pokład, szybko! - rozkazała i ze wszystkich sił walczyła z żywiołem, który napierał na nie z każdej strony. Constance wczepiła palce w głowę matki i krzyczała wniebogłosy, ale Stella starała się zachować zimną krew. Przedzierała się zaraz za Hermioną i głaskała córkę po plecach, chociaż sama odczuwała ogromny strach i ciarki, gdy światła migotały, a zgniatane blachy trzeszczały donośnie. Gryfonka nie czuła prawie nóg i z każdym metrem traciła energię, ale nie mogła się poddać. Nie po to zaszła tak daleko, by teraz opaść z sił. Widziała już schody, więc zmusiła się do gwałtowniejszych manewrów, mimo że lodowata woda uderzała boleśnie w jej skostnniałe ciało.
Pomyślała o Severusie, o tym, że zostawiła go samego, że zlekceważyła jego prośby, ale również o nocy, w której pozbyła się wszelkich zahamowań i pozwoliła, by emocję wzięły nad nią górę. Tak naprawdę, to nie zastanawiała się jeszcze nad uczuciami. Nie skupiła się na tym, co poczuła i czy w ogóle coś poczuła.
Prawie parsknęła, kiedy zdała sobie sprawę, o czym myśli. Wokół panował horror, widmo śmierci czyhało w powietrzu, a ona analizowała swój stosunek do Snape’a.
Stella pojawiła się obok i razem weszły na górę. Piętro było suche, woda nie dotarła jeszcze do wyższych pomieszczeń, dzięki czemu mogły przez chwilę odetchnąć, chociaż przemoczone ubrania i uczucie wyziębienia, wcale nie pomagało w opanowaniu zszarganych nerwów.
- Weź. Załóż to - Hermiona złapała kapok, który zostawiła i podała przyjaciółce.
- A co z tobą?
- To nie czas na licytacje! - poganiała ją.
Ostatni odcinek drogi pokonały o wiele szybciej, praktycznie biegnąc. Minęły rozwarte kraty i wbiegły na klatkę, która prowadziła do głównego holu. Czuły się jak w transie, jakby ktoś specjalnie popychał je niewidzialną ręką, dodając otuchy. Hermiona pierwsza znalazła się na środku pomieszczenia, obok wielkich, zdobionych schodów. Pasażerowie biegali we wszystkie strony, krzycząc na siebie, nie wiedząc gdzie iść. Niektórzy z kolei ubrani w szykowne kreacje spacerowali przy ścianach i popijali alkohol, korzystając z ostatnich chwil życia, godząc się z tym, co nieuniknione. Hermiona rozglądała się w panice, stając na palcach. Ktoś na nią wpadł, ktoś błagał o wskazania bezpiecznej drogi. Stella również patrzyła na wszystko przerażona. Nie wiedziała, co dokładnie się stało, ale brutalna prawda uderzyła w nią ze zdwojoną siłą i tylko fakt, że na pierwszym miejscu było bezpieczeństwo dzieci, pomógł jej utrzymać koncentrację i zdrowy rozum.
- Musimy stąd wyjść… Nie wiem, gdzie jest Severus - Gryfonka zaciskała drgające usta i objęła mocniej małego Willa, który wił się niespokojnie w kocyku.
- Hermiono, co dalej? Gdzie teraz?!
- Szalupy… szalupy! Kobiety mają pierwszeństwo. Mam nadzieję, że zdążymy! - wskazała na ogromne wyjście, przy którym tłoczyła się grupa ludzi. - Musimy jakoś tam przejść…
- Nie damy rady. Spójrz, co oni robią - Stella jęknęła, zniechęcona otaczającą scenerią. Pasażerowie stracili kontrolę i przepychali się wzajemnie, krzycząc i popychając na siłę, byle tylko wyjść i zdążyć do szalup. Hermiona ruszyła w drugą stronę, ale zrezygnowała i cofnęła się, kolejny raz szukając wzrokiem Severusa.
- Nie wiem, Stello, nie wiem, co robić.
- A co z twoim mężem?
- Zgubiliśmy się - odparła. - Chciałam ci pomóc... sama nie wiem, ale po prostu czułam, że powinnam szukać cię na dole, a Severus myślał o moim bezpieczeństwie, a potem się rozdzieliliśmy i nie mam pojęcia, gdzie go szukać.
- Chyba nie będziesz musiała - Stella przez krótką chwilę pozwoliła sobie na blady uśmiech.
Hermiona przekręciła głowę w kierunku jadalni i prawie stęknęła. Snape szedł wprost na nią, z istną furią wymalowaną na twarzy, a jego wargi wykrzywiały się we wstrętnym grymasie.
- Co ja ci mówiłem? Co ci mówiłem, do cholery! - warczał i trząsł nią w przód i w tył. - Powinienem cię zabić… – ostatnie słowa wypluł i dopiero wtedy spojrzał na Stellę, która wyglądała na zlęknioną. - … żono - dodał, ale w jego ustach zabrzmiało to jak najgorsza obelga. Puścił ją i odszedł w tył, wyglądając, jak ucieleśnienie szału.
- Musiałam… musiałam to zrobić! - Hermiona przestała panować nad głosem i łzami, które ściskały jej gardło. Zachłysnęła się powietrzem, patrząc mu prosto w oczy, a ulga mieszała się ze strachem. On ponownie złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie.
- Nic nie musiałaś. Ratowałaś kobietę, która w rzeczywistości powinna zginąć. Zmieniłaś bieg historii, Granger - wyszeptał wprost do jej ucha i wbił paznokcie w skórę. - To, że nie jesteśmy w Hogwarcie, nie upoważnia cię do tego, byś zapomniała z kim rozmawiasz. Nie jestem typem osoby, którą można zwodzić. Jeszcze raz podważysz moje zdanie, a rozszarpię cię na strzępy, a twoja własna, mugolska matka będzie zbierała to, co z ciebie zostanie.
Uniosła głowę, nie wierząc własnym uszom. Nie tego się spodziewała. Owszem, była pewna, że Snape ją zruga, że będzie rozwścieczony, ale spokojny ton głosu, który towarzyszył mu przy wypowiadaniu groźby, spowodował, że zbladła. Mężczyzna wyprostował się powoli, a jego bystre oczy, zatrzymały się na Willu, który zaczął płakać. Westchnął zrezygnowany, ilustrując salę.
- Za mną - zakomenderował.
Gryfonka nie odezwała się słowem, tylko mocniej przygarnęła niemowlę i ukryła zapłakaną twarz w bujnych, poskręcanych lokach. Nie pisnęła nawet wtedy, kiedy zauważyła, jak wyjmuje różdżkę spod szaty i macha nią w grupę stłoczony ludzi, którzy upadli na boki, odtrąceni niewidzialną siłą. Skorzystali z ich zdezorientowania i przecisnęli się na zewnątrz.
Wszędzie walały się krzesła i stoliki, a czarne niebo, co chwilę rozświetlały białe race, wzywające o pomoc. Jednak nikt nie nadchodził. Ocean był spokojny, a bezwzględna odmęt porywała okręt.
- Stello, szybciej - Hermiona obróciła się przez ramię.
Młoda matka starała się nadążyć, ale przychodziło jej to z trudem. Kulała na prawą nogę, a przestraszona Constance nie ułatwiała ucieczki.
- Biegnę, staram się - dziewczyna próbowała przyspieszyć.
- Severusie!
Mistrz Eliksirów również spojrzał za siebie. Ignorując Hermionę, podszedł do Stelli i bez pytania wziął jej córkę. Dziewczynka objęła go za szyję i przywarła do niego z całych sił, oplatając mu pas chudymi nóżkami.
- Już blisko. Na przodzie zostały ostatnie łodzie, to wasza jedyna szansa - burknął i nie czekając na odzew, wznowił bieg. Jedna z przedostatnich szalup była już w połowie zapełniona przez kobiety z dziećmi. Marynarze upychali pasażerów, nie zwracając uwagi na klasy społeczne. Teraz liczył się wyłącznie czas, który jak na złość, narzucał wszystkim mordercze tempo. Starszy, szpakowaty mężczyzna w marynarskim mundurze, rozpoznał Severusa i machnął w jego stronę żylastą dłonią.
- Panie Snape, proszę tutaj. Jest jeszcze miejsce dla pańskiej żony - wskazał najpierw na dziewczynę, a potem na szalupę.
- Mamy kobietę z dziećmi, niech wsiądzie pierwsza - zakomunikował i przepuścił wystraszoną Stellę, która odebrała od Hermiony synka i weszła ostrożnie do chwiejącej się łodzi. Severus podał jej Constance, która wyciągała do niej małe rączki i wbił wzrok w „żonę”, która chowała się za jego plecami.
- Nie płynę - wyrzuciła, chociaż jej głos zdradzał wahanie. Snape uniósł kpiąco wargi i identycznie jak za pierwszym razem, chwycił ją w pasie i uniósł w górę. Jednak ona była na to przygotowana. Odepchnęła go mocno za ramiona, upadając przy tym na twardy pokład.
- Powiedziałam, że nie płynę! - wstała oburzona, nie pozwalając mu, by podszedł za blisko. - Moje miejsce jest tutaj. Znaleźliśmy się tu razem, więc nie ma mowy, żebym odeszła. Nie obchodzi mnie, co ze mną zrobisz. Możesz mnie nawet obedrzeć ze skóry, ale moje miejsce jest przy tobie.
Snape uniósł niepewnie brew. Granger niemal ciskała piorunami, a jej nozdrza unosiły się w górę.
- Sir, musimy opuszczać-wtrącił marynarz. - Nie możemy dłużej czekać.
- Hermiono? Chodź ze mną, twój mąż dołączy do nas później - Stella wyciągnęła do niej rękę, ale dziewczyna pokręciła głową.
- Nie mogę. Najważniejsze, że ty będziesz bezpieczna. Ja chcę zostać z Severusem - zacisnęła usta, kiwając przy tym głową.
Mężczyźni luzowali sznury i licząc do dwóch, opuszczali powoli szalupę, uważając, by nie obijała się o burtę Titanica. Stella starała się opanować szloch, kołysząc Williama.
- Dziękuję za wszystko. Jestem wdzięczna… Nie potrafią opisać tego, co czuję, ale cieszę się, że was poznałam… poczekaj! - zawołała nagle i sięgnęła do swoich złocistych włosów. Odczepiła od nich dużą, srebrną spinkę i prędko podała wzruszonej Hermionie. - To jedyna cenna rzecz, którą posiadam. Weź i nie zapomnij o mnie nigdy! - wykrzyczała, a Gryfonka wychyliła się mocniej, by spojrzeć po raz ostatni na nią i dzieci.
Orkiestra grała cały czas, a ich muzyka kołysała tych, którzy dawno unosili się na powierzchni Atlantyku. Z nadzieją w pustych oczach, wyglądali innego, lepszego świata. Religijny hymn Nearer my God to Thee rozbrzmiewał w końcowej godzinie katastrofy i dodawał otuchy wiernym. W tej tragicznej chwili podział religijny nie miał dla nikogo znaczenia. Hermiona ze łzami w oczach patrzyła na ludzi, który klękali przy księdzu i nie patrząc na swoje pochodzenie, trzymali się za ręce, modląc głośno w rytm płynącej melodii.
Echo rozdzierających wrzasków niosło się pusto przez mroczny ocean, zabierając kolejne, niewinne dusze. Nowa, porcelanowa zastawa tłukła się w czystej kuchni, uderzając o płytki. Meble przewracały się w pokojach, rozbijając na ścianach. Matki tuliły do piersi dzieci, opowiadając im ostanie bajki… I żyli długo i szczęśliwie, w podwodnej krainie, z dala od zła… bezpieczni… otuleni morskimi falami…
„Ja wierzę, oni tańczą wciąż
Oni żyją swoim życiem
I dopłyną tam gdzie chcą
I wierzę w ich podwodny świat
A orkiestra, która grała
Do tej chwili gra
[…]
Nieprawda, że już nie ma ich
Oni płyną, tylko wolniej
Tak jak wolno płyną sny
I nieprawda, nie znajdziecie ich
Tyle mil już przepłynęli
Tyle przetańczyli dni” *
_____________________________________Snape niemal wypadł zza zakrętu i stanął pośrodku korytarza, obracając głowę we wszystkie strony, z nadzieją, że dostrzeże niesforne, brązowe loki. Tu jej jednak nie było.
Jeden z marynarzy pilnował bramy i starał się uspokoić biedniejszą część podróżujących, którzy błagali o otwarcie przejścia. Mężczyzna jednak twardo trzymał się rozkazu i ukrył klucze głęboko w kieszeni granatowych spodni. Severus zaklął siarczyście i wrócił na wyższe piętro, biegnąc w przeciwną stronę. Każda minuta była na wagę złota, ale nie mógł jej zostawić. Od samego początku postanowił, że na pierwszym miejscu będzie bezpieczeństwo dziewczyny, dopiero później skupi się na sobie. Była jednak przebiegła, bo uśpiła jego czujność i w najmniej oczekiwanym momencie, postawiła na swoim, tym samym doprowadzając go do białej gorączki. Czas pędził, tocząc z nim wyścig, a on jedyne co czuł, to krople potu spływające po bladej skroni.
Hermiona o wiele szybciej znalazła się na dole, chociaż również napotkała na swojej drodze zamknięte przejście. Z powodu silnego zderzenia z lodowcem, przednia część statku zanurzała się w lodowatej wodzie i dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że igra z ogniem, narażając własne bezpieczeństwo. Wyjrzała zza rogu, by ocenić sytuację. Młody chłopak pilnował zamkniętych krat, a grupa ludzi składająca się w szczególności z rodzin, lamentowała nad swoim położeniem.
Granger przywarła do ściany i wzięła kilka głębokich wdechów, zastanawiając się nad planem działania. Przełknęła ślinę i wyjęła różdżkę ukrytą w piersiach. To była jej jedyna szansa, by dostać się do niższych partii Titanica. Kolejny raz wystawiła głowę i widząc, jak ludzie panicznie szarpią za kraty, nie zwracają na nic uwagi, machnęła magicznym patykiem i aż sapnęła z satysfakcją, gdy zamek wydał z siebie głośny dźwięk, pozwalając pasażerom na otwarcie bramy.
Grupa przebiegła obok niej, ale nikt nawet nie zwrócił na nią uwagi. Byli zbyt pochłonięci troską o rodzinę i możliwością ratunku. Nawet mężczyzna, który pilnował krat, wybiegł za wszystkimi, nie starając się już prosić o zachowanie spokoju. Jednak, jako jedyny dostrzegł jej obecność. Z widocznym zdenerwowaniem na twarzy, zatrzymał się, gestykulując żywo rękoma.
- Madame, proszę udać się na górny pokład! Tu już nie jest bezpiecznie!
- Ja wiem, ja tylko… - machnęła dłonią w bok, ale spanikowany chłopak uciekł, interesując się wyłącznie swoim losem.
Ruszyła dalej, skręcając w prawo, by dojść do kolejnej klatki schodowej. Nogi same niosły ją naprzód, jakby zdawały sobie sprawę, gdzie powinna dotrzeć. Z rękoma wystawionymi przed siebie, wleciała w wahadłowe drzwi i stanęła przerażona, widząc dolny korytarz. Zdjęła z siebie kamizelkę ratunkową i oparła ją pod ścianą, by w drodze powrotnej móc ją zabrać. Zeszła niepewnie i jęknęła, gdy lodowata woda sięgająca kolan, wbiła się w jej ciało niczym igły. Oddech przyspieszył, ale parła do przodu, rozglądając się w koło z nadzieją, że dostrzeże znajome sylwetki.
Najgorsze było uczucie przechylania w przód, albowiem dziób tonął w ciemnej otchłani Atlantyku. Woda sięgała ud, kiedy wreszcie znalazła się w okolicy kajuty, którą zajmowała na początku rejsu razem ze Snapem.
- Stella?! - krzyknęła, przedzierając się dalej. - Stella! To ja, Hermiona!
Odpowiedziała jej cisza, więc stanęła przerażona.
- Boże… - szeptała w swoje dłonie, kiedy usłyszała przerażające odgłosy przemieszczającej się stali i zgrzyt spowodowany ogromnym naprężeniem w elementach konstrukcji.
- Stella! Constance! - wyrzuciła z siebie drżącym głosem i ruszyła dalej, nie zważając na chłód i wodę, która z każdą sekundą podnosiła swój poziom, otaczając już jej biodra. Zatrzymała się przy rozwidleniu i oparła głowę na rogu, uspokajając nerwowy oddech. Nieprzyjemny dźwięk kolejny raz rozszedł się po piętrze, a razem z nim zamigotały lampy, które znajdowały się pod białymi, grubymi rurami ciągnącymi się wzdłuż sufitu. Zmarszczyła brwi, ale nie poddała się i szła dalej, starając się wsłuchać w dochodzące szmery i zgrzyty, aż w pewnym momencie dosłyszała krótki, ale wyraźny pisk.
- Stella! – krzyknęła ile sił w płucach. - Odezwij się! Błagam!
- Tutaj! - wreszcie doczekała się odpowiedzi. Głos dochodził z końca holu, blisko szerokich, wysokich drzwi, za którymi znajdowało się przejście dla pracowników. Hermiona musiała pomagać sobie rękoma, by pokonać wodę, która spowalniała ruchy i przemoczyła jej ubranie.
- Stella? Nic ci nie jest? Poczekaj, odejdź od drzwi, zaraz je otworzę!
- Dzięki Bogu! - młoda kobieta załkała z wyraźną ulgą. - Utknęłam z dziećmi w kajucie. Chciałam przeczekać, aż tłum zniknie z korytarza, aż ludzie przestaną krzyczeć. Constance bała się, a ja głupia myślałam, że to nic. Dopiero kiedy woda zaczęła wlewać się do pokoju, chciałam uciekać, ale drzwi się zablokowały…
- Spokojnie, już jestem! Odsuń się, nie mamy czasu! - stanęła przed drzwiami i wymierzyła w nie różdżką. - Bombarda Maxima! - wysyczała, a drzwi wpadły do środka z głośnym hukiem, zanurzając się w głębokiej wodzie.
- Dziękuję… dziękuję! - Stella zalewała się łzami i trzymała w objęciach dzieci. Była zbyt przejęta, aby zainteresować się przedmiotem, trzymanym w prawej ręce przez młodą dziewczynę. William gaworzył, a Constance szlochała wciśnięta w pierś matki. Hermiona bez słowa wzięła chłopca, przytuliła go i wyszła z kajuty.
- Idziemy na górny pokład, szybko! - rozkazała i ze wszystkich sił walczyła z żywiołem, który napierał na nie z każdej strony. Constance wczepiła palce w głowę matki i krzyczała wniebogłosy, ale Stella starała się zachować zimną krew. Przedzierała się zaraz za Hermioną i głaskała córkę po plecach, chociaż sama odczuwała ogromny strach i ciarki, gdy światła migotały, a zgniatane blachy trzeszczały donośnie. Gryfonka nie czuła prawie nóg i z każdym metrem traciła energię, ale nie mogła się poddać. Nie po to zaszła tak daleko, by teraz opaść z sił. Widziała już schody, więc zmusiła się do gwałtowniejszych manewrów, mimo że lodowata woda uderzała boleśnie w jej skostnniałe ciało.
Pomyślała o Severusie, o tym, że zostawiła go samego, że zlekceważyła jego prośby, ale również o nocy, w której pozbyła się wszelkich zahamowań i pozwoliła, by emocję wzięły nad nią górę. Tak naprawdę, to nie zastanawiała się jeszcze nad uczuciami. Nie skupiła się na tym, co poczuła i czy w ogóle coś poczuła.
Prawie parsknęła, kiedy zdała sobie sprawę, o czym myśli. Wokół panował horror, widmo śmierci czyhało w powietrzu, a ona analizowała swój stosunek do Snape’a.
Stella pojawiła się obok i razem weszły na górę. Piętro było suche, woda nie dotarła jeszcze do wyższych pomieszczeń, dzięki czemu mogły przez chwilę odetchnąć, chociaż przemoczone ubrania i uczucie wyziębienia, wcale nie pomagało w opanowaniu zszarganych nerwów.
- Weź. Załóż to - Hermiona złapała kapok, który zostawiła i podała przyjaciółce.
- A co z tobą?
- To nie czas na licytacje! - poganiała ją.
Ostatni odcinek drogi pokonały o wiele szybciej, praktycznie biegnąc. Minęły rozwarte kraty i wbiegły na klatkę, która prowadziła do głównego holu. Czuły się jak w transie, jakby ktoś specjalnie popychał je niewidzialną ręką, dodając otuchy. Hermiona pierwsza znalazła się na środku pomieszczenia, obok wielkich, zdobionych schodów. Pasażerowie biegali we wszystkie strony, krzycząc na siebie, nie wiedząc gdzie iść. Niektórzy z kolei ubrani w szykowne kreacje spacerowali przy ścianach i popijali alkohol, korzystając z ostatnich chwil życia, godząc się z tym, co nieuniknione. Hermiona rozglądała się w panice, stając na palcach. Ktoś na nią wpadł, ktoś błagał o wskazania bezpiecznej drogi. Stella również patrzyła na wszystko przerażona. Nie wiedziała, co dokładnie się stało, ale brutalna prawda uderzyła w nią ze zdwojoną siłą i tylko fakt, że na pierwszym miejscu było bezpieczeństwo dzieci, pomógł jej utrzymać koncentrację i zdrowy rozum.
- Musimy stąd wyjść… Nie wiem, gdzie jest Severus - Gryfonka zaciskała drgające usta i objęła mocniej małego Willa, który wił się niespokojnie w kocyku.
- Hermiono, co dalej? Gdzie teraz?!
- Szalupy… szalupy! Kobiety mają pierwszeństwo. Mam nadzieję, że zdążymy! - wskazała na ogromne wyjście, przy którym tłoczyła się grupa ludzi. - Musimy jakoś tam przejść…
- Nie damy rady. Spójrz, co oni robią - Stella jęknęła, zniechęcona otaczającą scenerią. Pasażerowie stracili kontrolę i przepychali się wzajemnie, krzycząc i popychając na siłę, byle tylko wyjść i zdążyć do szalup. Hermiona ruszyła w drugą stronę, ale zrezygnowała i cofnęła się, kolejny raz szukając wzrokiem Severusa.
- Nie wiem, Stello, nie wiem, co robić.
- A co z twoim mężem?
- Zgubiliśmy się - odparła. - Chciałam ci pomóc... sama nie wiem, ale po prostu czułam, że powinnam szukać cię na dole, a Severus myślał o moim bezpieczeństwie, a potem się rozdzieliliśmy i nie mam pojęcia, gdzie go szukać.
- Chyba nie będziesz musiała - Stella przez krótką chwilę pozwoliła sobie na blady uśmiech.
Hermiona przekręciła głowę w kierunku jadalni i prawie stęknęła. Snape szedł wprost na nią, z istną furią wymalowaną na twarzy, a jego wargi wykrzywiały się we wstrętnym grymasie.
- Co ja ci mówiłem? Co ci mówiłem, do cholery! - warczał i trząsł nią w przód i w tył. - Powinienem cię zabić… – ostatnie słowa wypluł i dopiero wtedy spojrzał na Stellę, która wyglądała na zlęknioną. - … żono - dodał, ale w jego ustach zabrzmiało to jak najgorsza obelga. Puścił ją i odszedł w tył, wyglądając, jak ucieleśnienie szału.
- Musiałam… musiałam to zrobić! - Hermiona przestała panować nad głosem i łzami, które ściskały jej gardło. Zachłysnęła się powietrzem, patrząc mu prosto w oczy, a ulga mieszała się ze strachem. On ponownie złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie.
- Nic nie musiałaś. Ratowałaś kobietę, która w rzeczywistości powinna zginąć. Zmieniłaś bieg historii, Granger - wyszeptał wprost do jej ucha i wbił paznokcie w skórę. - To, że nie jesteśmy w Hogwarcie, nie upoważnia cię do tego, byś zapomniała z kim rozmawiasz. Nie jestem typem osoby, którą można zwodzić. Jeszcze raz podważysz moje zdanie, a rozszarpię cię na strzępy, a twoja własna, mugolska matka będzie zbierała to, co z ciebie zostanie.
Uniosła głowę, nie wierząc własnym uszom. Nie tego się spodziewała. Owszem, była pewna, że Snape ją zruga, że będzie rozwścieczony, ale spokojny ton głosu, który towarzyszył mu przy wypowiadaniu groźby, spowodował, że zbladła. Mężczyzna wyprostował się powoli, a jego bystre oczy, zatrzymały się na Willu, który zaczął płakać. Westchnął zrezygnowany, ilustrując salę.
- Za mną - zakomenderował.
Gryfonka nie odezwała się słowem, tylko mocniej przygarnęła niemowlę i ukryła zapłakaną twarz w bujnych, poskręcanych lokach. Nie pisnęła nawet wtedy, kiedy zauważyła, jak wyjmuje różdżkę spod szaty i macha nią w grupę stłoczony ludzi, którzy upadli na boki, odtrąceni niewidzialną siłą. Skorzystali z ich zdezorientowania i przecisnęli się na zewnątrz.
Wszędzie walały się krzesła i stoliki, a czarne niebo, co chwilę rozświetlały białe race, wzywające o pomoc. Jednak nikt nie nadchodził. Ocean był spokojny, a bezwzględna odmęt porywała okręt.
- Stello, szybciej - Hermiona obróciła się przez ramię.
Młoda matka starała się nadążyć, ale przychodziło jej to z trudem. Kulała na prawą nogę, a przestraszona Constance nie ułatwiała ucieczki.
- Biegnę, staram się - dziewczyna próbowała przyspieszyć.
- Severusie!
Mistrz Eliksirów również spojrzał za siebie. Ignorując Hermionę, podszedł do Stelli i bez pytania wziął jej córkę. Dziewczynka objęła go za szyję i przywarła do niego z całych sił, oplatając mu pas chudymi nóżkami.
- Już blisko. Na przodzie zostały ostatnie łodzie, to wasza jedyna szansa - burknął i nie czekając na odzew, wznowił bieg. Jedna z przedostatnich szalup była już w połowie zapełniona przez kobiety z dziećmi. Marynarze upychali pasażerów, nie zwracając uwagi na klasy społeczne. Teraz liczył się wyłącznie czas, który jak na złość, narzucał wszystkim mordercze tempo. Starszy, szpakowaty mężczyzna w marynarskim mundurze, rozpoznał Severusa i machnął w jego stronę żylastą dłonią.
- Panie Snape, proszę tutaj. Jest jeszcze miejsce dla pańskiej żony - wskazał najpierw na dziewczynę, a potem na szalupę.
- Mamy kobietę z dziećmi, niech wsiądzie pierwsza - zakomunikował i przepuścił wystraszoną Stellę, która odebrała od Hermiony synka i weszła ostrożnie do chwiejącej się łodzi. Severus podał jej Constance, która wyciągała do niej małe rączki i wbił wzrok w „żonę”, która chowała się za jego plecami.
- Nie płynę - wyrzuciła, chociaż jej głos zdradzał wahanie. Snape uniósł kpiąco wargi i identycznie jak za pierwszym razem, chwycił ją w pasie i uniósł w górę. Jednak ona była na to przygotowana. Odepchnęła go mocno za ramiona, upadając przy tym na twardy pokład.
- Powiedziałam, że nie płynę! - wstała oburzona, nie pozwalając mu, by podszedł za blisko. - Moje miejsce jest tutaj. Znaleźliśmy się tu razem, więc nie ma mowy, żebym odeszła. Nie obchodzi mnie, co ze mną zrobisz. Możesz mnie nawet obedrzeć ze skóry, ale moje miejsce jest przy tobie.
Snape uniósł niepewnie brew. Granger niemal ciskała piorunami, a jej nozdrza unosiły się w górę.
- Sir, musimy opuszczać-wtrącił marynarz. - Nie możemy dłużej czekać.
- Hermiono? Chodź ze mną, twój mąż dołączy do nas później - Stella wyciągnęła do niej rękę, ale dziewczyna pokręciła głową.
- Nie mogę. Najważniejsze, że ty będziesz bezpieczna. Ja chcę zostać z Severusem - zacisnęła usta, kiwając przy tym głową.
Mężczyźni luzowali sznury i licząc do dwóch, opuszczali powoli szalupę, uważając, by nie obijała się o burtę Titanica. Stella starała się opanować szloch, kołysząc Williama.
- Dziękuję za wszystko. Jestem wdzięczna… Nie potrafią opisać tego, co czuję, ale cieszę się, że was poznałam… poczekaj! - zawołała nagle i sięgnęła do swoich złocistych włosów. Odczepiła od nich dużą, srebrną spinkę i prędko podała wzruszonej Hermionie. - To jedyna cenna rzecz, którą posiadam. Weź i nie zapomnij o mnie nigdy! - wykrzyczała, a Gryfonka wychyliła się mocniej, by spojrzeć po raz ostatni na nią i dzieci.
Orkiestra grała cały czas, a ich muzyka kołysała tych, którzy dawno unosili się na powierzchni Atlantyku. Z nadzieją w pustych oczach, wyglądali innego, lepszego świata. Religijny hymn Nearer my God to Thee rozbrzmiewał w końcowej godzinie katastrofy i dodawał otuchy wiernym. W tej tragicznej chwili podział religijny nie miał dla nikogo znaczenia. Hermiona ze łzami w oczach patrzyła na ludzi, który klękali przy księdzu i nie patrząc na swoje pochodzenie, trzymali się za ręce, modląc głośno w rytm płynącej melodii.
Echo rozdzierających wrzasków niosło się pusto przez mroczny ocean, zabierając kolejne, niewinne dusze. Nowa, porcelanowa zastawa tłukła się w czystej kuchni, uderzając o płytki. Meble przewracały się w pokojach, rozbijając na ścianach. Matki tuliły do piersi dzieci, opowiadając im ostanie bajki… I żyli długo i szczęśliwie, w podwodnej krainie, z dala od zła… bezpieczni… otuleni morskimi falami…
„Ja wierzę, oni tańczą wciąż
Oni żyją swoim życiem
I dopłyną tam gdzie chcą
I wierzę w ich podwodny świat
A orkiestra, która grała
Do tej chwili gra
[…]
Nieprawda, że już nie ma ich
Oni płyną, tylko wolniej
Tak jak wolno płyną sny
I nieprawda, nie znajdziecie ich
Tyle mil już przepłynęli
Tyle przetańczyli dni” *
* Lady Pank- Zostawcie Titanica
Kliknij w obrazek
Większość
badaczy skłania się ku hipotezie, że ostatnią piosenką na Titanicu był
protestancki hymn "Być bliżej Ciebie chcę". Potwierdziło to wielu
pasażerów. Oczywiście ich słowa były podważane - sceptycy uważali, że
rozbitkowie byli zbyt daleko, żeby słyszeć, co gra orkiestra.
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-orkiestra-grala-do-konca-ostatni-utwor-na-titanicu,nId,597661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-orkiestra-grala-do-konca-ostatni-utwor-na-titanicu,nId,597661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Podczas katastrofy ośmiu młodych mężczyzn, starało się pokrzepić
przerażonych pasażerów. Grali do samego końca, nie zważając na
niebezpieczeństwo. Niestety żaden z nich nie przeżył.
Co do ostatniego utworu- zdania są podzielone. Niektórzy pasażerowie zgodnie twierdzili, że melodia, którą słyszeli, to protestancki hymn "Być bliżej Ciebie chcę" ( czyli to, co wstawiłam Wam na początku do słuchania^^). Jednak ten utwór ma trzy warianty: "Bethany", czyli znana wersja w USA i ta, która została użyta w filmie Camerona, "Proprio Deo" znana wśród wyznawców metodyzmu, oraz " Horbury" wersja Brytyjska i to na nią stawiają badacze. Dyrygent orkiestry, Wallace Heartly (ten pan na środku zdjęcia) sam pochodził z WB i mówił, że gdyby znalazł się kiedyś na tonącym statku, to właśnie ten hymn chciałby zagrać. O IRONIO!
Co do ostatniego utworu- zdania są podzielone. Niektórzy pasażerowie zgodnie twierdzili, że melodia, którą słyszeli, to protestancki hymn "Być bliżej Ciebie chcę" ( czyli to, co wstawiłam Wam na początku do słuchania^^). Jednak ten utwór ma trzy warianty: "Bethany", czyli znana wersja w USA i ta, która została użyta w filmie Camerona, "Proprio Deo" znana wśród wyznawców metodyzmu, oraz " Horbury" wersja Brytyjska i to na nią stawiają badacze. Dyrygent orkiestry, Wallace Heartly (ten pan na środku zdjęcia) sam pochodził z WB i mówił, że gdyby znalazł się kiedyś na tonącym statku, to właśnie ten hymn chciałby zagrać. O IRONIO!
Większość
badaczy skłania się ku hipotezie, że ostatnią piosenką na Titanicu był
protestancki hymn "Być bliżej Ciebie chcę". Potwierdziło to wielu
pasażerów. Oczywiście ich słowa były podważane - sceptycy uważali, że
rozbitkowie byli zbyt daleko, żeby słyszeć, co gra orkiestra.
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-orkiestra-grala-do-konca-ostatni-utwor-na-titanicu,nId,597661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-orkiestra-grala-do-konca-ostatni-utwor-na-titanicu,nId,597661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Większość
badaczy skłania się ku hipotezie, że ostatnią piosenką na Titanicu był
protestancki hymn "Być bliżej Ciebie chcę". Potwierdziło to wielu
pasażerów. Oczywiście ich słowa były podważane - sceptycy uważali, że
rozbitkowie byli zbyt daleko, żeby słyszeć, co gra orkiestra.
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-orkiestra-grala-do-konca-ostatni-utwor-na-titanicu,nId,597661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-orkiestra-grala-do-konca-ostatni-utwor-na-titanicu,nId,597661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Większość
badaczy skłania się ku hipotezie, że ostatnią piosenką na Titanicu był
protestancki hymn "Być bliżej Ciebie chcę". Potwierdziło to wielu
pasażerów. Oczywiście ich słowa były podważane - sceptycy uważali, że
rozbitkowie byli zbyt daleko, żeby słyszeć, co gra orkiestra.
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-orkiestra-grala-do-konca-ostatni-utwor-na-titanicu,nId,597661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-orkiestra-grala-do-konca-ostatni-utwor-na-titanicu,nId,597661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Większość
badaczy skłania się ku hipotezie, że ostatnią piosenką na Titanicu był
protestancki hymn "Być bliżej Ciebie chcę". Potwierdziło to wielu
pasażerów. Oczywiście ich słowa były podważane - sceptycy uważali, że
rozbitkowie byli zbyt daleko, żeby słyszeć, co gra orkiestra.
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-orkiestra-grala-do-konca-ostatni-utwor-na-titanicu,nId,597661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-orkiestra-grala-do-konca-ostatni-utwor-na-titanicu,nId,597661#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Gdy po 10 dniach od
katastrofy znaleziono ciało Hartleya, skrzypce trafiły do jego narzeczonej
Marii Robinson. Kobieta nigdy nie wyszła za mąż i zmarła w 1939 r. Wówczas jej
siostra podarowała instrument lokalnemu oddziałowi Armii Zbawienia. Ta z kolei
przekazała go jednemu ze swych członków, nauczycielowi gry na skrzypcach. A on
- swej uczennicy. Instrument wiele lat przeleżał na strychu w jednym z
brytyjskich domów. Został na nowo odnaleziony w 2006 r. Jego autentyczność
potwierdziły specjalistyczne testy, w tym badające zawartość słonej wody.
Trwały one siedem lat i pochłonęły dziesiątki tysięcy dolarów. W identyfikacji
pomogła m.in. srebrna tabliczka z wygrawerowanym napisem: "Dla Wallace'a z
okazji naszych zaręczyn - Maria".
Eeee nooo, dlaczego przerwałaś w takim momencie?
OdpowiedzUsuńRozdział super, jak zawsze! Czytałam i aż mnie trzepało z nerwów!
Severus - stanowczy jak zwykle, a Hermiona - uparta jak zwykle :D
Dziewczyno, nie trzymaj mnie w takiej niepewności i szybko dodaj następny!
I jeszcze jedna sprawa: "wyjęła różdżkę ukrytą w piersiach" , dość dwuznaczne :)
Pozdrawiam serdecznie <3
to taki prima aprilisowy żart że, skończyłaś w tym miejscu? Jeśli tak to mam nadzieję że jutro będzie kolejna część :P
OdpowiedzUsuńBoże mój...
OdpowiedzUsuńJa nie wiem co powiedzieć...Płaczę,serio. Tak mi trudno . Dziewczyno jesteś taka cudowna! Ja cię proszę ,niech Oni przeżyją .Niech żyją....Beczę...Normlanie nie potrafię się uspokoić. Ręce mi się trzęsą.Tyle emocji .Kocham Cię,kocham ...Proszę Cię. Niech Hermiona i Severus przeżyją...
Dziękuję za wszystko.
Nie trać weny,dodaj szybko następną część.Mam nadzieję,że szczęśliwą.Proszę Cię o to.
Twoja Hoćka.
Razem aż do samego końca - jakie to wzruszające.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Hermiona odnalazła Stellę i dzieciaki.
Piękny rozdział, melodia idealnie go uzupełniała.
Niecierpliwie czekam na kolejną, ostatnią notkę.
Ogromnych pokładów Weny i czasu na dokończenie historii
bullek
Kocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńZ niego aż tryska prawdziwa historia Titanica!
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Świetny rozdział tylko szkoda, że przedostatni:( Lubię to opowiadanie za realizm i za Twój styl.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Ci Wesołych Świat
Kasia
Jeeeejku! Emocje, emocje, aż siedzę sama przerażona *.*
OdpowiedzUsuńSeverus taki stanowczy, przerażający, omnomnom <3 Ja mam nadzieję... nie tyle co mam nadzieję, żądam szczęśliwego zakończenia, o! :D
Niecierpliwie czekam na następny rozdział ;)
Ale emocje... Na miejscu Severusa też bym się wściekła, ale z drugiej strony myślę że zrobiłabym to samo co Hermiona. Dobrze że Stella przeżyła. Ale co teraz? Będą żyć długo i szczęśliwie?
OdpowiedzUsuńJakoś tak krótko i smutnie... Myślę, że tak naprawdę dołujące jest to, że ta historia jest prawdziwa... A dzięki Tobie, dla nas czytelniczek staje się jeszcze bardziej realna...
OdpowiedzUsuńO mamo... Tyle emocji... Szkoda, że to już końcówka tego opowiadania... :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, K.
Cię kręcę.. Co to było. XD Hemiona jednak postawiła na swoim i została z Severusem. Pięknie. XD Teraz umieram wręcz z ciekawości, co napiszesz w kolejnym rozdziale? (W dodatku ostatnim :c) Czy w ostatnim momencie zostaną przeniesieni z powrotem do pokoju życzeń? Czy naprawdę zginą, iten ostatni rozdział będzie np artykułem o tym, jak niespodziewanie zaginął Severus i Hermiona. XD To mogłoby być zabawne (taa... moje poczucie humoru XD) wszyscy by przypuszczali, że razem uciekli, nie wiem, z powodu miłości? (XD) A oni by se w obrazie (przeszłości? O.o) byli pokarmem dla rybek. XD A może zaskoczysz mnie jeszcze bardziej i napiszesz zakończenie, jakie mi nawet nie przyszło do głowy?
OdpowiedzUsuńTen rozdział trzymał w napięciu, co było bardzo interesujące. :D
Teraz niecierpliwie czekam na cd.
Życzę weny, czasu i cierpliwości!
~~ mlodzia113 :)
Kocham to opowiadanie. Szkoda tylko, ze taki krótki rozdział. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, dziewczyno co ty ze mną robisz! Emocje są niesamowite, wiec chcę więcej i więcej... A następny rozdział okazuje się być ostatnim... Ogromna szkoda :( jestem mega ciekawa zakończenia! Czy Hermiona i Sev jakims cudem przeniosą sie do Hogwartu, czy może jednak zginą (oby nie, o matko)... I jak wpłynie na przyszłość to, że Hermiona uratowała Stellę i jej dzieci?! Matko Boska, teraz będę wymyślała możliwe scenariusze, ech. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny i - o Merlinie - ostatni rozdział Swim... Oby był nawet kilkakrotnie dłuższy od tego xd
OdpowiedzUsuńKarolina
cuudowne!!!! Uwielbiam!!!W sumie Herm kanoniczna, nie zakochana wgl i bez tej nocy też by go nie zostawiła, ale to swoją drogą. I miałam nadzieję że Sev ją pocałuje z furią jak znajdzie, ale poza tym to cię uwielbiam, kocham, genialna jesteś i z cierpliwie z niecierpliwością czekam na nową notę
OdpowiedzUsuńPOSZEDE PROSZE
OdpowiedzUsuńDodaj następny rozdział, natrafiłam na tego bloga +/- godzinę temu, przez co opóźniłam pakowanieCzłowiek zupełnie nie wie, kiedy tonie, która kropla wody wyznacza mu koniec.
:")
Sprawisz mi niemały prezent, jeśli dodasz jutro (jakimkolwiek cudem) kolejny rozdział.
+umilisz czas podróży swojej największej czytelniczce!
Gorąco pozdrawiam.
~K
Uh, głupi telefon.
UsuńProsze*
I widzę że wkleiła się nazwa bloga ( JAK:"") )
~K
Wczoraj właśnie odkryłam Twojego bloga. Jest za****sty!! :D Dawaj kolejny rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, HermioneS14
Właśnie przed chwilą znalazłam Twojego bloga - i "połknęłam" go w niecałą godzinę! Nigdy bym się nie spodziewała, że połączenie tak różnych historii, może dać taki wspaniały efekt! Harry Potter i Titanic - to rzecz tak nieoczywista, że Twój blog totalnie zaskakuje, jest inny niż cokolwiek co czytałam do tej pory. W dodatku duży plus za to jak piszesz - sytuacje i postaci oddane bardzo realistycznie. Co prawda w całym opowiadaniu znalazłam kilka nieścisłości, ale masz do tego prawo, poza tym nie rzutują one negatywnie na całość. Pisz dalej, doskonal swoje pióro - cóż - zaskakuj nas dalej.
OdpowiedzUsuńPS. Czytając Twój blog, a właściwie ostatni rozdział miałam ciarki na całym ciele. Boże - co za emocje!
PS2. Swego czasu także przechodziłam fascynację Titanicem.
Dziękuję za długi komentarz :D
UsuńTo fakt, że czasem w czymś się gubię, ale stale odkrywam nowe fakty na temat Titanica o których wcześniej nie wiedziałam, dlatego coś może się mieszać w poprzednich rozdziałach. Ale chyba nie jest to aż tak rażące :D
Pozdrawiam !
pysiame
Dla tych co nie mogą się doczekać: na koniec okazuje się że Stella jest protoplastą Miony, bla bla bla...o gdyby nie interwencja Granger, to nigdy by się bidulka nie narodziła. Po wyjaśnieniu wszystkiego Snape tak jak obiecał odbiera Granger ze skóry. The End
OdpowiedzUsuńDziewczyno świetne! Nie spiesz się następny rozdział to ma być bomba, która rezerwie nas na strzępy, Yes? Ale nie zwlekaj za bardzo. Przecież my tu czekamy na wyrok...
Kochana!
OdpowiedzUsuńTo jest boskie! Codziennie wchozę na bloga z nadzieją, że coś dodałaś! Błagam, wstaw rozdział jak najszybciej bo mnie trzaśnie! Dzięki Tobie znowu przechodzę fascynację Titanic'iem.
Pozwoliłam sobie tylko zmienić utwór do rozdziału. Sluchałam Rose's theme i efekt świetny! To wszystko wydaje się takie realistyczne, tak cudownie to wszystko opisujesz!
Ściskam mocno z nadzieją że dodasz niedługo nowy rozdział, Likoria
Ja nie mogę, co Ty ze mną zrobiłaś. Mam taką teraz pustkę w środku, że chyba nie zasnę dzisiaj, tylko będę rozmyślała. Ehh. ;-;
OdpowiedzUsuńKurcze, skoro piszesz, że to przedostatni, to coś mi się zdaje, że Hermiona i Sev nie przeżyją. Zazwyczaj unikam takich fanficków, bo jestem dość emocjonalną osobą i zawsze na czyjejś śmierci płaczę. Szlag. ;----;
Czekam na nowy rozdział i pozdrawiam!
Jeeej, kiedy następny rozdział? Tak długo trzymasz nas w niepewności!!! M.
OdpowiedzUsuńMato.. Cudowne...
OdpowiedzUsuńMało sie nie poryczałam, jak czytałam...
Magicze opowiadano. Jak nigdy nienawidziłam Tytanica teraz przekonałaś mnie trochę do tego, nie wiedziałam, szczerze mówiać, że historia o tonącym statku może mnie tak zafascynować, bo twierdziłam że to największy kicz na świecie, ale teraz napawdę brak mi słów, które wyraziły by mój zachwyt ! Żałuje, że jeszcze jeden rozdział został i sie pożegnamy...no ale coż...
Dziękuje za tak świetną interpretację historii :)
/zakrwawiona