20:56

15

No i w sumie koniec...
 Będzie mi miło, jeśli Ci, którzy nigdy się nie odzywali, zrobią to teraz i napiszą chociaż jedno zdanie.



Hermiona wreszcie zdobyła się na odwagę i dołączyła do Severusa, który milczał, i z rezygnacją wpatrywał się w pusty horyzont.

- Przepraszam - wyszeptała, chociaż wiedziała, że żadne słowa nie załagodzą napiętej atmosfery. Mężczyzna skupił na niej chmurne spojrzenie, a bruzdy na czole pogłębiły się, kiedy je zmarszczył.


- Nie wiem, po co to robisz, Granger.


- Bo to moja wina. To przeze mnie tu jesteś…


- To nieistotne. Chciałbym obiecać, że nam się uda, ale namieszałaś - jego głos znowu stał się szorstki i obcy. – W Hogwarcie uchodzisz za najinteligentniejszą czarownicę, a tutaj sprawiasz same problemy. Nie powinnaś zostawać, tylko siedzieć teraz przy Stelli. Dlaczego mam wrażenie, że czujesz się do czegoś zobowiązana, hm? Czemu czuję, że zaangażowałaś się w coś, co nie istnieje?- jego palce ujęły jej podbródek i zmusiły do podniesienia głowy. Wzruszyła zziębniętymi ramionami i próbowała wyszarpnąć brodę, ale trzymał uparcie.


- To nieistotne - odpowiedziała identycznie jak on, ale w głębi siebie czuła, że miał rację. Ostatnia noc wzbudziła w niej dziwne poczucie zaangażowania.


- Doprawdy? - zakpił jawnie z jej uczuć. Widziała to po jego źrenicach, które rozszerzyły się, wyłapując jej czekoladowe tęczówki. Nie chciała na niego patrzeć, więc złapała go za nadgarstek i stanowczym ruchem uwolniła się od jego palców.


- Czy nawet teraz musisz uprzykrzać mi życie?


- Ja tobie? - prychnął wyniośle. - Czego ty oczekujesz, Granger? Dla mnie sprawa jest jasna. To, co się między nami wydarzyło, to tylko chwila - oznajmił dobitnie, a jego cienkie wargi zacisnęły się mocno, tworząc ledwo widoczną linię. - Musimy się stąd wydostać, znaleźć bezpieczniejsze miejsce - zmienił temat, rozglądając się we wszystkie strony.


- Rufa - wyszeptała i nie czekając na odpowiedź, ruszyła truchtem na tył statku, który coraz bardziej pochylał się wprzód, utrudniając swobodne przejście. Niektórzy pasażerowie wyrzucali za burtę krzesła, walizki, a nawet odrywali drzwi, mając nadzieję, że uda im się unieść na powierzchni na tyle długo, by doczekać przybycia pomocy.
Podtrzymywała się burty i omijała przeszkody, kiedy usłyszała wystrzał z broni, a stróżka ciemnoczerwonej krwi spłynęła środkiem pokładu, tworząc idealnie prostą ścieżkę. Wyczuła za sobą obecność Snape’a, który niewiele myśląc, przysunął ją plecami do swojej klatki i osłonił ramieniem. Załoga statku straciła panowanie nad ludźmi. Posunęli się za daleko, mierząc i strzelając do spłoszonych pasażerów. Hermiona patrzyła tępo na młodzieńca, który leżał przed nią z rozwartymi ramionami i uchylonymi, zakrwawionymi wargami. Nikt mu nie pomagał, nikt nie schylił się, by sprawdzić, czy jest dla niego szansa. Został sam, wpatrując się martwymi źrenicami w nocne niebo.


- Idziemy - Snape pociągnął ją za sobą. Trzymał jej dłoń w swojej i ciągnął uparcie do przodu, odpychając innych. Wielu szło za ich przykładem i z małą iskrą nadziei biegli prosto na rufę, by tam spróbować swych sił na przeżycie. Severus nie przestawał jej szarpać i ponaglać, kiedy z trudem łapała lodowate powietrze do płuc. Wspięli się schodkami i dopadli do białych barierek, za którymi ciągnął się ocean.


- Trzymaj się mocno. Najmocniej jak umiesz.

- Nie dam rady- głos odmawiał jej posłuszeństwa, ale wystarczyło jego stanowcze spojrzenie, by wzięła się w garść. Krzyknęła przerażona, kiedy tył zaczął unosić się w górę, ciągnięty przez zatopiony dziób. Ogromne śruby napędowe wynurzały się z wody, a po pokładzie rozniósł się straszny łoskot napinających się blach. Ci, co stali najbliżej, chwytali się wzajemnie i przywierali do burt, tak samo wystraszeni, jak ona. Mimo że znała etapy katastrofy, nie mogła uspokoić walącego serca. Severus był cały czas obok i z pobladłymi wargami, starał się ocenić ich możliwości ratunku. Właśnie wtedy, kiedy chciała się odezwać, pierwszy komin wydał z siebie przeraźliwy zgrzyt. Liny zerwały się ze świstem, padając prosto na pokład i wodę, a stalowa masa przygniotła dach kwater oficerskich i pływających w pobliżu ludzi. Dało się słyszeć nienaturalne wrzaski i wycia.


- To już! - Hermiona przysunęła się bliżej barierek. – Jeszcze kilka minut i wszystko się skończy! Boże!- wrzasnęła, zanosząc się szlochem. Snape z wysiłkiem wdrapał się na drugą stronę i wyciągnął do niej ręce.


- To nie czas na użalanie, dziewczyno. No dalej, podciągnij się wyżej - jego silne dłonie złapały ją za nadgarstki i wciągnęły do siebie. Usadowił się dokładnie za nią, przytrzymując całym sobą jej drżące, napięte ciało. W ciszy patrzyli, jak przez nachylenie statku wszystkie lekkie rzeczy zsuwają się w dół. Niestety tyczyło się to również pasażerów, którzy lecieli w tył i zjeżdżali prosto do oceanu. Uderzali przy tym o siebie, o ściany i wystające elementy statku.

I właśnie wtedy padły generatory prądu. Statek zlał się z ciemnym niebem i tylko echa głosów świadczyły o rozgrywającej się tragedii. Chwilę potem zawalił się drugi komin, a rufa szła coraz wyżej, przyprawiając Hermionę o mdłości.
Prawa dłoń mężczyzny oplotła ją w pasie, a szczupłe palce wbiły się w skórę. Jego oddech świszczał przy jej uchu, udowadniając, że Severus Snape był tak samo ludzki, jak inni, których znała. Bał się tak samo, jak ona, chociaż potrafił myśleć o wiele trzeźwiej. Coś ukuło ją w piersi, gdy zdała sobie sprawę, że przez wszystkie lata prowadziła z Harrym i Ronem nagonkę na nauczyciela eliksirów. Pałali do niego niezrozumiałą, dziecinną nienawiścią, nie mając pojęcia, z kim tak naprawdę zadzierają. Gula stanęła jej w gardę i jęknęła spazmatycznie, kiedy statek zaczął ustawiać się pionowo, unosząc się w górę i w dół, bujany przez masy wody. Znów coś zaskrzypiało, a Snape niemal wdusił ją w barierki, na chwilę odpierając możliwość zaczerpnięcia tlenu. Środek pokładu rozczepiał się, dzieląc go na dwie nierówne części. Masa rufy pociągnęła ich z powrotem w dół, wprost na ludzi i kilka łodzi. Hermiona traciła oparcie. Czuła, jak jej nogi zsuwają się niżej, ale z wdzięcznością przyjmowała obecność Snape’a, który ani na chwilę nie poluzował uścisku.

- Rób wszystko, by być przy mnie, zrozumiałaś? - krzyczał jej do ucha, gdy tonący dziób Titanica ciągnął ich za sobą. Stalowe cielsko z szybkością znikało w otchłani, zmiatając z pokładu nieszczęśników, którym nie udało się uciec. – Kiedy zobaczymy wodę, odskakujemy w tył, jak najdalej od wiru. To nasza jedyna szansa, Granger! Nie spieprz tego!
Bezwzględny Atlantyk połykał swoją stalową ofiarę i setki ludzi, którzy spadając, uderzali z hukiem o powierzchnię wody.

- Liczę do trzech, Granger!

- Dobrze!

- Raz… Dwa…- Hermiona spojrzała na niego, kiedy stanął obok i w skupieniu wpatrywał się w zbliżający ocean. On również przekrzywił głowę i wbił się czarnymi oczami w jej. Skinął głową, dodając jej cichej otuchy i złapał za rękę.- Trzy! - pociągnął ją za sobą w tył i aż ją zamroczyło, kiedy tysiące malutkich szpileczek wbiło się w jej ciało. Lodowata woda zamknęła się nad nimi, a ona z nerwów zapomniała, by starać się pokonać naturę i wypłynąć na powierzchnię. W uszach świszczało, a głowa stała się ociężała, jednak zmusiła się do walki. Parła w górę i zachłysnęła powietrzem, gdy znalazła się wreszcie pod gołym niebem.
W koło panowała cisza. Chora, nienaturalna cisza, a po wspaniałym, majestatycznym statku nie zostało absolutnie nic, oprócz unoszących się mebli i bagaży.
Trwało to może dwie minuty. Tyle zajęło ludziom otrząśnięcie z szoku. Dwie minuty absolutnego spokoju, aż wreszcie z gardeł setek ludzi wydobył się wielki okrzyk rozpaczy. Hermiona machała rękoma i z paniką obserwowała horror. Ktoś pociągnął ją mocno w tył. Chciała się szarpnąć, wołać o ratunek, ale kto by jej pomógł? Została sama, zziębnięta i bezbronna.


- To ja! Uspokój się do cholery!


- O matko, tak się bałam! - pisnęła, kiedy Snape przyciągnął ją bliżej.- Myślałam, że już po tobie, nie widziałam, gdzie jesteś, straciłam cię z oczu, byłam pewna, że…


- Tak szybko się mnie nie pozbędziesz - warknął, ale nie ukrył ulgi, która wkradła się do jego głosu i opuściła gardło.- Widzisz tę łódź? - wskazał ręką w lewą stronę.- Podpłyniemy tam i postaramy się obrócić ją na drugą stronę. Wejdziemy do niej i pomożemy innym.


Bez słowa płynęła za nim, chociaż nie było to łatwe zadanie. Żywi pasażerowie walczyli zażarcie o przetrwanie, podtapiając jeden drugiego, szarpiąc się o wolne stoły i inne meble, które pomagały utrzymać się na wodzie. Parła do przodu, mimo zimna i skurczu, jaki chwytał przez niską temperaturę Atlantyku. Severus pierwszy dopłynął do celu i starał się przekonać trzech mężczyzn, którzy także otoczyli przewróconą łódź ratunkową, by wspólnie odwrócili ją w drugą stronę. Jednakże tamci byli zbyt przestraszeni, zbyt zszokowani, aby wykonać jakikolwiek ruch. Uczepili się jedynie przemoczonego drewna i patrzyli szeroko otwartymi oczami, jak czarnowłosy mężczyzna krzyczy na nich z bezsilności.


- Granger - odwrócił się do niej i pomógł złapać szalupy.- Wyciągnij różdżkę. Ci idioci nie kontaktują, więc zrobimy to sami.

Posłusznie wsadziła rękę pod dekolt, ale zesztywniałe palce natrafiły wyłącznie na spinkę Stelli. Otworzyła w panice usta i z nadzieją rozglądała się w koło.


- Zgubiłam ją - wyjęczała.- Nie mam… nie wiem, gdzie…


- Zgubiłaś? - powtórzył za nią tępo.- Zgubiłaś różdżkę?


- No chyba mówię - zadrżała, posyłając mu zniecierpliwione spojrzenie. On z kolei westchnął i najwyraźniej szukał swojej, ale po kilku sekundach jego mina również zrzedła. Nic odzywając się, ze złością złapał za łódkę i próbował ją przewrócić, ale sam nie był w stanie nic zdziałać.


- Nie masz różdżki?


- Musiała mi wypaść pod wodą - warknął i odpłynął na drugą stronę szalupy jak najdalej od trzech mężczyzn. Płynęła za nim i tak samo, jak on, przywarła do przewróconego dna. Nie miała już sił machać nogami, więc pozwoliła im opaść bez ruchu. Zimno przeszywało ich ciała, a para z ust unosiła się leniwie w górę, kiedy oddychali ciężko. Severus dotykał ją ramieniem, czuła odrobinę jego ciepła, ale nie mogło im to pomóc w pokonaniu lodowatych wód Atlantyku. Cienkie wargi mężczyzny zacisnęły się jeszcze mocniej, a ciemne źrenice, które dotychczas błyszczały i skupiały na sobie uwagę, stały się matowe, jak gdyby całe zmęczenie skumulowało się właśnie w tej części ciała.


- Czemu nic nie mówisz?- zapytał, opierając głowę na drewnie. Mokre, poplątane włosy oblepiły mu blade czoło.


- Nie mam sił. Nie chce mówić, chce tylko czekać, aż przypłynie jakiś statek.


- Nie przestawaj ruszać nogami. Nie pozwól, by chłód zawładną twoimi zmysłami, Granger.


- Nie mam już sił. To strasznie boli.


- Oczywiście, że boli. Dookoła nas są lodowce, jesteśmy na środku oceanu, więc nie spodziewałbym się przyjemnego ciepła. Walczymy o przetrwanie, więc rób, co mówię.


Zmusiła się na kilka ruchów, ale dała za wygraną. Wdrapała się wyżej, ale śliska powierzchnia ściągała ją z powrotem do wody. Cała się trzęsła i szczękała zębami, ale widziała, że Snape nie wygląda lepiej. Opadła bezsilnie na łódkę i położyła na nim lewy policzek, by móc patrzeć na Severusa. Czarodziej wystawił w jej stronę rękę i trzymał ją za prawe przedramię, pomagając w utrzymaniu.


- Strasznie zimno- wyszeptała po dłużej chwili, kiedy oboje w ciszy starali się znaleźć wygodniejszą pozycję.- I robi się spokojnie, słyszysz? Coraz mniej ludzi krzyczy. Nie słychać płaczu - mówiła wolno, przypominając małe dziecko, które uczy się składać literki w słowa.


- To nic. Skup się na sobie. Opowiedz mi o czymś - poprosił wyczerpany. Jego starania, by podtrzymać ich w świadomości, podziałały na nią pobudzająco.


- Co chcesz usłyszeć?

Nie odpowiedział, ale w świetle gwiazd dostrzegła, jak wzruszył chudymi ramionami.


- Może… bardzo bym chciała zjeść czekoladowy tort… i napić się Kremowego Piwa.


- Twórcze, Granger. Ale jestem pewny, że jeśli wytrzymasz jeszcze trochę, to zjesz nawet trzy takie torty.


- Pewnie tak… zjem nawet pięć, jeśli obiecasz, że też tam będziesz.


Nastała cisza. Powieki same jej się zamykały, ale walczyła z chęcią spania. W głowie znów jej huczało, jakby ktoś uderzał ją prosto w potylicę i skronie. Miała wrażenie, że odpływa, że zsuwa się w dół, ciągnięta w tajemniczą, czarną otchłań. Ktoś coś do niej mówił. To pewnie Harry... a może Ron? Jakiś krzyk, warknięcie, zapewne się kłócą. Mocne szarpnięcie przywróciło ją jednak do rzeczywistości, i z żalem zdała sobie sprawę, że siedzi po szyję w wodzie, a głos należy do Snape’a.


- Powiedziałem, żebyś machała nogami! I mów, Granger! Mów o wszystkim, recytuj zaklęcia, formułki, składniki eliksirów, cokolwiek, ale rozmawiaj!


- Rozmawiam, przecież rozmawiam! - chciała krzyknąć, ale z sinych ust wydobył się słabiutki głosik.


- Jak dowiedziałaś się, że jesteś czarownicą?- starał się zmusić ją do mówienia, chociaż sam czuł ogarniające zmęczenie.


- Ja… dostałam list… nie pamiętam… nie odpowiedziałeś mi.


- Nie mamrocz pod nosem - mruknął, ale puścił szalupę i podpłynął za jej plecy. Przywarł do niej mocno i ułożył ręce tuż przy jej, pomagając im w trzymaniu, jednoczenie starając się ogrzać ich zmarznięte ciała.- Nie odpowiedziałem, na co?


- Czy będziesz ze mną?- jakiś mały przebłysk uświadomił ją, że zabrzmiało to dwuznacznie i bardzo nie na miejscu, ale po chwili znów przyszło otępienie. Drżała na całym ciele, wyglądając zapewne jak wielka, przemoczona galaretka, którą ktoś specjalnie kuje palcem.


- Będę.


Usłyszała stanowczy, zachrypnięty głos przy uchu i to ją otrzeźwiło. Otworzyła oczy i patrzyła przed siebie, próbując unieść kąciki warg.


- Uda nam się ?- bała się zapytać, ale słowa same z niej wyszły. Bez krępacji przyłożyła swój policzek do jego szorstkiego.


- Jeśli będziesz gadać, to tak. Co za ironia… miałem dosyć twojego ciągłego paplania, wychodziłem z siebie, kiedy na lekcjach zabierałaś głos, na dodatek nieproszona, a teraz jedyne czego chce, to żebyś mówiła. Mówiła i nie przestawała, a ja nawet przeżyje, jeśli opowiesz mi o Potterze, czy najnowszej modzie. Wszystko jedno.


- O modzie? W końcu to nasz zawód, drogi mężu - pozwoliła, by przycisnął ją mocniej do dna szalupy i objął za biodra. Jego broda opadła na jej głowę. - Jeśli jesteśmy przy ubraniach, to ośmielę się stwierdzić, że czarny to twój kolor. Czarny wyszczupla.


- Ty mała, przeklęta czarownico - warknął, ale nie było w tym ani krzty złośliwości. Obydwoje starali się utrzymać rozmowę, podsycać złość, droczyć się, byle tylko nie dać się śmierci, która czyhała na nich w piekielnej toni.


- Nie chce mówić o sobie. Ty coś opowiedz, dobrze? A ja posłucham.


- Nie zaśniesz?


- Nie, nie zasnę. Co prawda marzy mi się ciepłe łóżko, ale jestem silna - oddech jej zwalniał, czuła to w piersiach, ale nie chciała go denerwować. Zapewne miał to samo. Słyszała przecież, z jakim wysiłkiem wymawiał kolejne słowa.


- Nienawidzę uczyć. To najgorsza praca na świecie. Uczniów też nie znoszę, a najgorsze są rozchichotane nastolatki. I nie lubię puddingu. Za to mógłbym pić kawę litrami, no ale na pierwszym miejscu jest Ognista.


- Ognista…- powtórzyła powoli. Oparła się czołem o kołyszącą łódkę i wsłuchiwała w jego spokojny szept, który opowiadał o założycielach Hogwartu. Było coś o Salazarze, była też Helga i Godryk, ale słowa zlewały się w niejasną całość. Tylko ten głos trzymał ją na powierzchni i nie pozwalał zasnąć. Czuła męskie ramiona i zimny oddech na skórze, czuła jego zapach i włosy, które łaskotały jej szyję. Jednak zapomniała już jego twarzy. Nie pamiętała kim on jest ani kim ona jest. Wiedziała tylko, że to on, że powinna go słuchać i starać się wyłapywać słowa. One jednak stawały się niezrozumiałe.


Severus
skończył mówić. Podciągnął się wyżej, chwytając równocześnie Hermionę, która niemal wyślizgnęła się z jego objęć. Była dziwnie ciężka i bezwładna.


- Hermiona - syknął, trzęsąc ją za podbródek.- Mów do mnie, do cholery! Gadaj, ty przeklęta babo - słaby głos płynął przez opuszczony ocean, lecz nie doczekał się odpowiedzi. Z sinych, popękanych warg nie wydostawał się żaden dźwięk, żaden znak, że powinien mieć nadzieję. Objął ją z całych sił i wdusił twarz w mokre, oszronione loki. Zamknął oczy i pozwolił swoim nogom odpocząć. Przestał nimi poruszać, przestał się starać. Stracił szansę. Złamał obietnicę, że zrobi wszystko, by ją uratować.


Woda niosła ich leniwie, kołysząc we wszystkie strony. Severus nadal trzymał Hermionę, nie chcąc, by martwe ciało znalazło się pod wodą. Temperatura przymroziła ich ubrania, które złączyły się w jedną całość, nie pozwalając mu odczepić koszuli od jej szat. Unosił się bez ruchu, co chwilę przymykając ciężkie powieki. Oddech zwalniał i świszczał. Nie czuł nóg, nie czuł rąk, nie czuł już niczego.
Usłyszał tylko głos. Miękki i melodyjny, który wołał go do siebie. Przytulił Hermionę do piersi i mocnym szarpnięciem odczepił się od łódki.
Woda zalała mu nos i usta. Wdarła się do gardła, płuc i odcięła dostęp tlenu. Spadał, a ciemna otchłań zakryła go niczym kawał płótna. Okropny ból rozrywał klatkę, jasne plamy skakały przed oczami, a tysiące niewidzialnych szpileczek wkuwało się w głowę. Wyciągnął przed siebie ręce i zacisnął pięść, zdając sobie wreszcie sprawę, że to koniec. Przegrał, a ostatnie, o czym zdążył pomyśleć, to sen, który śnił mu się poprzedniej nocy, gdy do jego boku przytulała się Hermiona Granger.

____________________________








27 komentarzy:

  1. Powiem tak...
    Jeśli chcesz dożyć lipca... Ba... Jeśli chcesz dożyć następnego tygodnia to w te pędy napiszesz mi tu śliczniutki epilog.
    Bo ja tu tak płakałam jak czytałam... To się nie może tak skończyć. Zła pysiame, niedobra! Tak skrzywdzić biedną Mio i jednocześnie opisać to wszystko tak zajebiście.
    Normalnie... Hitler Burger płakał jak sprzedawał.
    O Boże... Biedne wieloryby ;(

    Całuski
    Mio :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja.Cię.Chyba.Zamorduję!!!!!
    Jak mogłaś?!!! Dawaj szybko ten epilog!!!!
    Rozdział przepiękny, zmarzłam jak cholera, i co rzadko mi się zdarza, miałam łezkę w oku!
    Dziewczyno, kawał dobrej, a raczej zajebistej roboty!
    Kocham cię za to!
    Czekam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jedyne, ci nasuwa mi sie teraz na jezyk, to NA GACIE MERLINA, PRZECIEZ TO NIE MOZE SIE TAK SKONCZYC!
      Jednakze to bylo pierwsze wrazenie i odczucie po przeczytaniu tego rozdzialu.
      Moja kobieca intuicja podpowiada mi, ze bedzie czary-mary hokus-pokus ecie-pecie maly Potter i Sevuś z Miona przezyja. To wydaje mi sie prawdopodobne. Stanie sie cud i wszystko bedzie pieknie ladnie. Zyli dlugo i szczesliwie.
      A teraz, moja droga pysiame, bierz sie za epilog i dodawaj go jak najszybciej, bo jak nie rzuce na ciebie Imperiusa zmuszajac do pisania! ;)
      Weny, weny i jeszcze raz weny!
      Pozdrawiam, Ithrise

      Usuń
  4. Jejku, płaczę. Nie spodziewałam się happy endu (żartuję, miałam na niego cholerną nadzieję), ale to mnie rozwaliło. Miałam ciary, potworne ciarki przez 3/4 rozdziału, jejku, jak to na mnie podziałało, dziewczyno!
    Kocham Cię, jejejej, ale dawaj ten epilog! :D
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wredna małpo, ja Ci dam uśmiercać Severusa!
    Przemyśl swoje zachowanie i ten... no... proszę o ładny epilog z choć odrobiną happy endu :<
    Trochę szkoda, że to już koniec.
    Pozdrawiam,
    ~~Margo

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi się podoba.
    Cholernie mi się podoba.
    Szczerze, to będę zawiedziona, jak ich uratujesz, no ale skoro został epilog, to coś się musi stać...
    Nic, no. Jako, że zbliżasz się do końca mówię - myśl nad nowym Sevmione.
    Cmok w dupala :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyłączam się do poprzedniczek - epilog powinien się pojawić bardzo szybko.
    Co do samego rozdziału... Nie to, że spodziewałam się szczęśliwego zakończenia (co tam okłamuje, miałam ogromną nadzieję, że jednak będzie happy end) to... o mój Boże... Ja nie chce, żeby oni umarli ;c oni muszą żyć!
    Czekam na ten epilog!
    Pozdrawiam,
    E.
    PS. Szkoda, że to już tak naprawdę jest koniec...

    OdpowiedzUsuń
  8. To zbrodnia kończyć w taki sposób!!!!!!!!! Czekam na epilog!
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  9. O nie... o nie, nie, nie, nie, nie!
    Chętnie posłałabym ten rozdział do piekła i z powrotem.
    Jednocześnie uwielbiam go i nienawidzę.
    Pozostaje mi tylko nadzieja, że śmierć w tym świecie pozwoli im, całym, zdrowym i przede wszystkim żywym, wrócić do Hogwartu.
    Jeśli nie, będę płakać bardzo mocno...
    Kończyć w takim momencie i w taki sposób to zbrodnia.
    Niesamowicie piękna zbrodnia.

    Ze względu na to, iż pozostał tylko epilog,
    Nie mam pojęcia czego mogłabym Ci życzyć.
    Więc standardowo - Weny i czasu, także do innych opowiadań.

    Pozdrawiam gorąco
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział, ale mam nadzieję, że to się tak nie skończy. Mam nadzieję że w tym tygodniu dodasz epilog. Juz nie mogę się doczekac
    pozdrawiam maagda

    OdpowiedzUsuń
  11. Już miałam automatycznie wyłączyć po przeczytaniu, ale coś takiego ZASŁUGUJE na komentarz. Piękne. Po stokroć piękne.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ej ej ;( co to za koniec... Myślałam, że ktoś ich uratuje. .. ; //
    Ale skoro będzie Epilog to jeszcze jest nadzieja :)
    Rozdział dobry jak i całe opowiadanie.
    Pozdrawiam ~Z

    OdpowiedzUsuń
  13. Notka bardzo, bardzo smutna. Widać że i Sev czuje coś do Miony.
    Przepraszam, że nic więcej nie pisze, ale tak płacze i nie mogę przestać.
    Pozdrawiam i pisz szybko nową notkę Rosisi 7

    OdpowiedzUsuń
  14. Jedyne co powiem...
    Kocham i nienawidzę w jednym.
    Ta historia jest przecudowna. Uwielbiam ją tak samo jak Titnica.
    Ale:
    Nienawidzę SMUTNYCH zakończeń. Ryczę jak bóbr i nie mogę się uspokoić, jestem wstrząśnięta nią tak bardzo. :')

    * Jednak Severus za tą swoją maską potrafi pokazać uczucia do innej osoby, a nawet uczennicy.

    Nie wiem co jeszcze napisać, brak słów... Czekam na Epilog. Jakieś wytłumaczenie dla czytelników musi być :)

    *Będzie to jedno z moich ulubionych Opowiadań do którego będę wracać i przeżywać na nowo tą cudowną opowieść. :)

    Serdecznie Pozdrawiam
    Wzruszony - Aniołek

    OdpowiedzUsuń
  15. Ha! Wiedziałam że to zrobisz! Ale i tak czekam na happy end.
    Blog jest ANBC(Absolutnieniezaprzeczalniebeżczelniecudowny) I Sev świetny, ale i tak wiem że ją kocha. I że to się dobrze skończy oczywiście... Zepiloguj w tym tygodniu, błagam! Wiesz... wtedy już całkiem dam ci spokój i przestanę Cię prześladować... prawda że brzmi kusząco...? ;p
    Weny ;*
    Nel

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie nie nie nie nie! Proszę natychmiast napisać epilog i nie uśmiercać mi tu głównych bohaterów! ONI NIE MOGĄ ZGINĄĆ!!! :O

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba Cię coś pogryzło... Nie takiego chcę zakończenia, ty przeklęta babo!
    Przepraszam, spodobał mi się ten tekst Severusa, haha.
    Nie będę pisać długiego komentarza, bo choć rozdział chwycił mnie za serce i jest piękny to... dobra, nie mogę się powstrzymać i będę rozważać każde istniejące piękno w tym rozdziale.
    Choć ostatni fragment (wiedziałam, że Snape coś do niej czuje, tak swoją drogą) nie daje nadziei, chcę, żebyś mnie zaskoczyła. I to mocno. Nie mówię, że ktoś ich uratuje i stanie się happy end, ale np. że będą sobie razem szybować po niebie. To tylko przykład. Ale może ta śmierć nie będzie prawdziwa? Może obraz ich przywróci do Hogwartu, w końcu to w swoim świecie powinni umrzeć, a nie... w drugim czy trzecim świecie, który ich tak naprawdę połączył? Jesteś okrutną autorką, ale mimo tego, że zakończenie mało mówi o szczęśliwym zakończeniu, to historie, które skończyły się tragedią pamięta się najlepiej. W każdym razie, całe opowiadanie chwyta za serce. (No i Severus, wykonanie jego postaci jest twoją największą zaletą).

    OdpowiedzUsuń
  18. Zapraszamy do głosowania w drugim konkursie Katalogu na konkursowe prace! Zostało przysłanych dziesięć cudownych prac, nie jest potrzebne wiele czasu, aby je przeczytać i przy okazji ocenić - tym ruchem nie tylko uszczęśliwia się nas, ale autorki miniaturek, które czekają na noty od Was, naszych katalogowiczów Granger. Udzielajcie się, bo my - administratorki - to połowa sukcesu. Bez Was nie damy rady!
    Pozdrawiamy ciepło,
    Załoga Katalogu Granger.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że oni się obudzą w swoich czasach i w tym samym miejscu, z którego wyruszyli...
    Twój blog jest świetny ;)
    ~Lola^^

    OdpowiedzUsuń
  20. To... To nie tak miało być... Do ostatniego słowa byłam pewn, że oni jednak przeżyją... No weź, nie rób nam tego!

    Co do całości czytało się cudownie, bardzo doceniam, że przeniosłaś ich w inne miejsce niż Hogwart, w inny czas niż wielka bitwa itp.
    Niecierpliwie czekam na epilog!

    - Vivianne Yaslana

    OdpowiedzUsuń
  21. Błagam dodaj epilog ;)
    Twoja wierna fanka :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak mogłaś?! Ja przez Ciebie ryczę, oni nie mogą umrzeć! Oni mają być razem, bezpieczni, w Hogwarcie!!! Co ty mi zrobiłaś, nosz kurza melodia!

    OdpowiedzUsuń
  23. Najdziwniejszy ff jaki w życiu czytałam , a czytałam tego sporo. Bardzo wciągający , ale dziwny...

    OdpowiedzUsuń
  24. nie ważne ile razy czytam to opowiadanie, i tak chce mi się płakać pod koniec tego rozdziału. Ale jestem dużym chłopcem i nie mogę ryczeć gapiąc się w telefon, bo mnie do psychiatry oddelegują xd

    OdpowiedzUsuń